Propaganda - cz. 3

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Historia

Kłamstwo jest obecnie kolportowane powszechnie, a tworzy się je w oparciu o wnikliwe badania naukowe prowadzone przez autorytety akademickie.

Uczeni, intelektualiści, twórcy, pisarze, dziennikarze, muzycy, są w propagandzie wartością nie do przecenienia. Nie tylko dlatego, że potrafią w zgrabne słowa ubrać kłamstwo i odpowiednio „opakować” każdy fałsz, ale również z racji swej popularności i szacunku jakim są otaczani przez masowych odbiorców. Rozumiał to Leon Trocki, który na początku czerwca 1920 roku po wizycie na froncie ubolewał w telegramie do Karola Radka przewodniczącego komisji do spraw agitacji polskiej: „Nasza agitacja w związku z Polską jeszcze nie odpowiada wadze sprawy i wydarzeń, i jedynie powierzchownie muska masy.

1. Należy organizować wiece uliczne, na przykład z okazji wzięcia Borysławia.
2. Precyzyjne slogany i hasła muszą być opracowywane w jednym ośrodku.
3. Hasła antyszlacheckie winny się znaleźć na wszystkich ulicach, na wszystkich dworcach, na stacjach kolejowych i w innych miejscach.
4. Należy mobilizować poetów. Do tej pory nie ma ani jednego wiersza o wojnie z Polską.
5. Należy zebrać kompozytorów i nakazać im tak komponować, aby melodia „Międzynarodówki” zagłuszyła nutę polskiego szowinizmu.

Sądzę, że najpierw trzeba zwołać osobną konferencję poetów, autorów sztuk scenicznych, kompozytorów, artystów, kinematografów, a potem, mając konkretny program, ustaliwszy nagrody, przedsięwziąć z udziałem inteligentów, artystów i proletariatu szeroką kampanię pod hasłem „Mobilizacja sztuki przeciwko polskim panom”.[1]

Prawie 100 lat później pod egidą luminarzy nauk społecznych zacierana jest różnica między dziennikarstwem, którego zadaniem było dotychczas szukanie prawdy, zawodem rzecznika prasowego, którego obowiązkiem jest reprezentowanie mocodawcy wobec mediów bez względu na słuszność i legalność jego działań, oraz animatora marketingu, czyli odgadywania skrytych potrzeb klienta, pobudzania ich, a nawet kreowania. W marketingu towar nie ma stron negatywnych.

W świecie marketingu urządzeń technicznych kultura korporacyjna oraz niechęć wielkich koncernów do uczciwego przyznania się do błędu wykreowały sztukę posługiwania się pseudonaukowami eufemizmami. I tak słowo „ogień” zastąpiono sformułowaniem „niekontrolowane zdarzenie termiczne”. Groźnie brzmiącą „eksplozję” zamieniono w „szybki rozkład na elementy” albo „spontaniczny, szybki incydent rozpadowy”. Równie dramatyczny „wybuch” przerobiono na „nieplanowaną utratę kształtu”, a „zderzenie”, np. samochodów, na „dekonstrukcyjny efekt przyspieszenia ujemnego”.

Podobna ekwilibrystyka słowna stosowana jest powszechnie w sprawozdaniach medialnych z wojen i konfliktów. Medialny leksykon zależny jest od strony konfliktu. Korespondenci wojenni jednej strony mają „wytyczne oficerów prasowych” i zapewne dlatego ich relacje należy uważać za rzetelne, natomiast dziennikarze przeciwnika „poddawani są cenzurze”, co niejako z definicji czyni ich niewiarygodnymi. Jeśli jedna strona ma „siły zbrojne”, to druga ma „machinę wojenną”. Nasi żołnierze są „odważni”, ale żołnierze przeciwnika to „fanatycy”. Nasi żołnierze są „ostrożni”, ich żołnierze są „tchórzliwi”. Partyzanci na tyłach to dla jednych „bojownicy o wolność”, a dla drugich „ bandyci” lub „terroryści”. Przywódca jednej strony jest „mężem stanu”, drugiej – „zbrodniczym dyktatorem”.

