Karocą przez getto oraz pullmanem do piekła...

Obrazek użytkownika Anonymous
Kraj

Politykom Izraela, dziennikarzom zagranicznym, tym pokroju prof. Śpiewaka, Grossa oraz dyżurnym nadwiślańskim sługusom, w odmianie Schetyna!, zalecam odrobinę przyzwoitości.

Jednakże, aby ją, tę elementarną przyzwoitość jedni osiągnęli, a ci inni odzyskali, proponuję małe repetytorium.

O trudnych do przyjęcia przez Żydów słowach Hannah Arendt już wspominałem w poprzednich wpisach!

1 Zapiski Emanuela Ringelbluma z 22 lipca 1942 roku:
„Umschlagplatz. Szmerlig (Żyd, komendant Umschlagplatz) - oprawca z biczem. Zbrodniczy olbrzym z pejczem w ręku. Pozyskał łaskę tamtych (Niemców). Wierny wykonawca ich zarządzeń. (…) Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwa korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonywała. Mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jako to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach kobiety i dzieci, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź. (…)

Policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zarządzenia niemieckie w sprawie wysiedlenia, policja żydowska przeważnie przekraczała wyznaczone dzienne kontyngenty. Nazywano to przygotowaniem rezerwy na następny dzień. Na twarzach policjantów prowadzących tę akcję nie znać było smutku i bólu z powodu tej ohydnej roboty. Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, wesołych, obżartych, objuczonych łupami, zrabowanymi wespół z Ukraińcami.

Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszów. Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską , która zawsze chciała być plus catholique que la pape, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski. (…) Do powszechnych zjawisk należało, że zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy lub ciężarówki. Bezlitośnie, z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadowalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali „winnych”, którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na śmierć. (…)

Do akcji wysiedleńczej przyłączyły się dobrowolnie - poza policją - jeszcze inne organizacje i grupy. Czołowe miejsce zajmuje Pogotowie Ratunkowe Gancwajcha o amarantowych czapkach. Ta szalbiercza instytucja, która nie udzieliła ani jednemu Żydowi pomocy lekarskie, ta oto bandycka szajka aferzystów zgłosiła się ochotniczo do „zbożnej” roboty wysyłania Żydów na tamten świat. I ta właśnie szajka wyróżniała się brutalnością i nieludzkim postępowaniem. Czerwone czapki okryły się czerwonymi plamami krwi nieszczęśliwych mas żydowskich. Oprócz Pogotowia pomagali w akcji urzędnicy Gminy Żydowskiej… (…) Jakiś adwokat przechwalał się wobec mnie, że załadował na wozy 1000 Żydów.”

2.Przypomnienie co wyprawiał w łódzkim getcie samozwańczy król, okrutny Chaim Mordechaj I Rumkowski.
Jego mottem były słowa; Unser einziger Weg ist Arbeit (Naszą jedyną drogą (wyjściem) jest praca)
To nimi Rumkowski kierował się podczas organizacji łódzkiego getta, a następnie kierowania jego codziennym życiem.
"Twórczo" je rozwijał;
„Gdy zastanawiałem się, jak pokonać problem, wobec którego stanęli Żydzi, doszedłem do wniosku, że praca jest dla nich najlepszym z błogosławieństw. Znacie, nieprawdaż, moich pięć podstawowych haseł? 1: Praca, 2: Chleb, 3: Pomoc dla chorych, 4: Opieka nad dziećmi, 5: Spokój w getcie. Mój Beirat potrafi tylko gadać. Samotnie dźwigam moje zadanie i jeśli trzeba, używam siły. Dyktatura nie jest brzydkim słowem. Dzięki dyktaturze zdobyłem uznanie Niemców dla mojej pracy. A gdy mówią: Litzmannstadt Ghetto, odpowiadam: To nie getto, to miasto pracy”.
Kiedy Niemcy mordowali jego naród, Chaim Rumkowski z ich woli był Panem łódzkiego getta, a swoimi decyzjami i działaniami pomagał w sprawnym działaniu nazistowskiej machiny śmierci.
Organizację „Litzmannstadt Ghetto” rozpoczęto niedługo po kapitulacji Polski. Koncentracja Żydów w gettach była krokiem na drodze do Ostatecznego Rozwiązania. Zgromadzenie ofiar w jednym miejscu było olbrzymim ułatwieniem dla katów.
Jednak nie jedynym.
Jeszcze większym ułatwieniem było to, że ofiary rządziły się same, a ich „rząd” bez sprzeciwu realizował każde żądanie oprawców.
Ta masa nieszczęśliwych ludzi miała jednak swojego pana.
Człowieka, który twierdził, że wie co robi, by przeprowadzić swój lud przez ciężkie czasy i uratować przynajmniej to, co da się uratować.
Chaim Mordechaj Rumkowski, którego później nazwano Chaimem I, władzę w getcie objął 13 października 1939 roku. Został przez Niemców mianowany „Przełożonym Żydów w mieście Łodzi. Otrzymał mandat do wprowadzania wszystkich postanowień i kroków jakie uzna za stosowne niemiecka administracja w stosunku do wszystkich osób pochodzenia żydowskiego”
Stworzenie getta dało mu szansę stać się panem życia i śmierci tysięcy rodaków. Skorzystał na tym, jak żaden inny Judenältester. Stał się „królem getta”, który bezwzględnie wprowadzał swój plan rządzenia i iście bizantyjskie formy.
Mordechaj Rumkowski po getcie poruszał się powozem, nazywanym niekiedy karocą.
Na nabożeństwa w synagodze ubierał „królewskie” szaty, a na szyi zawieszał wielki srebrny łańcuch z gwiazdą Dawida. Dość często zdarzało mu się bić ludzi, którzy czegoś od niego chcieli albo nie chcieli korzystać z jego „łaski”.

