Jak zrobić karierę zawodową w III RP ?

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Truizmem jest twierdzenie, że w buntustanie pt. PRL a teraz III RP, nie dało się i nie da zrobić żadnej kariery, a więc i pieniędzy – bez układów i dobrego nazwiska. Jest to szczególnie widoczne dzisiaj, gdy bezrobocie wśród absolwentów szkół wyższych wzrosło o blisko 30 proc. w stosunku do ubiegłego roku. W marcu zaledwie 0,7 proc. z wszystkich propozycji w urzędach było skierowanych do absolwentów szkół wyższych, a blisko jedna trzecia były tylko propozycją stażu. Nic dziwnego, że aż 80% absolwentów zamierza opuścić Polskę, co wcale nie poprawi sytuacji pozostających w buntustanie desperatów, oczekujących na spełnienie się cudu gospodarczego Donalda Tuska, po którym wszystkim będzie się żyło lepiej.

Jest jednak jedna i jedyna możliwość zrobienia kariery na Zielonej Wyspie Donalda Tuska: trzeba nazywać się Tusk. Mając takie nazwisko, drzwi do kariery w III RP stoją otworem, czego przykładem jest syn premiera, który właśnie został pracownikiem Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Przedtem, Michał Tusk zatrudniony był w reżimowej "Gazecie Wyborczej", jako dziennikarz (?). Teraz ma się zajmować ważnymi sprawami, bo kontaktami z przewoźnikami - ale już na ciepłej, państwowej posadzie !

Tak więc wszystkim Tuskom żyje się w III RP lepiej, czego mam przykład kolejny, spoza rodziny Tuska. Przecież już w poprzedniej kadencji Sejmu, niejaki Łukasz Tusk (27 lat z zawodu, tapicer), został posłem tylko dlatego, że nazywał się tak jak szef PO !  - Gdybym nazywał się Tusk, to miałbym łatwiej – powiedział Super Expressowi Mateusz Grędziński (27 l.), mieszkaniec Warszawy, który od dwóch lat nie może znaleźć pracy. Ale tę oczywistą prawdę zna każdy, kto mieszka w buntustanie pt. III RP, gdzie każdy, kto ma odpowiednie nazwisko zrobi karierę. Z nieodpowiednim nazwiskiem karierę zawodową można zrobić jedynie na zgniłym Zachodzie – chyba, że posiadamy nazwisko Brzęczyszczykiewicz, z czym mogą być pewne kłopoty i na Zachodzie.

Super Express sugeruje młodym Polakom jedyne, możliwe wyjście: trzeba postarać się o zmianę nazwiska na Tusk. W tym celu trzeba iść do Urzędu Stanu Cywilnego. - Należy ze sobą zabrać odpis aktu urodzenia, dowód osobisty oraz napisać wniosek o zmianę nazwiska z uzasadnieniem. W tym wniosku można zaproponować nowe nazwisko. Należy także zapłacić 37 złotych i czekać na decyzję. W przypadku odmowy można odwołać się do sądu - informuje pracownik wydziału zmiany imion i nazwisk w Warszawie.

Sytuacja w naszym postępowym buntustanie weszła zatem na nowy, wyższy poziom postępu w porównaniu z okresem minionym. Za głębokiego PRL-u wystarczyło mieć tylko dobre imię, jak np. Włodzimierz (od Lenina), czy Konstanty (od Rokossowskiego), by już liczyć na to, że będzie się nam żyło lepiej. Ktoś, kto miał wtedy właściwe nazwisko, jak na przykład Moskwa (a był taki peerelowski kacyk), to przeżył w dobrobycie wszystkie okresy błędów i wypaczeń. Bo z Moskwą nikt nie odważył się zadzierać. Skoro jednak za Tuska nie ma błędów i wypaczeń – warto przemyśleć zmianę nazwiska. Nawet na nazwisko Bruksela, jeśli liczymy na stanowisko w strukturach unijnych...

Na krajowym gruncie, najwyższe w cenie jest jednak nazwisko Tusk, lecz oczywiście nie każdy Tuskiem zostanie, gdyż w urzędach stanu cywilnego mają określony limit Tusków, w związku z dużym zainteresowaniem zmiany nic nie znaczącego nazwiska na nazwisko znaczące. Ale i z nazwiskiem Grad, czy Rostowski też można liczyć na zrobienie kariery zawodowej. Wprawdzie nie takiej, jaką zrobił tapicer Tusk, ale zawsze…

Słyszałem o zatrudnieniu bezrobotnego absolwenta o nazwisku Rostowski w prywatnym banku. Na pytanie kadrowej: „Przepraszam, że zapytam….Czy pan jest z rodziny pana ministra finansów ?” – sprytny bezrobotny odpowiedział: „Proszę pani. Rodzina jest rodziną, a praca pracą !”. Stanowisko otrzymał tego samego dnia !

