Pogarda dla polskości, czyli szkopski języczek Donalda

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Donald Tusk, który nigdy nie ukrywał swojej pogardy dla Polski i polskości – sam się określając, jako „członek mniejszości etnicznej i regionalista” a nie Polak - język niemiecki wyssał z mlekiem matki, Niemki. Jak się jednak okazuje, nienawidzący polskości Donald Tusk nie tylko po niemiecku ale i po śląsku potrafi przekląć Prezydenta Rzeczypospolitej w związku z zawetowaniem przez niego ustawy, która uznaje śląski za język regionalny: Powiedziałbym po śląsku, Panie Prezydencie, co myślę o Pańskim wecie, ale publicznie nie wypada – napisał Naczelny Hejter III RP na platformie X, pokazując przy tym swój charakterystycznie wysunięty języczek.

Tym języczkiem u niemieckiej wagi Tusk codziennie żądli nie tylko swoich przeciwników, ale i koalicjantów, którzy zachowują się jakby byli porażeni jadem żmii. Biernie wykonują wszystko, co Tusk im nakaże a nawet próbują tłumaczyć kreaturę, która w tydzień po swoim powołaniu na Premiera III RP podpisała zgodę na relokację migrantów z Afryki do Polski! Dzieje się to na oczach publiczności w programach telewizyjnych, prowadzonych funkcjonariuszy ideologicznego frontu, takich jak Gozdyra. Ta we wczorajszej "Nawalance Dnia" bohatersko walczyła na wizji ze swoim smartfonem, skąd nieustannie dochodził głos nagranego przez nią posła skrajnego lewactwa…

Wspomnieć też trzeba wyborców tego gnojka, co zrujnował życie swojej żony. Wyborcy, sparaliżowani jadem szkopskiej żmii, łyknęli już podwyżkę VAT na żywność i jak pelikany łykną drastyczne podwyżki cen za energię oraz obniżenie emerytalnej 14-tki aż o 1000 złotych! A przecież wiedzieli, że ten oszust pogardzający Polską, był współuczestnikiem puczu na pierwszy pro-polski rząd premiera Olszewskiego po 1989 roku, licząc w dniu 4 czerwca 1992 roku wraz z komunistami głosy, potrzebne do obalenia rządu.

Ilu z tych oszukanych przyjedzie na wiec POparcia tego szulera w radosną 32-gą rocznicę obalenia rządu premiera Olszewskiego, który ośmielił się zlustrować komunistycznych agentów? Ilu z nich – choćby uśmiechając się - wyrazi swoje zadowolenie z zapowiedzianej obniżki ceny benzyny do 5.19 zł/l, za zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł i za obniżenie cen energii o połowę, jak im ten szuler obiecał przed wyborami? Ilu żurnalistów typu Gozdyra podejmie sprawę przyspieszonego rujnowania polskiej gospodarki przez członka mniejszości etnicznej – nienawidzącego Polski?

Gdzie to CPK, gdzie inwestycje w polskich portach, gdzie jest budowa terminalu w Świnoujściu, gdzie uregulowanie Odry, by mogła - jak większość niemieckich dróg wodnych służyć polskiej gospodarce? Wreszcie - gdzie ta elektrownia atomowa, która miała nas uniezależnić od energii nie tylko z Rosji ale i od Niemców???

Zamiast tego słyszymy o 10 mld złotych na Wschodnią Tarczę, czyli na zamianę połowy Polski w ugory i bagniska, żeby ruskie i białoruskie czołgi nie zdołały się przebić do Warszawy! Ten śmiały plan gnojka, który zdołał zrujnować życie swojej żony, maglowany jest dzisiaj przez funkcjonariuszy frontu medialnego, choć nie ma na Tarczę żadnych planów ani nawet pieniędzy. I przecież nie będzie!

Bo zaledwie w trzy miesiące – wyznaczeni przez tego szulera „fachowcy” zdołali obniżyć zysk Orlenu o 7 mld złotych, zaś deficyt w publicznej kasie jest znacząco wyższy w porównaniu z ubiegłym rokiem . „Po kwietniu 2024 r. wynosił on niemal 40 mld zł wobec 10 mld zł po kwietniu 2023 r. To najgorszy wynik od co najmniej 10 lat” – informuje Rzeczpospolita w piątkowym wydaniu. Zatem w zaledwie niecałe pół roku Tuskowi udało się doprowadzić finanse Polski do takiego poziomu jaki osiągnął przed swoją ucieczką do Brukseli!

Mamy więc przedsmak czekającej na grozy pod przewodem szulera nienawidzącego Polski i polskości. Czy zatem wiec w dniu czerwca 2024 roku będzie ostatnią okazją, by przed nadciągającym IV rozbiorem Polski wyrazić swoje POparcie dla największego szulera w dziejach Polski, który po pół roku swoich rządów pokazał nam swój charakterystyczny języczek? 

Wprawdzie nie udało mu się wraz z separatystami ze Śląska uznać śląskiej gwary za język, ale przyznać trzeba, że nikt tak jak ten „członek etnicznej mniejszości” nie zdołał rozedrzeć Polski, paraliżując Polaków swoim żmijowym języczkiem: codziennie atakując polską tradycję, wiarę, język a nawet walutę w swoich hejterskich wypowiedziach.

