Czy to jeszcze sztuka, czy już pornografia?
Zainteresowanie mediów wzbudziło przerwanie przez grupkę około 20 widzów przedstawienia „Do Damaszku” w reżyserii pana Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Jedni stają po stronie widzów drudzy wręcz przeciwnie. Pewne jest jednak, że to wydarzenie bez precedensu w historii jednego z najstarszych polskich teatrów.
Prawdopodobnie zdarzenia w krakowskim teatrze nie były spontaniczną akcją zniesmaczonych widzów, a stały za nią osoby niechętne dyrektorowi i jednocześnie reżyserowi spektaklu. Pewnie przedstawienie nie odbiegało jakoś dramatycznie od standardów, które zostały ostatnio przyjęte przez polskich reżyserów. Przecież kopulacja i golizna na scenie już nikogo nie dziwi. Co więcej stały się one stałym elementem zarówno teatralnych przedstawień, jak i filmów. Być może głos oburzonych widzów krakowskiego teatru wreszcie spowoduje dyskusje o jakości sztuki w naszym kraju. Wątpię jednak, aby cokolwiek się zmieniło, przecież cały świat idzie w tym kierunku, a my zawsze musimy ślepo naśladować innych. Epatowanie golizną, promowanie dewiacji jest przecież wyrazem postępu. Może posadę straci pan Klata, który stanie się po prostu kozłem ofiarnym.
Ja naprawdę rozumiem, że człowiek nie zaczyna się od pasa w górę, oczywiście, że nieraz subtelne sceny erotyczne podnoszą wartość filmu. Niestety poziom niektórych filmów jest tak dramatycznie słaby, że pikantne momenty są jedynymi, które po wyjściu z kina pamiętają widzowie. Do dziś pamiętam, gdy ze snu podczas projekcji filmu pt. „Stara baśń. Kiedy słońce było Bogiem”, wyrwały mnie okrzyki szkolnych kolegów, którzy w ten sposób wyrazili swój zachwyt nad nagim ciałem pani Katarzyny Bujakiewicz. Jednak obecne filmy nie mogą istnieć bez coraz odważniejszych scen seksu. Wszystko ma swoje granice, dobry smak również. Niestety zostały one dawno przekroczone. Większość reżyserów mogłaby przejść do branży filmów pornograficznych i zamiast marzyć o Oskarach, walczyć o statuetkę AVN Awards. Filmy pana Larsa von Triera już przekraczają tą cienką granicę…
Często aktorki po pracy nad chorymi filmami przez bardzo długi czas dochodzą do siebie, że tylko wspomnę przypadek pani Iwony Petry, która występ w filmie pana Andrzeja Żuławskiego pt. „Szamanka” przepłaciła ogromnymi problemami ze zdrowiem psychicznym, a jest to niestety jeden z wielu przykładów.
Pół biedy jeśli gorszące sceny docierają do nas w filmach, które zostały stworzone w Hollywood. Można najzwyczajniej w świecie szerokim łukiem omijać kina, w których akurat takie obrazy są wyświetlane. Gorzej jeśli do gorszących scen dochodzi w teatrze, który jest finansowany z budżetu państwa, czy też w filmach, które dofinansowane są ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wbrew własnej woli wspieramy wtedy ten kicz i tandetę.
Dzisiejsza sztuka filmowa i teatralna idealnie koresponduje z promowanymi w polskojęzycznych mediach, zachodnimi wzorcami. Niestety rewolucja seksualna, jak każda rewolucja uczyniła wielkie szkody. Seksualność człowieka przestała być jego prywatną sprawą. Nagość i seks jest obecna w sferze publicznej, w tak wielkim stopniu, że coraz większa liczba osób odczuwa dyskomfort, czego wyrazem być może był protest widzów w krakowskim teatrze.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1850 odsłon
Komentarze
Witam
16 Listopada, 2013 - 11:20
Kazek
Kazek