Komando Kiszczaka
koniec października/początek listopada 1984
- No, to tutaj. Bierz szczotki i idziemy.
- Skąd wiesz, że dobrze trafiliśmy? Pełno tu tych bunkrów.
- Mam na planie zaznaczone, o, popatrz.
- To czemu od razu nie mówisz? O, jakie wielkie drzwi...
- Czekaj, nie szarp, klucze mam.
- Zamknięte?
- A niby jakie miało być? Dobra, otwieramy...
***
- Śmierdzi, jakby tu po kątach szczali.
- Bo pewnie szczali. Poświeć tam... O, jest włącznik.
- Słabe te światło.
- Damy radę... Eh, popatrz, ślady krwi do samych drzwi.
- Uważaj, nie wleź w to. Sypię proszek, a ty rozciągnij szlauch.
- Dobrze, że przywieźliśmy tan baniak nyską, bo tu z wodą chyba ciężko.
- No...
***
- Korytarze czyste, jeszcze tylko to pomieszczenie duże.
- Jeszcze tylko?! Chyba aż? Patrz na te plamy. Na korytarzu to kropeczki były!
- Nie narzekaj, tylko robimy. Praca to podstawa, prawda?
- Tak jest! Ale zwykłym proszkiem tego nie ruszymy. Już całkiem pozasychało.
- Mam tu, popatrz, taki nowy środek od imperialistów. Specjalnie na dzisiaj.
- A to warto tyle zachodu? Kto by po takim bunkrze łaził?
- Widać warto. Nie nam zadawać pytania. Pamiętaj, że jak jesteś zbyt ciekawski to... sam widzisz co.
- Widzę.
- No, to szoruj.
***
- Środek może imperialistyczny, ale nie lepszy od naszych. Nic nie schodzi.
- To przez tą betonową podłogę. Stara jest, krew wsiąknęła... Eh, z kafelkami już byśmy dawno byli po robocie.
- A mebli nie ma?
- Skąd wiesz, że jakieś były?
- Nie wiem, tak sobie myślę...
- Ty za dużo nie myśl! Już ci mówiłem. A meble pewnie zabrali, jak wszystko stąd. No, szoruj, szoruj, towarzyszu...
- A co z tymi kamieniami?
- Jakimi kamieniami?
- Leży tam kilka w kącie. Mniejsze, większe.
- Hm... Do wiadra, a potem gdzieś je wyrzucimy. Chyba tu nie mają leżeć.
***
- Uff... Natyrałem się jak pies.
- No, narobiliśmy się, towarzyszu. Ale najważniejsze, że wszystko elegancko wyczyszczone.
- Można by teraz żreć z tej podłogi.
- Tak. Gdyby ktoś chciał. Albo musiał.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1055 odsłon