Jest też inny, za to pewny sposób na uzyskanie zatrudnienia i to na samym topie korporacji, czyli uzyskanie zatrudnienia lepszego, niż je otrzymał 30-letni synek Tuska. Np. stanowisko dyrektora ds. marketingu lub ds. kontaktów z przewoźnikami. Ten sposób wymaga jednak sporych zabiegów, aby uzyskać spotkanie z samym premierem. Na przykład – pod pozorem ujawnienia ważnej tajemnicy o Kaczyńskim, którą przekazać możemy tylko samemu premierowi. Dzień przed umówionym przez rzecznika Grasia spotkaniem z premierem – koniecznie musimy się spotkać z prezesem (właścicielem) dużej korporacji, w której zamierzamy objąć stanowisko dyrektora ds. marketingu lub ds. kontaktów z przewoźnikami. Szefa korporacji możemy dorwać nawet w windzie, proponując mu swoją osobę na wymarzone stanowisko. Koniecznie musimy być ubrani w garnitur, mieć ze sobą starannie wykonaną wizytówkę, którą wręczymy prezesowi w czasie jazdy windą, oraz starannie przygotowany tekst rozmowy: - Dzień dobry panie prezesie. Przepraszam, że zwracam się do pana w tym miejscu, ale ze względu na pana obowiązki, trudno mi było spotkać się z panem w biurze (rzeczywiście, przedtem wielokrotnie usiłowaliśmy zaaranżować spotkanie przez Sekretariat Prezesa). Otóż chciałbym zaoferować panu swoją osobę na funkcję Dyrektora ds. marketingu lub ds. kontaktów z przewoźnikami. Zresztą pan prezes będzie najlepiej wiedział, jakie stanowisko dyrektorskie będzie najbardziej odpowiednie dla mnie. Mogę pana zapewnić, że tej nominacji nie będzie pan żałował, gdyż mam nie tylko niezbędne wykształcenie, ale i kontakty, jakich nikt nie ma w pańskiej firmie…” – Tu wręczamy wizytówkę prezesowi.

Zaintrygowany prezes(myśląc, że ma do czynienia z funkcjonariuszem WSI) zapyta nas: „A jakie to specjalne kontakty pan posiada ?”. Wówczas odpowiadamy bez skrępowania: „No cóż, panie prezesie…Jestem przyszłym zięciem pana premiera Tuska, który może do pana prezesa w tej sprawie zadzwonić. Czy mógłbym prosić pana prezesa o wizytówkę ?”  Żaden z prezesów nie odmówi nam przekazania wizytówki na wieść, że zadzwoni do niego sam premier...

Z kolei na spotkaniu z premierem w dniu następnym mówimy, że szalejemy za jego córką Kasią, z którą chcemy się ożenić. Zapewniamy premiera, że jego córeczce zapewnimy dostanią przyszłość, gdyż właśnie oczekujemy na nominację na stanowisko dyrektora ds. marketingu lub ds. kontaktów z przewoźnikami w znanej wszystkim korporacji (tu wymieniamy nazwę firmy). "Jeżeli pan premier zechce sprawdzić prawdziwość moich słów – proszę zadzwonić do pana prezesa firmy” – tu wręczamy premierowi, otrzymaną od prezesa wizytówkę. Żeby pozostawić premiera w dobrym nastroju – na koniec rozmowy ujawniamy, że nasz zmarły wuj Stachu – lekarz psychiatra – leczył obu Kaczyńskich na schizofrenię.

Nasze zatrudnienie w wielkiej korporacji jest pewne na 100 procent. Telefon z Kancelarii Premiera w sprawie potwierdzenia nic nie znaczącego nazwiska sprawi, że prezes wielkiej korporacji potwierdzi, że właśnie dzisiaj zarząd korporacji postanowił nas zatrudnić na stanowisku dyrektora ds. bardzo ważnych. Bo telefon z Kancelarii Premiera jest dla wielkiej korporacji dowodem uznania i przepustką do kontraktów rządowych.

P.S. Zapomniałem dodać, że zdobycie atrakcyjnego zatrudnienia „na zięcia Tuska” uda się tylko jednej osobie. Nazwisko szczęśliwca poznamy z tabloidów, przy okazji relacji ze ślubu Katarzyny Tusk.

Brak głosów

Komentarze

Tego nie wymyśliłby Dyzma, Nikodem Dyzma :)
POlszewia w pigułce i 10 za poprawę mojego humoru.

germario

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

germario

POLSKOŚĆ to NORMALNOŚĆ !!!

#247190

Facet sypie się coraz bardziej. Kłębek nerwów - niebawem może odwalać zaszczytną rolę kozła ofiarnego.
A wtedy kolejne 37 złotych w plecy.
Bo z nazwiskiem Tusk nie zatrudni nikt.
Nawet na cmentarzu, choć zdawałoby się, że potencjalne referencje całkiem niezłe - taki premier to "mokry sen" grabarzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#247211

Czy próbowałeś wykorzystać choć jedną ze swoich propozycji?.Chyba nie,bo na portalu byłbyś niewidoczny.Muszę jednak przyznać,że scenariusze Twoich propozycji są znakomite.

Vote up!
0
Vote down!
0
#247225

A rodzice nie dali mi nawet imienia Włodzimierz lub Konstanty. Podobnie jak dzisiaj – wtedy nawet nie zapisałem się do postępowej partii, dzięki której mógłbym dziś zasiadać w ławach poselskich, obok tow. Millera lub obok Konstantego Myszkiewicza.

Dlatego chciałbym ustrzec młodych ludzi przed błędami młodości, przedstawiając rozwiązania w sytuacji nie do rozwiązania.

Pozdrawiam wszystkich !

Vote up!
0
Vote down!
0
#247250

Zwłaszcza fragment o prezesie jest inspirujący.

Vote up!
0
Vote down!
0
#247232

ja jednak wolwłabym jeść suchy chleb niż przywdziać to zhańbione nazwisko. Zresztą nadchodzą czasy, że wszystkie "tuski" będą się chować po kątach i nie ujawniać swego nazwiska.

Vote up!
0
Vote down!
0
#247290