Lukier, lakier, wazelina i kiełbasa wyborcza…
Takiej propagandy to nawet najwięksi komuniści nie pamiętają. Zalewają nas tony europejskiego lukru; lakierowana jest już nie tylko trawa jak przy okazji wizyt naszego honorowego generała w jednostkach ludowego wojska polskiego, ale już wszystko, co tylko lakier przyjmie na siebie; wazelina wylewa się z odbiorników telewizyjnych a kiełbasa wyborcza tak zatruwa organizmy, że co słabsze organizmy zapewne do wyborów nie dociągną. Bo jak wiadomo – dzisiejsze wędliny wyborcze są gorsze od tych, co je za komuny rzucano na rynek z okazji świąt – w tym 1 Maja i 22 Lipca...
Wbrew zachwytom nad naszym członkostwem w UE - ten smutny fakt potwierdzają dietetycy. Od czasu naszego wstąpienia do Unii Europejskiej systematycznie spada jakość mięsa i wędlin na naszym rynku, choć zgodnie z cyklicznymi przemowami Tuska i Komorowskiego – jest coraz lepiej. Tusk wiadomo – malował kiedyś kominy, więc teraz lakieruje wszystko, co mu się rzuci na oczy. Zaś komuś, komu udało się wyrwać z przysłowiowej Ruskiej Budy – musi się wszystko podobać…
Co do tych europejskich kiełbas wyborczych, których nikt by za komuny nie kupił – ich gwałtowny spadek jakości wynika z faktu, że Unia dbając o nasze zdrowie nie narzuca żadnych norm w kwestii produkcji kiełbas, poza oczywiście tymi normami, których zadaniem jest zniszczenie polskiego przemysłu wędliniarskiego – przy pełnym poparciu naszego Wielkiego Przywódcy. Właśnie On – najlepszy Przywódca w okresie 1000-lecia państwa polskiego, a zarazem europejczyk - nie może przecież pozwolić na wędzenie wędlin w Polsce. Wiadomo - przez wędzenie Unia by się zawaliła. Dlatego już nie kupisz w III RP normalnej kiełbasy czy szynki, gdyż wszystko są to wyroby mięso-podobne. A tak się naśmiewali z tow. Gierka za wyroby czekolado-podobne. Gdyby komuna znała dzisiejszą technologię produkcji żywności oraz miała do dyspozycji taki aparat propagandowy jaki ma Tusk – trwała by do dzisiaj. A tak – musi udawać, że upadła….
Np. co trzeci sprzedawany w marketach produkt "mięsny" to parówka. Z czego się składa nasza kiełbasa wyborcza serwowana od najmłodszych już lat, czyli od dzieciństwa ? Ona się składa z tzw. MOMu, czyli mechanicznie oddzielonej masy mięsno-tłuszczowej z najtańszego surowca (m.in. kości, chrząstek, korpusów drobiowych i skóry), który w parówkach zastępuje chude mięso. W parówce są też zmielone skórki wieprzowe lub wołowe, które razem tworzą tzw. emulsję. Do tego półproduktu łopatami dodawane są substancje poprawiające kolor, konsystencję, smak i przedłużające trwałość produktu - jak np.fosforany i cytryniany, które powodują pęcznienie białka, przez co można dodać do parówek więcej wody. Ponadto, fosforany pogarszają wchłanianie wapnia, co jest niezwykle groźne dla dzieci, zaś azotyny wraz z solą tworzą tzw. sól peklowaną, która konserwuje wyrób, ale w organizmie przekształcane są w rakotwórcze nitrozoaminy. Dzięki odpowiedniej ilości przeciwutleniaczy – parówka po przekrojeniu nie szarzeje, zaś dziatwa spożywająca ten wyrób staje się bardziej rumiana. To nie jedyne składniki naszej parówki, która odzyskała wolność po 1989 roku i weszła do Unii w 2005 roku. Jest tam też błonnik – dodawany dlatego, by parówka była mniej galaretowata, za to bardziej włóknista – a poza tym: można błonnikiem zatuszować duży dodatek tłuszczu do produktu. Dla poprawienia konsystencji dodawana jest soja, białko sojowe i kasza manna. Dlatego tak często na etykietach znajduje się informacja, że nie tylko zresztą parówka może zawierać gluten.