Język prasowych komunikatów frontowych, zwłaszcza anglosaskich, obfituje w zakłamania i określenia łagodzące grozę wojenną. Żołnierzy wroga już się nie zabija, zamiast tego „degraduje się siły zbrojne przeciwnika”. Zbombardowane obiekty cywilne to „zniszczenia towarzyszące”. Lotniczy atak bombowy nazywany jest od niedawna „obsługą celu”, albo „zbrojnym rozpoznaniem”. Artyleryjski ostrzał własnych oddziałów, to „przyjacielski ogień” lub „przypadkowy zrzut amunicji”. Jeńców się nie torturuje, tylko poddaje „wzbogaconym technikom przesłuchania”.

„Żyjemy w środku dżungli kłamstwa. Fałsz zwisa z każdej gałęzi. Półprawdy i fikcje czają się w poszyciu jak jadowite węże kąsające nieostrożnych.” – pisał dokumentalista radia BBC Brian King.[2] Ale na dobrą sprawę King nie ma jednak racji, bowiem obecnie się nie kłamie, we współczesnych czasach jest się „oszczędnym w mówieniu prawdy”.

Od jakości głoszonego kłamstwa zależy w dużej mierze skuteczność propagandy. Inny fałsz podsuwany jest wyrobionym odbiorcom, a inny masowym. Istnieje wprawdzie pewne niebezpieczeństwo, że bardziej zorientowani odbiorcy zdemaskują kłamstwo szyte zbyt grubymi nićmi, ale jest ono niewielkie, bowiem „mieszkańcy burs akademickich są równie łatwowierni, co mieszkańcy slumsów”.[3] Zwłaszcza, jeśli wiarygodność kłamstwu nadaje postać znana, utytułowana i szanowana. Przykładem skuteczności nieprawdy firmowanej przez taką osobę jest Raport o Zarzucanych Niemcom Pogwałceniach Prawa w Belgii opracowany przez Komisję Królewską na początku I wojny światowej i opublikowany 13 maja 1915 roku w Londynie. Dokument sygnował James Bryce, prawnik o międzynarodowej renomie, członek Izby Lordów, były ambasador Imperium Brytyjskiego w Waszyngtonie, znany bojownik o prawa człowieka. Raport ociekał krwią i był pełen opisów masowych gwałtów, obcinania kończyn, przybijania dzieci bagnetami do ścian i innych koszmarnych zbrodni, jakich mieli się dopuszczać żołnierze kajzerowskich Niemiec. Rozpowszechniony w neutralnych jeszcze Stanach Zjednoczonych wywołał druzgocąco negatywny dla Berlina efekt. Nieco później, amerykański prawnik Clarence Darrow usiłował odszukać wśród belgijskich uciekinierów we Francji choćby jedno dziecko pozbawione dłoni lub stopy. Nie znalazł, chociaż oferował 1000 dolarów nagrody, co na owe czasy było pokaźną kwotą. Dochodzenia zarządzone przez Papieża oraz premiera Włoch również nie potwierdziły zarzutów Raportu, ale w oczach amerykańskiej opinii publicznej w niczym nie podważyły jego wiarygodności. Prestiż lorda Bryce’a wykluczał wszelkie wątpliwości.[4]

Z kolei przykładem braku skuteczności propagandy są ostatnie miesiące II wojny światowej. Pomimo kampanii prowadzonych przez alianckie, głównie brytyjskie, służby propagandowe nie udało się wywołać w Niemczech chaosu i społecznego buntu. Ambasador Japonii w Berlinie, generał Oshima Hiroshi informował Tokio 19 lutego 1945 roku, że w stolicy dogorywającej III Rzeszy „jest duża liczba obcokrajowców na robotach, ale nawet rosyjscy jeńcy wojenni pracują normalnie jak w przeszłości. Trudno jest zauważyć jakiekolwiek oznaki niepokoju. Kradzieże żywności, alkoholi i wyrobów tytoniowych są na niższym poziomie niż w przeszłości. Nie słyszymy też nic o wzroście liczby włamań, czy innych poważnych przestępstw...opowieści o wielkiej liczbie dezerterów i obcokrajowców wywiezionych na roboty, ukrywających się w ruinach Berlina, są tylko czczą propagandą.”[5]

* * *

Mechanizm propagandy zasadza się najczęściej na podziale na obozy „my” i „oni”, przy czym nadawca propagandy na różne sposoby zachęca odbiorców do przyłączenia się do obozu „my”, przekonując, że jest to lepszy wybór niż pozostanie w grupie „oni”, albowiem „my” to rosnąca stale społeczność ludzi mądrych, światłych, postępowych i rozsądnych.

