O dwóch takich co rozkradli Polskę…

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Nie da się zapomnieć zdjęcia zadowolonego Dyzia na tle mapy Europy, gdzie tylko Polska była w kolorze zielonym a cała reszta brązowa, niczym syberyjski ugór. Jest też inny dowód gigantycznego oszustwa, na które udało się nabrać sporą część społeczeństwa w trakcie spektakli pt. Zielona Wyspa z udziałem cudotwórcy ekonomicznego Dyzia i sztukmistrza z Londynu. To wspólne zdjęcie na tle tej mapy Dyzia wraz z Vincentem, czyli dwóch takich, co rozkradli Polskę. I to w bezczelny sposób: publicznie, przy obecności kamer wszystkich postępowych telewizji i jej redaktorów, piejących z zachwytu na widok mapy i dwóch kuglarzy…

Dziś te zdjęcia mogłyby posłużyć prokuraturze, jako dowody na bezczelne oszustwo dwóch takich, co w białych rękawiczkach rozkradli Polakę. Gdyby nie jedno „ale”. Jak bowiem stwierdził prezydent rozkradzionej Polski: "obecny kształt prokuratury, odrębność prokuratury w takim kształcie, jest w zasadzie dziedzictwem czasów stalinowskich"…

Dyzio wraz ze sztukmistrzem z Londynu mogą więc spać spokojnie, gdyż prokuratura ze stalinowskim dziedzictwem, nigdy nie pozwoli by Dyziowi i sztukmistrzowi z Londynu spadł włos z głowy tym bardziej, że sztukmistrz z Londynu jest łysy. Prokuratura z takim dziedzictwem może co najwyżej odrąbać rękę każdemu, kto na władzę Dyzia i Vincenta podniesie rękę. Prezydent, który nie grzeszy bystrością oczywiście nie zauważył , że „odrębność prokuratury w takim kształcie” choć jest dziedzictwem czasów stalinowskich – to jest dziedzictwem zaimplantowanym przez Dyzia w ramach reformy prokuratury, polegającej na rozdzieleniu z dniem 31 marca 2010 roku urzędu Ministra Sprawiedliwości i urzędu Prokuratora Generalnego. Dyzio więc sprytnie odświeżył dziedzictwo Stalina, zapewniając sobie, sztukmistrzowi z Londynu oraz całej armii złodziei bezkarność, by można było Polskę rozkradać w biały dzień….

Wychodzi więc na to, że oszuści będą mogli spokojnie przygotować następny spektakl dla gawiedzi, która nadal jest pod wrażeniem spektaklu pt. Zielona Wyspa. Co gorsza, na ten spektakl dali się nabrać władcy Europy, dając Dyzia za przykład świeżego spojrzenia na gospodarkę, obdarowując ekonomicznego dyletanta kilkunastoma kilogramami różnych medali i odznaczeń. Takoż i odznaczali najlepszego w dziejach Europy ministra finasów, za którego Europa uznała sztukmistrza z Londynu. Tymczasem dzisiaj - w zaciszu gabinetów premiera i ministra finansów szykowany jest spektakl pro- ekologiczny, pod roboczym tytułem: „Jak uprzątnąć gówno, które Dyzio, jego partia i partner koalicyjny zrobili, aby żyło nam się jeszcze lepiej ?”. Oczywiście chodzi tu o nowelizację budżetu, który Dyziowi i sztukmistrzowi z Londynu się nie dopina, choć sztukmistrz poukrywał pod dywanami ministerstwa, co tylko się dało ukryć.

Ten spektakl nie będzie jednak już tak radosny, jak dotychczasowe występy Dyzia i finansowego kuglarza w programie pt. Zielona Wyspa. Okazuje się bowiem, że trzeba będzie najpierw znowelizować ustawę o finansach publicznych, gdzie wymagane będzie zniesienie zapisanego w niej I progu oszczędnościowego wynoszącego 50 proc. PKB. Dyzio oczywiście liczy, że przy pomocy koalicjanta, który dzielnie przyłożył się do rozkradania Polski - uda się tak zmienić ustawę o finansach, aby można było nadal udawać, że jesteśmy Zieloną Wyspą. Polegać to będzie na „magii cyfr” przy pomocy których już tow. Gomułka zdołał udowodnić, że żyje nam się lepiej niż w „zgniłym kapitalizmie”. Na tej magii cyfr zbudowano potęgę ZSRR w czasach Stalina, udowodniając m.in. ciemnym masom, że robotnik radziecki zarabia więcej niż amerykański, gdyż wzrost płac w ostatniej pięciolatce wzrósł w ZSRR o 10 procent, podczas gdy w Ameryce tylko o 2 procent. Ale już wtedy przy pomocy liczydła dało się wyliczyć, że 10 procent od 10 dolarów to tylko jeden dolar, podczas gdy 2 procent od tysiąca – to 20 dolarów, czyli prawie dwa razy więcej niż cały zarobek radzieckiego przodownika pracy.

Już niebawem będziemy więc świadkami zadziwiającej żonglerki cyframi, z której wynikać będzie, że tak dobrze to nam nigdy nie było. A jak się już zmieni ustawę o finansach publicznych, to od razu będzie tu lepiej niż w Ameryce ! Nadal więc ministra Mucha będzie mogła sponsorować Madonnę i fundować członkom naszej i waszej partii darmowe bilety - przy pomocy niezależnego i samorządnego niczym prokuratura - Narodowego Centrum Sportu. Czyli kolejnego dziedzictwa Józefa Stalina….

Pozostanie tylko jeden w zasadzie problem do rozwiązania: skąd pożyczyć pieniądze, aby załatać dziurę w budżecie ? Przecież Grecy naszą hojną pomoc już przejedli, zaś członkowie naszej i waszej partii - obdzieleni premiami za 2012 rok, z pewnością nie zechcą dorzucić grosza do dziury budżetowej. W tej sytuacji, jedynym ratunkiem dla rządu cudotwórcy ekonomicznego Dyzia i sztukmistrza z Londynu pozostanie Lech Wałęsa. Bo jak wyznał sam bohater narodowy III RP - tylko w latach 1970-1972 wygrał w toto-lotka w sumie 35 tysięcy złotych ! Nawet małżonka naszego narodowego bohatera potwierdziła, że Wałęsa co zagrał – to wygrał ! Taki z niego szczęściarz….

Tak więc w zaciszu gabinetów obu dyletantów narodził się pomysł, żeby wysłać Wałęsę na Florydę, aby wygrał tam w amerykańskim Powerballu wszystko, co się tylko da - aby zapchać amerykańskimi dolarami dziurę, którą udało się Dyziowi i Vincentowi wydrążyć w polskim budżecie. A wygrać tam można sporo, czego przykładem jest wygrana w maju tego roku na Florydzie aż $590,5 mln ! Wałęsa może więc kolejny sezon na Florydzie zapisać złotymi zgłoskami, ratując budżet państwa, które stworzył wraz z Jaruzelskim. Wałęsa, który zawsze wygrywał jest więc ostatnią nadzieją dla Dyzia, który jeszcze nie przegrał….

Brak głosów