A propos „śląskiego języka” - zanim usłyszycie łgarstwa wszystkich, których języczek Tuska zdążył już użądlić – wysłuchajcie wypowiedzi prof. Miodka – niekwestionowanego językoznawcy: ]]>https://www.youtube.com/watch?v=ZeLW6fdEotU]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

Plan przejęcia władzy w Polsce przez ekipę Tuska był skrupulatnie przygotowywany przez osiem lat. Te 8 lat, to był czas stracony dla Niemiec, które miały dla Polski zupełnie inne przeznaczenie i inną rolę do spełnienia. Do zmiany rządu doszło w wyniku celowego wprowadzenia wyborców w błąd przez media obcego pochodzenia. Oszustwo polegało na obiecywanej poprawie jakości życia Polaków już po pierwszych 100 dniach urzędowania nowego rządu, i to bez odbierania komukolwiek uzyskanych od poprzedniego rządu ulg i korzyści. Te pierwsze sto dni u władzy, szajka Tuska od razu przeznaczyła na furiackie niszczenie wszystkiego, co było osiągnięte lub związane z poprzednim rządem. Ta destrukcja trwa nadal i przypomina nadgorliwie wykonywany, dobrze przećwiczony rozkaz w nadziei na obiecywaną nagrodę i przywileje. Czystki przeprowadzane są jednocześnie w wielu instytucjach i organizacjach państwowych, czyli według ścisłego planu. Jednocześnie, media zachodnie zgodnie o tym milczą i nikt nie bije na alarm, że zamordyzm wypiera demokrację. Ten atak hybrydowy i pośpiech mają uniemożliwić utworzenie wspólnego frontu obrony interesów Polaków, czyli dziel i rządź. Tak nie wygląda normalna zmiana władzy w żadnym cywilizowanym kraju po demokratycznie wygranych wyborach. Ta podstępna zmiana rządu, to dopiero apéritif do czegoś o wiele większego i ważniejszego dla Niemiec.

W tym kontekście nasuwają się skojarzenia z rokiem 1938 w Europie, kiedy to dyplomacja dwoiła się i troiła żeby zapobiec katastrofie, kiedy każdy czuł już grozę w powietrzu, kiedy czarne moce zaprzysięgły się przeciwko ustaleniom traktatu wersalskiego i postanowiły wprowadzić „nowy porządek” na kontynencie. W tym „nowym porządku” nie było już miejsca na małe państwa narodowe z ich wielowiekową historią, z ich odrębnymi tradycjami, kulturami, językami i interesami. Szczęście dla wszystkich zarządzono odgórnie. Każdemu obiecano, że praca uczyni go wolnym i że dostanie to, na co sam zasługuje. Austriacy zasłużyli wtedy na Anschluss, a sudeccy Niemcy z Partii Sudeckoniemieckiej, na upragniony powrót do Heimatu z represyjnej niby Czechosłowacji. Inni mieli dużo mniej szczęścia. Resztę porządku miał zapewnić podpisany oficjalnie w nocy z 23. na 24. sierpnia 1939 roku Pakt Ribbentrop-Mołotow, oraz tajny aneks do tego paktu.

To właśnie w duchu tego paktu dokonana została zbrodnia katyńska oraz czystki etniczne i wywózki Polaków na Syberię. Pakt Ribbentrop-Mołotow był konsekwencją zbliżenia między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim na bazie umowy podpisanej w 1922 roku we włoskim mieście Rapallo. W 1932 roku odbyły się w okolicach Frankfurtu nad Odrą wspólne manewry jesienne Armii Czerwonej i niemieckiej Reichswehry, odbierane z pełnymi honorami przez ówczesnego prezydenta Rzeszy Paula von Hindenburga. Natomiast w Związku Sowieckiem w okolicach Lipiecka niemieccy piloci trenowali przez kilka lat bombardowanie polskich miast. Tę wzajemną fascynację obu narodów zakłóciła nieco operacja Barbarossa, kiedy to Hitler targnął się na Sowiety i to wbrew naukom pruskiego stratega Carla von Clausewitza, który głosił, że Rosja nie nadaje się do okupowania, bo jest za duża, za zimna i za daleko.
Szkoda, że Napoleon musiał się tego nauczyć dopiero na własnej skórze.

III Rzesza padła, CCCP też wyzionął ducha, ale niektóre pomysły z tamtego okresu nadal są nie do ukatrupienia. Stare pomysły przebierane są w nowy pakt i każda ze stron realizuje go swoimi metodami. Niemcy traktatami, a Rosjanie czołgami. Tak wygląda pacyfikacja państw, którym zachciało się suwerenności. Rosja udaje że ściga faszystów na Ukrainie, a Niemcy udają, że pomagają Ukrainie odzyskać utracone obszary. Obie strony liczą przy tym na to, że uda im się w końcu wyprzeć USA i Wielką Brytanię z kontynentalnej Europy i powrócić do dawnej, jawnej, zażyłej współpracy. Rosja ze strachu przed Chinami potrzebuje Niemiec. Niemcy potrzebują Rosji ze strachu przed Europą suwerennych ojczyzn. Poza tym, Niemcy wykorzystują Ukrainę oraz państwa bałtyckie do szkodzenia Polsce, która nadal stanowi dla nich największą przeszkodę na drodzie do absolutnej władzy nad chrześcijańską Europą.
Pragnienie wolności nosimy w naszych genach, a tego od przeszło 1000 lat nie udało się nikomu zniszczyć. Wznieśmy zatem toast na te następne 1000 lat kwitnącej polskości!

Vote up!
1
Vote down!
0
#1660830