Gdy odwiedzał warszawskie getto, żydowscy kolaboranci wystawili przed hotelem „wartę honorową”.

Tak wspomina go jedna z ocalałych z tego piekła na ziemi.
„Chaim Rumkowski był monarchą absolutnym. Mógł wyrzucić każdego z getta. Mógł przenosić ludzi z pracy do pracy. Mógł zamykać ludzi w więzieniu. Mógł wszystko. Jednak, gdy przychodziło do Niemców nie mógł nic. [...] Jednak między nami mógł wszystko. Nazywaliśmy go wszystkimi rodzajami tytułów: »Jego ekscelencja prezydent«, »Starszy Żydów« i nazywaliśmy go też »Królem«. Były znaczki z jego podobizną i pieniądze na których była jego twarz”.

Arbeit i posłuszeństwo!

"Jednocześnie nie tolerował jakiejkolwiek aktywności podziemnej oraz politycznej młodych Żydów. Jak wspominał dr Nathan Eck, Chaim I podczas wizyty w Warszawie namawiał go, by ten objął zarząd nad – niedużo później zlikwidowanym - gimnazjum w łódzkim getcie. Tak tłumaczył mu „winy” poprzedniego dyrektora: „On nie wie jak kontrolować nauczycieli i młodzież. Tam jest za dużo ruchów politycznych. Syjoniści, Bund, Komuniści... Dziś nie mogę tolerować takich rzeczy. Dziś musimy uczyć się i pracować”."
Wszystkich, którzy byli niezdolni do pracy traktował jak zbędny balast, który utrudnia przetrwanie jego „królestwa”.
Jednocześnie jednym z mott, które często powtarzał było: „Trzeba być 10 minut przed wszystkim zarządzeniami Niemców”. Realizował je z pełnym zaangażowaniem.
We wrześniu 1942 roku Niemcy zażądali 20 tys. żydowskich dzieci, które nie skończyły jeszcze 10 lat.
Dzieci miał dostarczyć Rumkowski.
Miał i dostarczył, zresztą razem z innymi niezdolnymi do pracy – starymi, chorymi, słabymi. W tym okresie „Król getta” wygłosił swoją najbardziej znaną przemowę.
„Ciężki cios spadł na getto. Pytają o to co mamy najlepszego – dzieci i starców. [...] Nigdy nie wyobrażałem sobie, że moje własne ręce zaniosą ofiarę do ołtarza. W moich starych latach, muszę wyciągnąć moje ręce i błagać: »Bracia i siostry, dajcie mi je! Ojcowie i matki dajcie mi wasze dzieci...«”. Oczywiście rodzice nie chcieli oddać dzieci.
Przez kolejne dni w getcie dochodziło do potwornych scen. Na śmierć wysłano najbardziej bezbronnych – żydowskie sieroty z Marysina, które przygotowane przez wychowawców spokojnie poszły tam, gdzie im kazano.
Inaczej było tam, gdzie odbierano dzieci rodzicom.
Żydowska policja, której członkowie nie byli zmuszeni do oddania swojego potomstwa - siłą odbierała dzieci matkom.
Te krzyczały: „Oddajcie swoje dzieci, my nie oddamy własnych”.
Ojcowie nierzadko rzucali się na policjantów z nożami i siekierami.
Jednak ani matki, ani ojcowie nie mieli szans.
Niemcy żądali krwi.

A król Mordechaj ze swoją świtą ją dostarczali!

Gdy już front wschodni stał na Wiśle, Żydzi w getcie wiedząc, co oznaczały „wywózki do pracy w Oświęcimiu” próbowali się ukrywać.
Chcieli przeczekać do nadejścia Rosjan.
Jednak Rumkowski ze zdwojoną energią rzucił się do realizacji swojego planu.
Przez sierpień wydał 26 apeli i odezw do Żydów getta.
Wszystkie dotyczyły „dobrowolnego” stawienia się do wywózek.
W jednym z nich datowanym na 15 sierpnia napisał: „Yidn fun geto bazint zikh!” (Żydzi z getta znajdźcie swój rozum!)!
!!!!

I on sam, mając... swój rozum1 w odróżnieniu od tych swych współbraci, współwyznawców, wysyłanych wagonami bydlęcymi, jak na króla getta, Mordechaja I przystało został wyekspediowany wygodnym, eleganckim pullmanem do Auschvitz, gdzie podobno Żydzi wrzucili go żywcem do krematoryjnego pieca!

pzdr

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)