Obok parówki – także kiełbasy są kwintesencją postępu, do którego zmierzamy pod wodzą Wielkiego Przywódcy i gajowego, który stał się Wielkim Łowczym, polującym na okazje, by wyrazić dumę i satysfakcję. Część kiełbas, podobnie jak parówki, zamiast mięsa zawiera kości, skórę i tłuszcz oraz substancje chemiczne poprawiające konsystencję, smak i zapach. Kiełbasy, których komponentem jest mięso, nie podlegają jakimkolwiek normom i rygorom – oprócz oczywiście nadchodzącego zakazu wędzenia. Przykładowo: kiełbasa śląska (kiedyś produkowana ze ściśle określonej ilości mięsa danego gatunku) dzisiaj - w zależności od producenta może się składać z mięsa wieprzowego i wołowego oraz drobiowego. No i oczywiście ze zwiększonej ilości wody. Za komuny, którą szczęśliwie obaliliśmy normy zakładały, że do 100 kg mięsa z przyprawami nie dodaje się więcej niż 15 l wody. Dzisiaj producenci dolewają nawet 100 l wody zwiększając objętość gotowego produktu i zmniejszając tym samym udział mięsa w wędlinach. W ten oto postępowy sposób powstają wysoko wydajne szynki. Ponieważ jednak taki produkt traci apetyczną barwę, smak i konsystencję, trzeba go nafaszerować kolejnymi substancjami chemicznymi, np: fosforanami, karagenem lub gumami roślinnymi (poprawią trwałość produktu); glutaminianem sodu (polepsza smak); azotynem sodu (konserwuje); barwnikami, które nadają skórce i wnętrzu szynki piękny kolor. Kiedyś funkcję tą spełniało zacofane wędzenie, podczas gdy dzisiaj szynkę nastrzykuje się lub zanurza w barwnikach, które są też rozpylane na produkcie, żeby wyglądał jakby był wędzony….
Szczytem postępowej europejskości jest pasztet. Popularne pasztety i pasztetowe przygotowywane są z tzw. homogenatów, czyli produktów uzyskanych po zmiażdżeniu i roztarciu tkanki roślinnej lub zwierzęcej, w skład których wchodzi tkanka mięśniowa, łączna, kostna i chrzęstna. Do pasztetów dodaje się dużą ilość tłuszczu oraz barwniki, oraz wypełniacze w postaci bułki tartej i kaszy manny. Skład pasztetów porównywano ze składem karmy dla psów w puszkach. Okazało się, że większą wartość odżywczą ma karma dla psów, która w przeciwieństwie do pasztetów , nie zawiera MOM. Jest więc niewątpliwe, że nasi czworonożni przyjaciele z całego serca popierają nasze wejście do UE. Tylko patrzeć, jak uzyskają prawo do głosowania…
Za to my - nafaszerowani substancjami chemicznymi, zawartymi w kiełbasach wyborczych naszych postępowych i proeuropejskich partii – mamy możliwość zasiadania przed telewizorami (trudno dostępnymi za głupiej komuny, która nie doceniała roli telewizji w szerzeniu propagandy), by z dumą i uzasadnianą satysfakcją spożywać codzienne tony lukru, które nie mogą nam bardziej zaszkodzić niż nasze europejskie wędliny. Skoro duża zawartość soli w wędlinach (pochodzących z solanki) jest przyczyną powstania nadciśnienia tętniczego i problemów z sercem, to lukier zawarty w przemowach Wielkiego Przywódcy i Wielkiego Łowczego jest zaledwie odpowiedzialny za otyłość, wysoki poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi oraz zmiany miażdżycowe. Bo nie wspomniałem, że azotyny zawarte w naszych europejskich wędlinach przyczyniają się do powstania raka żołądka i jelita grubego. Zaś fosforany powodują niewydolność nerek, zwiększają zachorowalność na raka płuc, przyspieszają procesy starzenia się, zmniejszają gęstość kości, co sprzyja osteoporozie. Tak więc – nawet nie paląc papierosów można spokojnie umrzeć w naszej postępowej Europie na raka płuc, spożywając wędlino-podobne wyroby. Zawarty w nich glutaminian sodu trzykrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia nadwagi, przyczynia się do nadpobudliwości, może doprowadzić do zaburzeń hormonalnych, uszkadza siatkówkę oka, może być przyczyną tzw. syndromu chińskiej restauracji: zawrotów głowy, palpitacji serca, niepokoju i potliwości…
