„Bezwzględne zaufanie” do Tuska, czyli Doing Propaganda 2011

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Humor i satyra

To skandal, że posłuszne Tuskowi media nic nie mówią o „głębokich reformach” rządu Tuska, które postępowa partia PO wraz z wiernym koalicjantem PSL przepychają kolanami przez Sejm i Senat. Nie po to przecież Tusk „odpolitycznił” media, by te przemilczały sukcesy Tuska i jego rządu, z którymi „nie potrafimy się przebić do opinii publicznej" - jak pisze w "Gazecie Wyborczej" „Głęboki Reformator – Tusk Donald.

Bo właśnie Bank Światowy ogłosił ranking „Doing Business 2011”, gdzie jak byk, czyli z angielska „bull” stoi napisane, że Polska znalazła się na zaszczytnym 70.miejscu, tuż za takimi potęgami gospodarczymi, jak Namibia, Białoruś, Ghana, czy wyspy Samoa. Dlaczego sukces Zielonej Wyspy pomija milczeniem taka Olejnik, Rymanowski czy też Lis – nie wiadomo, chociaż…

A przecież lewa ręka Tuska, czyli poseł Szejnfeld, a zarazem przewodniczący Komisji Przyjazne Państwo gości codziennie we wszystkich programach radiowych i telewizyjnych, głosząc chwałę „głębokiej modernizacji”, dokonywanej przez rząd Tuska, choć żaden z żurnalistów nie jest w stanie dowiedzieć się, dlaczego w ułatwieniach dla biznesu - Polski nie znajdziesz w gronie najlepszej dziesiątki, która odnotowała najszybszy postęp. Dodam, że tej dziesiątce przewodzi Kazahstan, tuż przed Rwandą …O dziwo, w 10-ce najlepszych krajów w ułatwianiu robienia biznesów w 2010 roku znalazły się także Węgry, które kierowane są przez „prawicowo-nacjonalistyczny” rząd Viktora Orbana, nad czym płaczą nasze media.

Wiadomo jednak, że nasz postępowy rząd nie po to zredukował dotacje dla partii, żeby teraz ułatwiać robienie biznesu wszystkim, a nie tylko Rychowi czy Misiakowi. Bo z czego by wyżyła nasza postępowa partia i co byśmy zrobili bez Tuska i Platformy ? Oddali rządy prawicowym nacjonalistom, jak Węgrzy ? To się po prostu w pale nie mieści...

A pały będą potrzebne, gdyż z „reformatorskimi” zabiegami Tuska i Platformy, już wkrótce zetrą się górnicy z „Solidarności”, którzy nie chcą podzielić losu „zreformowanych” przez Tuska stoczni. Mamy więc do czynienia z wyścigiem czasu. Z jednej strony czeka Bul-Komorowski z baterią piór marki Waterman, by podpisać gorące jeszcze ustawy o nacjonalizacji składek OFE i przekształceniu szpitali w lodziarnie, z drugiej zaś – na Warszawę nadciągają już bandy emerytów i górników. Dlatego Tusk, niczym Kadafii mobilizuje wierne mu oddziały do ostatecznej walki o „reformy”.

Właśnie dzisiaj Tusk podziękował politykom Platformy za "bezwzględne zaufanie", które jemu i całemu przywództwu partii okazali podczas piątkowego wyjazdowego posiedzenia klubu Platformy w podwarszawskiej Jachrance. Zatem wszyscy zwolennicy nacjonalizacji i tworzenia lodziarni powinni okazać Tuskowi „bezwzględne zaufanie”, tak jak lud Libii okazuje je Kadaffiemu. Właśnie na dzień 1 kwietnia planowany jest wielki wiec poparcia dla Tuska pod jego kancelarią, pod hasłem „Nie róbmy biznesu – róbmy propagandę!” .

Bo już wszystkim postępowym siłom w tym kraju wiadomo, że w Banku Światowym zagnieździli się wrogowie Platformy, którzy przy pomocy kłamliwych rankingów, usiłują podważyć „bezwzględne zaufanie” do Tuska i jego reformatorskich zapędów. Zapewne z tego względu, nasze postępowe media: te Lisy, Olejniki i Rymanowskie - nie cytują pro-pisowskiej organizacji, skupiając się raczej na codziennym „Doing Propaganda”. A w tym rankingu Polska odnotowała kolejny sukces w 2010 roku, plasując się wprawdzie nadal za Białorusią i Koreą Północną – ale już przed Kubą ! Pisze o tym prasa Jamajki, której z braku czasu nie jest w stanie cytować p.rezydent.

Bo to na barki p.rezydenta spada powodzenie kolejnych sukcesów pryncypała Tuska, gdyż będzie musiał z szybkością chińskiego super-ekspresu złożyć swoje podpisy na przepychanych przez Sejm ustawach. A jest to wyzwanie nie lada, gdyż p.rezydent musi skonfrontować z panią od polskiego (którą ostatnio zatrudnił, jako swojego doradcę), czy swoje nazwisko pisze się przez „o”, czy też przez „ó”. Brak pani od polskiego spowodował, że przygotowany wcześniej przez p.rezydenta tekst - przy wydatnej pomocy Pierwszej Damy, która także złożyła pod nim swój podpis w Ambasadzie Japonii – zrodził poważne konsekwencje dyplomatyczne.

MSZ Japonii zastanawia się bowiem, co oznaczało wyrażenie „bulu” przez p. rezydenta III RP i czy czasami p.rezydent III RP nie chciał swoim „bulem” obrazić Japończyków? Albo też ich postraszyć „bulem”, czyli z angielska bykiem, tylko bez jednego „l” ? Bo jak zostałby przyjęty "bul" na szarfie wieńca, ustawianego przez prezydenta jakiegoś kraju, przy grobie Nieznanego Żołnierza – aż strach pomyśleć… Japonia przy całej tragedii tsunami musiała jeszcze doznać despektu ze strony Zdobywcy Korony Himalajów - czyli naszego, rodzimego półanalfabetę…

A może p.rezydent w zapale reformatorskim, zreformował nam już język polski, z czego robimy sobie jaja, niczym z całej tej lodziarni Tuska?

Brak głosów