Istnieje wiele sposobów namawiania, przekonywania i skłaniania do przyłączenia się do obozu „my”, ale w większości są to warianty kilku podstawowych metod:

• kategoryzacja – są to ataki ad personam, polegające na przypisywaniu konkretnym osobom z grupy „oni”określonej ideologii (np. „faszysta” lub „komunista”), zaliczaniu ich do specyficznej społeczności (np. „określonych sił” lub „grupy nacisku”), a także na podważaniu ich umiejętności zawodowych (np. „pozbawiony profesjonalizmu” w odróżnieniu od fachowca lub „propagandysta” w odróżnieniu od informującego rzetelnie).

• etykietowanie – czyli ataki ad personam wykorzystujące fakt, że łatwiej jest atakować niż się bronić (trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem). Etykieta ma przy tym wyrzucać atakowanego poza obóz „my”. Ulubionymi etykietami są „ekstremista” lub „radykał”, które w założeniu wykluczają obdarzonego taką etykietką z umiarkowanej większości ludzi światłych i rozsądnych oraz skłaniają do ignorowania jego argumentów. Podobną funkcję eliminacji spełniają etykiety „wstecznik”, „oszołom”, itp. Przylepiający komuś etykietę żeruje na tym, że bez względu na swą rzeczywistą wartość, ludzie chcą być postrzegani jako lepsi, a nie gorsi.

• generalna pochwała – to znaczy werbalna prezentacja obozu „my” w pozytywnym świetle z użyciem kojarzących się dobrze określeń w rodzaju: demokracja, tolerancja, postęp, cywilizacja, sprawiedliwość, równość, pokój, itp. Terminy te wykorzystuje się obficie, ale bez precyzyjnego wyjaśniania o co konkretnie chodzi. Interpretację pozostawia się w zamyśle odbiorcom, u których użyte określenia mają rozbudzić, niekoniecznie logiczne, ale zawsze pozytywne emocje. Przykładowo, napisy na środkach spożywczych „w zgodzie z naturą”, „w pełni naturalne” lub „100% organiczne” wprawdzie odnoszą się w równym stopniu do łajna, co do konfitur, ale zazwyczaj budzą raczej delikatesowe skojarzenia.

• przeniesienie skojarzeń – wykorzystanie w jednym obszarze pojęć różnych pozytywnych lub negatywnych symboli, określeń, haseł, itp. skrótów myślowych zakorzenionych w innym obszarze. Przykładem jest eksploatacja barw narodowych, konturu Polski z uśmiechem świadczącym jakie szczęście jej się niesie, gwiazdy Dawida, sfastyki, lub obdarzanie etykietką „kibol” wszystkich maszerujących pod narodowym sztandarem.

• przeniesienie prestiżu – eksploatacja popularności lub autorytetu znanych postaci/organizacji/terminów do promowania określonych treści. Od pojawiania się znanego aktora w towarzystwie polityka na wiecu wyborczym, poprzez udzielenie mniej lub bardziej otwartego poparcia cieszącej się szacunkiem grupy społecznej, aż do tekstu obfitującego w wyrazy obce i ładnie brzmiące sformułowania naukowo-techniczne. Celem takiego zabiegu lingwistycznego jest skłonienie odbiorcy do przyjęcia podsuwanego mu wniosku końcowego bez zastanawiania się nad tokiem rozumowania prowadzącym do tego wniosku.

• selektywna prezentacja – wykorzystywanie i uwypuklanie wygodnych faktów i pomijanie niewygodnych. Jest to jedna z najpopularniejszych metod propagandowych, chociaż z prawnego punktu widzenia mieści się w kategorii „oszustwo”.

• budowanie obozu – skłanianie odbiorców do utożsamienia się z nadawcą. Od powszechnie stosowanego przez mówców wiecowych sformułowania „my” zamiast „ja” po mniej lub bardziej subtelne wabienie do wskoczenia na tę samą platformę postępowej większości w odróżnienie od zaściankowej mniejszości, albo do dołączenia do nowoczesnej awangardy w odróżnieniu od wstecznych „moherów”.

