Dziadku, wyciągnij mi knebel!
Nie jestem babcią, której schowano dowód, ale na dziadka już bym się nadał. Z każdym rokiem, cholera, coraz bardziej. Póki co, dowód trzymam przy sobie i byle małolat z kieszeni go nie wyciągnie. Swoje wiem, w tym także na kogo mam głosować, ale co zrobić, żeby młodym przemówić do rozumu jeszcze nie wiem, choć to i owo chodzi mi po głowie. Wiem już, że świata nie zbawię, więc świat sobie daruję, ale jego najmłodszy kawałek leży mi na sercu.
„Młodzież jest głupia, kształcimy idiotów, ten jest niewyuczalny, a tamta tylko przychodzi do szkoły by pokazać dekolt”. Kto to mówi? Młodzież? Słyszę to codziennnie od starych pryków i pryków w średnim wieku, którzy zapomnieli jacy byli kiedy byli młodzi.
O nie! Nie dam się wkręcić i z góry ostrzegam, że zarzut o próbie podlizywania się młodym z góry odrzucam i nie podejmę dyskusji. Oni są dokładnie tacy sami jak my byliśmy w ich wieku – mądrzy i głupi, dobrzy i źli, i to w tych samych proporcjach wspólnych dla naszej i ich generacji. Więc o co chodzi? Dlaczego nie chcą być z nami?
No, właśnie. To jest pytanie. A dlaczego niby mają chcieć? Jaką my dla nich mamy ofertę? Że trzeba żyć uczciwie i po bożemu? Że wiedza otwiera nowe perspektywy? Bullshit! To są teksty dla nas, którym łatwo powiedzieć, że banda cwaniaków zniszczyła nasze marzenia o sprawiedliwej Ojczyźnie. Nam łatwiej, bo przecież przecież wygodnie powiedzieć, no cóż, jestem jaki jestem, ale żyję uczciwie, a tamci na górze są wszystkiemu winni. Im nie – oni chcą spróbować nie słuchać rodziców, bo w tym wieku przecież imperatywem jest ... by rodziców nie słuchać. Czyż nie tak? Czy my byliśmy inni?
To, że żyją osobno ( to znaczy – nie z nami) jest wyłącznie naszą, starszych, winą. Nie mam zamiaru wymyślać sposobów by ich do nas przyciągać. Przyjdą sami, kiedy zobaczą, że u nas jest przestrzeń wolnej wypowiedzi, że o ich problemach mogą sami mówić, że ktoś chce ich słuchać. A wiecie, kochani, wy 40+, jak się to odbywa? Odbywa się tak:
Znam szkoły, w których skretyniali, przerażeni o utratę pracy „pedagodzy” boją się nie postawić jedynki, bo zdawalność matur może być za niska. Co wtedy? Dziękujemy Pani, dziękujemy Panu – bezrobocie czeka. Więc, co? Sto procent jedynek na maturach próbnych. Dopuścić tylko tych zdolniejszych, albo tych, których rodziców stać na korepetycje. Szkoła jest w porządku. Zdawalność sto procent. I orkiestra gra …
Albo: po wiekopomnych pomysłach jak to za uczniem miały iść pieniądze do najlepszych szkół, w tych wszystkich pozostałych zamiast pieniędzy pojawiło się alibi dla nauczycieli: co mamy zrobić z takim m a t e r i a ł e m - przecież to badziewie – oni nie mają szans! Kto to wymyślił? I dlaczego jeszcze nie siedzi w więzieniu za degradację tysięcy młodych ludzi, którym szanse na godne życie zabrano w wieku 15 lat?
Mógłbym mnożyć przykłady. Mógłby każdy, kto ma dzieci. Rzecz w tym, że nasze zdanie jest najmniej ważne. My tylko umiemy narzekać. Dajmy im, młodym, głos.
Wiecie dlaczego zjawiłem się na NP? Bo znalazłem tu miejsce by mówić głośno o tym, co mi się nie podoba w krainie cudów, na Zielonej Wyspie. A oni, młodzi? Oni są na Facebooku. Gadają między sobą o dupie Maryni. Myślicie, że im źle? Dziewczyny podziwiają kolejne fotki i lajkują ciacha, a faceci debatują jak za tysiąc złotych kupić BMW.
Dajmy im szanse. Powiedzmy, że tu, u nas, nikt ich nie potraktuje jak gówniarzy. Wystarczy rzucić temat: moja szkoła i ja.
