Janowicz ważniejszy niż pogrzeb śp. Kaczorowskiego

Wczorajsza nieobecność przedstawicieli najwyższych władz na pogrzebie prezydenta Kaczorowskiego, słusznie nazwana została skandalem. O ile premier Tusk jest usprawiedliwiony, o tyle brak Radosława Sikorskiego oraz prezydenta Komorowskiego musi oburzać. Wszyscy pytali gdzie jest prezydent? Sikorskiego szukać nie trzeba było, był na twitterze.....

Dziś wyjaśniła się zagadka nieobecności prezydenta. Prezydent był zajęty dzwonieniem do Jerzego Janowicza...

Po sobotniej konferencji prasowej z udziałem Polaka, który zdobył serca publiczności ekspresyjnym zachowaniem po spektakularnych wygranych, okazało się, że z Janowiczem kontaktował się sam Bronisław Komorowski. - Nie jestem pewien, czy mogę odpowiedzieć na to pytanie, ale prawdopodobnie tak - powiedział z uśmiechem łodzianin pytany o to, czy faktycznie telefonowała do niego głowa państwa.

Awans do finału turnieju tenisowego, okazał się ważniejszy niż pogrzeb prezydenta Polski. Turniejów tej rangi jest w sezonie wiele...Prezydent Komorowski poczuł się związany z sukcesem Janowicza z którym żadnego związku nie miał. Ba, jestem przekonany że w piątek w ogóle nie wiedział kto to jest. Natomiast prezydent nie uznał za stosowne przyjść na powtórny pogrzeb prezydenta Kaczorowskiego. Pogrzebu tego "doczekaliśmy się" ponownie z powodu błędu urzędnika państwowego, urzędnika państwa którego głową jest Komorowski....Pogrzebu na który po raz wtóry musiała czekać wdowa po śp. Kaczorowskim, wdowa która poparła kandydaturę Komorowskiego w wyborach prezydenckich.

Prezydent Komorowski twierdzący iż państwo zdało egzamin (jeśli chodzi o Smoleńsk), jakoś nie chciał wziąć udziału w ilustracji "zdanego egzaminu" jakim był pogrzeb śp.prezydenta Kaczorowskiego. W tym czasie był przecież mecz wagi państwowej w półfinale turnieju tenisowego....

To właśnie ilustracja działania naszych państwowych organów. Co tam "jakiś" pogrzeb, "jakiegoś" prezydenta. Co tam jakiś gazoport-ważne by haratnąć w gałę, zadzwonić do tenisisty, być poklepanym po plecach.

Takie "poważne" mamy państwo, takie "poważne" mamy władze.