Powyższe metody mają skłonić odbiorców propagandy do szybkiej decyzji wyboru obozu „my” albo „oni”. Propaganda nie zostawia pola do manewru stawiając odbiorców przez wyborem „albo-albo”. Albo pełen entuzjazmu jesteś „z nami”, albo idziesz złą drogą „przeciwko nam”. Pewną odmianą jest prezentacja rzeczywistości skłaniająca do wyboru „mniejszego zła”, co jednak w konsekwencji prowadzi do dołączenia do obozu „my”.

Nawet najlepsze metody nie zmieniają jednak faktu, że propaganda staje się skuteczna dopiero w określonych, sprzyjających warunkach. Społeczności ludzi zadowolonych, nie bez podstaw przekonanych o słuszności polityki rządzących, o ich uczciwości i gotowości do służenia dobru wspólnemu, społeczności, w których nie ma deficytu informacji prawdziwej i sprawdzalnej nie poddają się działaniom propagandowym, albo poddają się bardzo powoli.

Długotrwałe odwoływanie się do propagandy tworzy poważne zagrożenia społeczne i jest niebezpieczne dla rządzących. Konsekwentne zastępowanie prawdy fałszem, prowadzi zazwyczaj do uwierzenia we własną propagandę, a co za tym idzie do utraty możliwości poprawnej oceny rzeczywistości i wewnętrznego zakłamania. Zatajanie niewygodnych informacji, unikanie rzetelnych wyjaśnień oraz rozpowszechnianie półprawd staje się w miarę ich stosowania przyzwyczajeniem czynników oficjalnych.

Kłamstwo łatwo przekształca się w nałóg fałszowania rzeczywistości. Umiejętne oczernianie przeciwnika staje się odruchem, a w pewnych środowiskach nawet obowiązkiem i urasta do pozytywnej wartości aprobowanej i budzącej szacunek innych członków grupy. Prowadzi to do destrukcji ugrupowania, bowiem „trucizna fałszu” niszczy bez względu na to, czy została wyprodukowana oficjalnie, półoficjalnie, czy też prywatnie. „Wstrzyknięcie trucizny nienawiści do ludzkiego umysłu drogą podsuwania fałszu”, jest większym złem niż zabójstwo, bowiem „splugawienie ludzkiej duszy jest gorsze niż destrukcja ludzkiego ciała”.[6]

Na krótką metę propagandowe granie na emocjach może jednak przynieść rezultat. Kiedy stworzy się atmosferę czającego się niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia oraz zarysuje grozę szkód duchowych i materialnych, które może lub zamierza wyrządzić przeciwnik, to nawet ludzie z gruntu uczciwi i prostolinijni zaczynając przyzwalać na rozpowszechnianie kłamstw i manipulowanie informacją. Zwłaszcza w warunkach zagrożenia zewnętrznego, kiedy „odmowa kłamania jest uważana za zaniedbanie, powątpiewanie w kłamstwo za wykroczenie, a głoszenie prawdy za przestępstwo”.[7] Dlatego też okupowanym narodom, po zdjęciu jarzma ucisku, zaleca się przywrócenie jak najszybciej szacunku do samych siebie. „Brak szacunku do samego siebie jest ... aktywnym wirusem” niszczącym tkankę narodu. Wirus ten przejawia się w krytykanctwie, braku współpracy, skłonności do konfliktów wewnętrznych, co uniemożliwia otrząśnięcie się z traumy okupacji.[8] W Polsce po 1989 roku postąpiono odwrotnie propagując antypatriotyzm i lansując hasła w rodzaju „polskość to nienormalność”, „patriotyzm to tęsknota za krajobrazem”, itp.

Posługiwanie się kłamstwem w propagandzie wiąże się jednak z poważnym ryzykiem na dłuższą metę. Zwłaszcza w sytuacjach konfliktowych. Odbiorcy i to bez względu na kraj i wykształcenie, nie lubią, kiedy wyznawane przez nich ideały są cynicznie wykorzystywane i plugawione drogą manipulacji, półprawd, kłamstwa i ordynarnych fałszerstw. Zwłaszcza, kiedy ich łatwowiernośc eksploatowali ludzie, którym zawierzyli i obdarzyli szacunkiem. Gniew oszukanych i wykorzystanych może być trudny do spacyfikowania, a jeśli nawet nie dojdzie do erupcji, to utrata wiarygodności politycznej może okazać się nie do odrobienia. Nawet drogą kuluminacji nowych kłamstw.