Od tego się zacznie. Na FB to obciach. U nas – niech będzie inaczej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1954 odsłony
Komentarze
Są inni, wbrew temu co pan twierdzi
19 Lutego, 2013 - 23:44
Mówię o tym z perspektywy 32 letniej praktyki nauczycielskiej.Sądzę, że pan upraszcza ocenę współczesnej młodzieży, przywołując zdarty szablon myślowy, iż my byliśmy podobni, podobnie się w ich wieku zachowywaliśmy. Otóż nie, oni są inni, my też byliśmy inni, gdyż kształtowały nas odmienne warunki, wartości, ideały i kontekst historyczno-polityczny. Nie będę kusiła się na próbę charakterystyki współczesnej młodzieży, bo znam jedynie dobrze tę licealną a i jej mam sporo do zarzucenia; nie mniej jednak prywatnie nazywam ich straconą generacją, bo pozbawioną ambicji poznawczej, wykazującą intelektualne lenistwo, brak nawyku solidnej, rzetelnej pracy a często nie posiadającej zwykłej kindersztuby. Z przerażeniem myślę, iż oni kiedyś będą stanowić o naszym losie. W przeważającej mierze prezentują postawy roszczeniowe i ksobne. A ponad wszystko przedkładają chęć bawienia się na różne sposoby, co w przypadku liczących 18, 19 lat ludzi trąci infantylizmem. Oczywiście zdarzają się w tej regule chlubne wyjątki, ale są w zdecydowanej mniejszości. Przyczyn tego zjawiska można upatrywać w transformacji ustrojowej, erozji związków rodzinnych, czy relatywiźmie moralnym współczesnych, ale to dalej nie tłumaczy zwolnienie się młodych ludzi z odpowiedzialności za własne życie i jego kształt w wymiarze jednostkowym i społecznym. Pozdrawiam.
mika54
mika54
20 Lutego, 2013 - 00:04
Nie wiem, czy to od Pani dostałem jedynkę. Nie mam w zwyczaju komentować ocen, ale Pani komentarz mocno mnie poruszył. Jaki zdarty szablon myślowy? Że są tacy sami, jak my w ich wieku? A Pani poglądy o straconej generacji - to co, nie szablon? Możemy oczywiście różnić się w ocenach, ale 32 letnia perspektywa, z której Pani ocenia młodzież jakoś mnie nie przekonuje, bo ja z podobnej, a nawet trochę dłuższej oceniam ją inaczej. Dlaczego Pani się boi, że będą kiedyś decydować o swoim losie? Będą. Czy chcemy tego, czy nie. Ja chciałem tylko podpowiedzieć, że powinniśmy ich traktować jak partnerów. Ja też w wieku 16 lat nie pisałem sonetów, piłem tanie wino i każdy z moich nauczycieli mógł mi zarzucić infantylizm. Głowa do góry - z tego się wyrasta. Jeśli im Pani będzie powtarzać, to co napisała Pani w komentarzu - nie zechcą z nami rozmawiać. Sam zresztą powoli tracę ochotę na dyskusję z tymi, którzy wiedzą najlepiej. Ja tylko chciałem zgłosić postulat, żeby ich wysłuchać ...
Pozdrawiam
charamassa
Re: Dziadku, wyciągnij mi knebel!
20 Lutego, 2013 - 00:35
Wiesz, jest jednak pewna różnica. Czy miałeś w rekach prasę młodzieżową albo dziecięcą?
Ja w wieku szkolnym kupowałam Poznaj Świat i Filipinkę.
Ten pierwszy - świetny, z mapkami opisywanych regionów czy miejsc, bardzo dobry.
Filipinka to był tygodnik dla dziewcząt, naprawdę bardzo, jak by tu powiedzieć, kształtujący i trochę kształcący. Był kącik porad literackich, uczący adeptów pisania dobrego smaku. Wyrabiający szlachetne, ambitne postawy życiowe. To było pismo naprawdę kształtujące dziewczynę.
Dużo też zawdzięczałam radiu, w którym leciało dużo muzyki klasycznej i w ogóle - jeśli odrzucić propagandę.
Nawet pogardzana wtedy prasa dla "pań domu", jak Przyjaciółka czy Kobieta i Życie, to były wyżyny intelektu w porównaniu z tym kolorowym chłamem, którym zaczytuje się większość kobiet.
Ale wracam do tematu. Czy miałeś w rękach obecne pisemka dla młodzieży? Przejrzyj je. Zobaczysz, co kształtuje obecnie dziewczęta. I one - jeśli chodzi o prasę - nie mają tzw. alternatywy. Po prostu innych pism nie ma. I to jest zbrodnia dokonywana na młodym pokoleniu.
Tak więc zgadzam się z Tobą generalnie, że starszej generacji jak świat światem zawsze wydaje się, ze młode pokolenie jest nie takie, jak trzeba. Ale tym razem ono naprawdę jest, MUSI być inne. Dobrze jeszcze, jeśli ma rozumnych rodziców, którzy jakoś pokierują, ustawią im busolę. Ale nie czarujmy się, takich rodziców jest zdecydowana mniejszość. Naprawdę, przejrzyj trochę pisemek dla dziewcząt. Włosy Ci staną dęba.