Widząc więc w telewizji ciągle podekscytowanego posła Stefana, czy też zawsze spoconego Miśka Kamińskiego wiemy, że idziemy słuszną drogą postępu. Nam nie przeszkadzają już wiadra wazeliny w programach takich wazeliniarzy partyjnych jak MO, red. Janina, czy Pavka Morozow naszych czasów, gdyż wiemy, że o to właśnie walczyliśmy ! O to, by ze 100 kilogramów deficytowego mięsa zrobić dzisiaj 300 kilogramów pachnących i różowiutkich parówek, kiełbas i szynek. O to, by lukier – pomieszany z wazeliną wylewał się z ekranów telewizji – pod stopy Wielkiego Przywódcy i Jego Pomazańca…
Nieco starsi czytelnicy pamiętają, że komuna padła także z tego powodu, że partia nie potrafiła tak jak Unia - z tony żywca zrobić trzy tony pachnących, apetycznych wyrobów wędliniarskich. Zacofana PZPR zmuszona była podwyższać ceny tych wyrobów, podczas gdy dzisiaj wystarczy zmiażdżyć kości, chrząstki i skórę, dodać tyle samo wody do kolejnej tony chemicznych wypełniaczy i ulepszaczy oraz barwników i chemicznych środków zapachowych, by system nie tylko trwał, ale umacniał się. Temu służy właśnie lukier, lakier i wazelina – produkty, których zastosowanie za komuny było nieporównywalnie mniejsze, niż za rządów Wielkiego Przywódcy i Jego Pomazańca. Lukier, lakier i wazelina skutecznie przykrywają prawdę o „bezpiecznej Polsce w bezpiecznej Europie”. Bo skoro jest tak dobrze, to dlaczego w tym kraju dzieci się nie rodzą, a młodzi ludzie masowo opuszczają krainę z kiełbas wyborczych słynącą ?
Ale już za chwilę masy obywatelskie słyszą odpowiedź z ekranu telewizji: za komuny trzeba było z tego kraju uciekać, podczas gdy dzisiaj – można uciec całkiem oficjalnie i nawet wrócić na urlop bez obawy, że nas zamkną ! Starzy komuniści zapewne plują sobie w brody, że tego nie wymyślili. Gorycz porażki osładza im fakt, że przecież komuna wcale nie upadła ! Ona ma godnych następców, odbudowujących nasz wspólny kołchoz, skoro karmione chemikaliami społeczeństwo zdołano nie mniej ogłupić niż za czasów, gdy także budowano postęp. A także bezpieczną Polskę w bezpiecznej rodzinie krajów socjalistycznych…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2963 odsłony
Komentarze
re
4 Maja, 2014 - 17:14
pozdrawiam
Dobosz
@Kapitan Nemo
4 Maja, 2014 - 19:02
Jako że z faktami się nie dyskutuje, więc nie będę polemizował z tą, ze wszech miar celną, analizą sytuacji na polskim rynku "mięsa i propagandy".
`Jedynie pozwolę sobie na drobną korektę informacji zawartych w zdaniu:
"Tusk wiadomo – malował kiedyś kominy, więc teraz lakieruje wszystko, co mu się rzuci na oczy ..."
A mianowicie: Jak wiadomo ... Tusk nie malował tych kominów, gdyż z reguły nie był w stanie tego robić a i na trzeźwo prawdopodobnie wykluczał to dodatkowo lęk wysokości. On w spółdzielni "Świetlik" pełnił rolę "zopatrzeniowca" i poszukiwacza zleceń. Stąd, rzadko trzeźwiał, bo w tamtych czasach wiele tego typu interesów należało "oprzeć o stół", obalając parę flaszek z jakimś kierownkiem. I tu być może wykuwała się jego zdolność do kadzenia/lakierowania ... :)
"..."Donald Tusk, zanim dołączył do spółdzielni "Świetlik", redagował Teczki Haftu Kaszubskiego i sprzedawał drożdżówki w tunelu gdańskiego dworca.
Do spółdzielni w 1983 roku trafił także Donald Tusk.
- "Kwalifikacje do pracy w "Świetliku" miałem odpowiednie. Tak jak oni byłem nielegalny, grałem w piłkę i potrafiłem wypić. To wystarczało na początek" - relacjonował Tusk."
http://normalny.neon24.pl/post/59414,tragikomedia-od-ochlaptuska-do-premiera-tuska
Pozdrawiam
1normalnyczlowiek
AUTOR
4 Maja, 2014 - 21:11
SERDECZNE POZDROWIENIA I PODZIĘKOWANIA ZA TEKST
Aleksander Szumanski
a co ?
4 Maja, 2014 - 22:49
z niezapomnianym salcesonem ? salcesonem tzw. marmurkiem
Cyprian Kamil Norwid - poeta
4 Maja, 2014 - 22:52
Cyprian Kamil Norwid - poeta i patriota.
„Gorzki to chleb jest polskość…”
„Ojczyzna – to wielki zbiorowy obowiązek.”
„Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem.”