Innym realnym zagrożeniem jest degradacja zawodu dziennikarskiego. Fałszowanie rzeczywistości szybko „wchodzi w krew”. W propagandzie, gdzie argumenty i rozsądek zastępowane są emocjami, a podbarwianie informacji i żonglerka faktami zastępują rzetelne dochodzenie do prawdy, przewagę wewnątrz zawodu zdobywają „cyngle”, osobnicy pozbawieni profesjonalnego kręgosłupa moralnego, gotowi za awans lub sowite honorarium napisać każde kłamstwo. W konsekwencji redakcje zamieniają się w tuby propagandowe wydawcy lub określonych grup nacisku, a merytoryczną zawartość takiego medium, tak jak w przypadku wielkiego polskiego dziennika, można podzielić na trzy kategorie:

• informacje prawdziwe – czyli data i cena,
• informacje prawdopodobne – prognoza pogody,
• oraz cała reszta.

We współczesnych czasach przed propagandą się nie ucieknie, gdyż stała się już podstawowym narzędziem polityków, prawników, specjalistów od reklamy i marketingu, itp. Jednak nawet w sytuacji obezwładniającego zalewu propagandy obrona przed nią jest możliwa. Fundamentalne znaczenie ma uświadomienie sobie, że jest się poddawanym skoncentrowanym i prowadzonym z premedytacją działaniom propagandowym. Już ponad 100 lat temu Józef Piłsudski demaskując działania władz carskich tłumaczył: „rząd, oparty na ciemnocie ludzkiej ... jest zdecydowanym wrogiem rozwoju świadomości wśród podbitej ludności i strawa duchowa, przezeń udzielana na pewno okaże się zatrutą”.[9] Od tamtych czasów w praktyce podbojów społeczeństw zmieniło się tylko to, że mniej jest bagnetów, a więcej zatrutej strawy duchowej. Dlatego też myśląc o obronie trzeba rozszerzać własną świadomość oraz wyrabiać w sobie, lub umacniać otrzymany w domu rodzinnym, solidny kompas moralny. Ma on niewiele wspólnego z ideologią, ale stanowi oparty na odwiecznych prawdach porządek wartości, dzięki któremu łatwiej jest nauczyć się jak rozpoznać propagandę i jak nie poddać się propagandowej manipulacji.

Najistotniejszym elementem obrony jest wewnętrzna odmowa automatycznego akceptowania wszystkich treści, które się czyta, słyszy lub widzi. Do odbieranych informacji należy podchodzić krytycznie i wyrobić w sobie odruch oceny ich wiarygodności. Nie wolno się ponieść lenistwu i uciekać od myślenia. Wygodne przyzwolenie na domózgowe podawanie informacyjnej papki to najprostsza droga do wymóżdżenia. Kierując się zdrowym rozsądkiem dobrze jest zastanowić się nad powodem, dla którego otrzymaliśmy taką, a nie inną informację. Być może nam ją podsunięto. W przypadku najmniejszej wątpliwości dobrze jest zadać sobie pytanie „dlaczego?”. Podobnie w przypadku, kiedy pojawi się wewnętrzny, intuicyjny opór przeciwko przyjęciu jakiejś informacji. Błędem jest zasłanianie się nieumiejętnością rozważania i analizowania faktów. Nie ma ludzi, którzy nie potrafią dokonać choćby prostych ocen, kiedy czytają, słuchają lub oglądają jakieś treści.

Najpotężniejszym orężem propagandowym są media eletroniczne, a zatem pożytecznym, chociaż bardzo trudnym, zabiegiem jest „wygonienie Belzebuba z domu”, czyli wyłączenie telewizora i odstawienie go na strych. Jeśli tak brutalna eliminacja narzędzia propagandy inwazyjnej jest z jakichkolwiek względów niemożliwa, to dobrze jest zamiast biernego wchłaniania treści rozpocząć polemikę z ich prezenterem. Można to robić głośno, można po cichu „do siebie”, ale nie wolno dać się „zauroczyć” pięknym słówkom i obrazom. Nie jest przy tym ważne, czy nasuwające się własne myśli są ładnie sformułowane. Mogą być nieporadne i podyktowane „chłopskim rozumem”. Ważne, żeby były, gdyż pomagają w wyzwoleniu się z mgły propagandy.