@proxenia
20 Lutego, 2013 - 00:53
To oczywiste, że żyją w innych warunkach. Masz rację, dostają złe wzorce. Ale czy to znaczy, że mamy machnąć na nich ręką? Dlaczego o chłopaku, który w szkole ma opinię łobuza, jego mama mówi, że to dobry, ciepły facet? Kto ma rację, nauczyciel, który postawił mu sześć jedynek, czy matka, która go kocha? A kto te kretyńskie pisemka wydaje? Młodzi? To prawda - niszczy się rodzinę, co jednak nie znaczy, że szkoła ma się zmienić w ośrodek egzaminacyjny i sąd ostateczny. Mam gdzieś taką szkołę!
Pozdrawiam
charamassa
Mohair Charamassa
20 Lutego, 2013 - 03:19
Masz całkowitą rację.
Młodzież jest i taka sama jak my i całkowicie inna zarazem. Z wielu "przypadłości" młodzieńczych się wyrasta. Oznacza to tyle że ludzie poprostu dorastają do roli jaką pełnią. I nie jest istotne jak to rola. To w mózgu młodego człowieka dokonuje się ten przełomowy moment nieuchwytny nawet dla niego samego.
Z drugiej strony to my mamy świadomość ilości i siły zagrożeń jakie czekają na młodych. Obawy jakie w związku z tym mamy są właśnie wynikiem tej świadomości. Młodzi zaś z natury są optymistami nieświadomymi tego co nas tak trapi.
A trapi nas wiele i jakby więcej niż trapiło naszych rodziców. Infantylizm jest jednak taki sam jak za moich młodych lat jednak inaczej się przejawia, innych środków używa. Głupia młodość musi się i wyszaleć i przeżyć swoją porcję tak zwanych życiowych lekcji. Nie uchronimy naszych dzieci przed tym procesem. Ale będziemy dmuchali na zimne pomni naszych własnych doświadczeń i błędów, których nie udało się nam naprawić.
Mam jednak wątpliwości czy młodzi tu przyjdą. Im przeszkadza sama myśl że starzy mogliby ich tu pouczać i prostować.
Młodzi uwielbiają momenty gdy starsi mówią im coś co ich interesuje, ale musi to mieć posmak owocu zakazanego albo czegoś co wywołuje dreszczyk emocji. Ale to nie wszystko. Młodzi muszą mieć pełne zaufanie do dorosłego i lubić go.
Ostatnio miałem okazję uczestniczyć w dyskusji młodych ludzi na temat tego co działo się podczas stanu wojennego. Opinie wyrażane przez nich wahały sie od pełnego poparcia dla ludzi chcących coś robić aż do krytyki postaw patriotycznych. Zawzięcie się spierali, ale jednocześnie było w tym sporo przekory. Wielu miało wiedzę powierzchowną co powodowało brak argumentów. Moje dość oszczędne wtręty (aby nie narzucać się) były przyjmowane ze zrozumieniem z jednej stronny i niechęcią z drugiej. Każda strona miała jednak chęć zajżenia do minionych czasów. Lecz było to bardzo ulotne, powierzchowne, nie powodowało głębszych refleksji. Drażniły mnie wtrącane czasem głupie żarty na temat tamtych czasów. Ale starałem się to rozumieć wiedząc, że każdy ma prawo do reakcji na swoim poziomie (wiedzy również) i nie chcąc doprowadzać do przerwania dyskusji.
Nie liczył bym na przyjęcie zaproszenia. Oni tu przyjdą kiedy dorosną do roli jaką przydzieli im życie. Do tego czasu będą infantylni i głupi. Do tego czasu Polski może być już znacznie mniej niż dziś.
Dzieci rodzą się takie same jak kiedyś,
20 Lutego, 2013 - 09:15
to wychowanie je zmienia.
Pamiętam pewną rozmowę z synem, chyba pod koniec jego podstawówki. Opowiada o tym, co usłyszał w szkole, min. o pedalstwie i innych zboczeniach. W pewnym momencie podsumowuje: "mama, ale jak to tak możliwe, żeby facet z facetem?" Było w tym tyle szczerego, niewinnego obrzydzenia, choć wcześniej jeszcze o zboczeniach nie rozmawialiśmy. To obrzydzenie było wrodzone! I tak pewnie czują wszystkie dzieci, w wielu sprawach mają dobrą intuicję, dopiero później dorośli (w szkołach, czasopismach itp. ) robią im sieczkę w głowie.
