De gustibus ...

Obrazek użytkownika Mohair Charamassa
Kraj

O gustach się nie dyskutuje. W porządku - nie muszę. Ale przecież mogę. Kto mi zabroni? Zwłaszcza, że ta - rozsądna przecież - zasada została ostatnio wielokrotnie złamana przez arbitrów elegancji z Krainy Lemingów, którzy nas - z Ciemnogrodu - śpieszyli pouczać, że o gustach to Oni, a My - do zasypywania dziur na autostradach i podtrzymywania walących się wiaduktów ...

Do rzeczy: o mało się nie rozszlochałem z żalu nad Krystyną Jandą, której prostackie chamstwo grozi bojkotem jej teatrów i urąga, że w niewinnym skeczu wspomniała coś o samolocie...

Co wy, ludzie! Przecież to nie ona! To tylko jej liryczne, epickie - czy jak mu tam - ego, które z nią, Wielką Artystką, tyle ma wspólnego ile Szekspir z Grabarzem II.

Tym samym sposobem całkiem spora sfora (zwracam uwagę na zgrabną aliterację!) usiłuje przekonać nas, ciemniaków, że Wojewódzki i ten drugi Śmondak wszystko w walce z dulszczyzną i w trosce o nasze zapyziałe poczucie smaku.

Hola! Hola! To co ja mam zrobić, gdy druga połowa Mistrzów od  Śniadania nagle zmienia front i mi mówi, że Oba Śmondaki są be i fuj i to jeszcze jak!

Jak żyć? Kogo słuchać? Co czytać? Lisa? Bez żartów, panowie - aż tak głupi nie jestem.

Nie ukrywam jednak, że mam spory kłopot: jak przekonać tych, na których zdaniu naprawdę mi zależy, że ja już od dawna, słowo daję, za nimi nie przepadałem. Wprost przeciwnie...

Targany rozterkami nie skorzystam także z rady pani Jandy, która wprawdzie przeprosiła za nazwanie nas Polakami, ale  jednak zaleca byśmy się rozluźnili ...

Co to, to nie, pani Krystyno! Pani i pani kolegów sposób rozluźnienia mi się nie podoba: myślę, że - mimo wszystko - zwieracz należy trzymać zaciśnięty. 

 

Brak głosów