Jeżeli jest to możliwe, to lepiej czytać teksty przemówień, deklaracji, wywiadów, itp. niż je oglądać i słuchać. Czytając można wrócić do wcześniejszego zdania. Zyskuje się czas na namysł i analizę. Bardzo często można wówczas skonstatować, że tekst jest pełen pustosłowia, bowiem w dzisiejszej dobie mediów elektronicznych przekaz ogranicza się do obrazu, stylu prezentacji oraz tworzenia wrażenia zamiast do konkretnych argumentów.

W każdym razie wszelkie decyzje, zwlaszcza wyborcze, należy podejmować po chłodnym przemyśleniu, a nie w oparciu o emocje. Emocje mogą być bowiem rozbudzone umiejętną propagandą.

Powyższe zalecenia należą do kategorii pasywnych. Więcej czasu i wysiłku wymaga aktywne przeciwdziałanie propagandzie. Instrukcja amerykańskich wojsk lądowych[10] nakazuje skrupulatnie zbierać i analizować wszelkie informacje o działaniach propagandowych przeciwnika. Praca ta winna prowadzić do określenia docelowych kręgów odbiorców propagandy, warunków odbioru propagandy i podatności na nią, a także potencjalnych możliwości popełnienia przez przeciwnika błędów propagandowych. Analiza winna też ustalić źródło propagandy i jego charakter, wiarygodność przekazywanych treści, zamierzony cel kampanii propagandowej oraz braki i błędy możliwe do wykorzystania w kontr-propagandzie. W ustalaniu charakteru źródła propagandy dobrze jest tworzyć archiwum, na przykład indeks polityków i dziennikarzy z adnotacjami, co, w jakich okolicznościach pisali lub mówili oraz ich kwalifikacją na kłamiących, lub nie, a jeśli kłamiących, to w jakim stopniu. Zasadne jest również sporządzenie podobnego indeksu mediów. Prace analityczne mogą prowadzić organizacje rządowe, pozarządowe, a nawet zorganizowane grupy obywateli, na przykład bloggerów.

Zebrany i opracowany materiał może być publikowany np. w internecie i powinien stać się podstawą dla przygotowania własnych działań kontr-propagandowych, które można podzielić na trzy grupy: prewencję, kontr-propagandę i kontrolę plotek.

Działania prewencyjne, to budzenie u odbiorców świadomości, że mogą być lub już są, poddawani propagandzie oraz informowanie ich o charakterze wrogich kampanii propagandowych. Równolegle należy uświadamiać obszary własnej podatności na propagandę prowadzoną z zewnątrz (lub wewnętrzną prowadzoną przez organizacje i media znajdujące sie pod obcym wpływem), a także uświadamianie społecznych i politycznych niebezpieczeństw związanych z poddaniem się propagandzie.

Kontr-propaganda obejmuje wszelkie działania zmierzające do ograniczenia lub zniwelowania skuteczności i efektów wrogiej kampanii propagandowej. Zadaniem kontr-propagandy jest przejęcie psychologicznej inicjatywy i zepchnięcie przeciwnika do informacyjnej defensywy. Możliwości są różne, w zasadzie zależą od inwencji planujących i prowadzących działania kontr-propagandowe. Kolejna instrukcja wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych[11] wyróżnia 9 kategorii takich działań:

• odrzucenie bezpośrednie – oparte na faktach odparcie punkt po punkcie twierdzeń i zarzutów zawartych w materiałach propagandowych przeciwnika. Sposób ten nadaje się zwłaszcza do wykorzystania podczas konferencji prasowych lub w materiałach przeznaczonych dla mediów. Zaletą tego sposobu jest duża wiarygodność, wadą konieczność dysponowania zapleczem informacyjnym (archiwa) oraz konieczność powtórzenia propagandowych zarzutów strony przeciwnej.