Pozdrawiam z "10" :-)
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
Dodam jeszcze inną historię
20 Lutego, 2013 - 10:43
Miałam 9 lub 10 lat. W szkole pani opowiadała była o Leninie, jaki to z niego dobry człowiek był, jak dzieci kochał... Nie zdążyłam podzielić się tą wiadomością z rodzicami, zatem nie sprostowali moich rewelacji, a jak każde dziecko w tym wieku, wierzyłam w to co mówi pani w szkole! Wkrótce nastały wakacje, pojechaliśmy rodzinnie do Zakopanego. Któregoś pięknego dnia jechaliśmy z Zakopanego nad Morskie Oko (wtedy jak ktoś pamięta PKS-y dojeżdżały aż do Włosienicy). O dziwo, mieliśmy miejsca siedzące, na nieszczęście rodziny, po prawej stronie, wiec gdy przejeżdżaliśmy przez Poronin, zauważyłam pomnik. A ze szkoły wiedziałam czyj on jest. Na cały autobus zakrzyknęłam: "patrzcie, Lenin!". W moim głosie zapewne zabrzmiały entuzjazm i sympatia dla tego pana ,bo wszyscy w autobusie, a tłok był nieziemski, spojrzeli na nas z oburzeniem i pogardą. Rodzice purpurowi ze wstydu, a brat miał ochotę wyciągnąć transparent z napisem: "Z tą głupią smarkulą nic mnie nie łączy". Jako, że były wakacje, rodzice mieli dużo czasu na przeprowadzenie rozmów wychowawczych i wyprostowanie moich zboczonych poglądów :-), choć do dziś czasami mi to wypominają, ale niech tam, za ten wstyd to im się należy ;-)))
A po co ta historia? Ano żeby powiedzieć ,żen a to co w szkole, trzeba bardzo uważać. Kiedyś mieliśmy kochać Lenina & co, dzisiaj pedałów, Grodzkie, Środy i generalnie postępową Jewropę.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
oj było, było
20 Lutego, 2013 - 12:49
Śmiać mi się chce Szary kocie na ten Twój przypadek, gdyż przypomniał mi on pewien epizod z mojego życia. Otóż w dniu śmierci batiuszki w marcu 53, na apelu z tym wydarzeniem związanym, płakałem razem z innymi. Ale nie rozgłaszaj tego faktu publicznie bo do dzisiaj wywołuje on moje zażenowanie gdy o tym wspomnę.
Jestem przekonana, że młodzi się ockną i mile nas zaskoczą.
20 Lutego, 2013 - 10:08
Jedni przebudzą się na pielgrzymce, inni na stadionie czy na koncercie rapowców, ale poczują w sobie to-co-w-nich-jest - i zawalczą.
Pozdrawiam serdecznie
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
moim zdaniem
20 Lutego, 2013 - 12:39
Oni są dokładnie tacy sami jak my byliśmy w ich wieku – mądrzy i głupi, dobrzy i źli, i to w tych samych proporcjach wspólnych dla naszej i ich generacji. Więc o co chodzi
---------------------------------------------------------
Pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższą opinią. Aby to jakoś uzasadnić, opiszę to co znam z autopsji. Byłem uczniem szkoły podstawowej (powszechnej), siedmioletniej i - co chcę podkreślić - męskiej. To ważne. Z kobiet była tylko żona woźnego, pani "od polskiego" - w której już w drugiej klasie się zakochałem - i kucharka gotująca na dużą przerwę herbatę. Co to ma do rzeczy? A ma, oczywiście moim zdaniem. Wychowałem się na dzielnicy gdzie wieczorowa porą lepiej było nie zaglądać, a jeśli już, to znając kilka znanych nazwisk. I broń Boże ze strachu ich nie zapomnieć. I teraz wracam do meritum. Tamtej młodzieży nie obce było chuligaństwo - ale nie dzisiejszy bandytyzm. Za wulgaryzm "popełniony" przy dziewczynie można było dostać - jak to się dzisiaj mówi - z liścia. Dziewczyna to był KTOŚ - mam to do dzisiaj. Dzisiaj młodemu człowiekowi nie obce jest uderzyć dziewczynę w twarz. Za co? A czemu nie? Znam przypadek gdzie trzech (sic!) kolesi biło jedną dziewczynę! Młodzi ludzie zostali zepchnięci na margines, często społeczny, przez koedukację w wieku rozwojowym. Vide siedliska zła jakimi są gimnazja. Tu płeć nie ma znaczenia. Klną zarówno jedni, jak i drugie. Powstał taki twór ni pies, ni wydra. Chłopcy zniewieścieli, a dziewczyny upodobniły się do chłopaków. Niestety, najczęściej do tych złych chłopaków. Za wychowanie dzisiejszej młodzieży winę ponoszą zarówno ich rodzice, jak i ci co tych rodziców wychowywali. Czy dodawać do tego wszystkiego jak ważną rolę w wychowaniu, w kształtowaniu charakteru, ma dom rodzinny?