Dlaczego nie jestem liberałem (cz. 3)

Obrazek użytkownika Anonymous
Blog

Trzeci już tekst z cyklu „Dlaczego nie jestem liberałem” chciałbym poświęcić wpływowi liberalizmu na wszechobecny dziś i bardzo popularny (szczególnie wśród młodzieży) skrajny relatywizm.

Zanim jednak przejdę do meritum, kilka wyjaśnień. Pod ostatnim moim tekstem pojawiło się wiele zarzutów, na które chcę teraz zbiorczo odpowiedzieć.

Po pierwsze jeśli chodzi o ponoć zbyt duży stopień ogólności moich wywodów. Ten cykl tekstów jest przekazaniem mojego krytycznego nastawienia do najszerzej pojętej idei liberalizmu. Taka moja mała filozofia. Nie jest moim celem łopatologiczne analizowanie liberalizmu i przedstawianie jego jedynej słusznej alternatywy. I nie jestem też socjalistą. Nie jest dla mnie oczywistą symetria antyliberał = socjalista.

Po drugie jeśli chodzi o „kiepsko jak na politologa”. Znowu. Nie zamierzam tu dokładnie analizować naukowo liberalizmu. Przedstawiam tu tylko swoje prywatne na temat tej idei przemyślenia.

Po trzecie nie wiem skąd wniosek, że chce komukolwiek coś narzucać. Jak wyżej – są to tylko i wyłącznie moje refleksje.

Tyle jeśli chodzi o sprostowanie niejasności.

Wracając do tematu wpisu. Bardzo niepokojącym jest dla mnie rzeczywistość, w której zanegowane są wszelkie spójne systemy wartości. Jeżeli pozbawiamy się fundamentów, to nie mamy na czym budować. W dłuższej perspektywie brak jakiejś niepodważalnej prawdy do której możemy się odwołać, do której dążymy prowadzi do całkowitego pozbawienia sensu, celowości naszego istnienia.

Hasło „Róbta co chceta!” jest według mnie kwintesencją całkowicie zrelatywizowanego pojmowania wolności. Każdy jest w sposób nieograniczony wolny, każdy może mieć swoją wizję wszystkiego.

Skrajny relatywizm, który jest konsekwencją dominującego dziś na świecie patrzenia na wolność człowieka nie wytrzymuje konfrontacji z głębszą refleksją na temat istoty człowieczeństwa. Spójrzmy choćby na sprawę poszanowania godności życia ludzkiego. Liberalizm doprowadził do sytuacji w której decyzja o zabójstwie człowieka ( a tym jest aborcja) jest nie tylko uznana za dyskusyjną, ale wręcz powoli zaczyna być określana jako podstawowe i naturalne prawo kobiety.

W sytuacji w której jakaś idea zagraża istnieniu życia ludzkiego, nie może być innej reakcji niż całkowity brak akceptacji. Mówiąc bardziej dosadnie przed czymś takim nie tyle trzeba się bronić, ale wręcz trzeba z tym walczyć (jak to powiedział kiedyś Cejrowski w programie Pospieszalskiego).

Jeszcze raz podkreślam, że to tylko i wyłącznie moja prywatna opinia i nie nawołuję do ograniczenia wolności etc.

Patrząc jednak na otaczający mnie dziś świat, w którym relatywizacja stała się wręcz prawem naturalnym, na usta cisną się słowa wypowiedziane do komunistów przez Kardynała Stefana Wyszyńskiego - „Non possumus”.

0
Brak głosów