• odrzucenie pośrednie – podważenie wiarygodności wybranych zarzutów i źródeł propagandy przeciwnika drogą publikacji niepodważalnych faktów w kwestiach związanych pośrednio z odpieranym materiałem propagandowym, a mających istotne znaczenie dla odbiorców i budzących ich zainteresowanie. Unika się w ten sposób konieczności powtórzenia zarzutów.

• temat zastępczy – unikanie bezpośredniej odpowiedzi na propagandę przeciwnika drogą nagłaśniania ważniejszego lub bardziej atrakcyjnego (z punktu widzenia odbiorców) tematu. Dobór publikowanego problemu musi być dobrze przemyślany, a do nagłaśniania należy dobrać media o dużym zasięgu, żeby od początku narzucania tematu zastępczego objąć tą kampanią maksymalną liczbę odbiorców.

• przemilczenie - zaplanowany brak reakcji na materiał propagandowy przeciwnika. Jedyną dopuszczalną reakcją mogą być różne warianty stwierdzenia „ zarzuty są tak absurdalne, że nie zasługują na komentarz”. Do sposobu tego warto się odwołać, kiedy zastosowanie innej metody może być niebezpieczne i trudno jest przewidzieć reakcję odbiorców. Zaletą jest ucięcie rozpowszechniania argumentów przeciwnika oraz pozbawienie go materiału do kontynuowania dyskusji (mówił dziad do obrazu). Wadą jest niebezpieczeństwo, że odbiorcy potraktują brak reakcji za brak argumentów zbijających propagandowe zarzuty.

• cenzura – ograniczenie dostępu odbiorców do propagandy. Decyzja wprowadzenia musi być dobrze przemyślana, bowiem nałożenie cenzury skłania odbiorców do potajemnego szukania dostępu do informacji, w tym do propagandy przeciwnika. Ponadto ze względów historycznych budzi negatywne skojarzenia z rządami represyjnymi i totalitarnymi.

• podróbka – rozpowszechnienie imitacji propagandy przeciwnika w tym samym formacie, ale o zmienionej subtelnie treści. Jest to sposób z pogranicza czarnej propagandy i w przypadku zdemaskowania ogranicza w bardzo niebezpiecznym stopniu wiarygodność własnych działań.

• uodparnianie – zespół różnych działań prewencyjnych eliminujących lub redukujących słabe strony odbiorców zanim zostaną one wykorzystane przez przeciwnika. Działania te mają zazwyczaj charakter ogólnej edukacji możliwie największej liczby odbiorców z myślą o zwiększeniu ich odporności na propagandę.

• wyprzedzenie - prewencyjne działanie polegające na zapoznaniu odbiorców z wybranymi tematami zanim wykorzysta je propagandowo przeciwnik. Umiejętne przedyskutowanie tych tematów ogranicza podatność odbiorców na propagandę. Wadą tego sposobu jest konieczność posiadania wiedzy o taktyce propagandowej przeciwnika oraz dostępu do informacji umożliwiających trafne przewidywanie rozwoju sytuacji.

• minimalizacja – pozorne lekceważenie i prezentowanie, jako mało istotne, tych wybranych elementów propagandy przeciwnika, których nie można ani odrzucić wprost, ani przemilczeć. Wadą tego sposobu jest przyznanie pewnej racji wrogiej propagandzie, ale przy umiejętnym potwierdzeniu niektórych nie dających się podważyć aspektów, można zwiększyć własną wiarygodność w oczach odbiorców.

Deficyt informacji, zwłaszcza w połączeniu ze zbyt nachalną propagandą, sprzyja powstawaniu i szybkiemu rozprzestrzenianiu się plotek. Sytuację tę może wykorzystać przeciwnik wprowadzając do obiegu tak zwane „szeptanki”. Wiarygodność plotek oraz ich kolportaż można wydatnie ograniczyć podając do wiadomości oparte na faktach i wiarygodne informacje dotyczące maksymalnej liczby spraw będących przedmiotem powszechnego zainteresowania, z jednoczesnym tłumaczeniem odbiorcom, że plotki nie zasługują na dawanie im posłuchu, a większość z nich rozsiewana jest w złej wierze przez przeciwnika. Co innego pogłoski wprowadzane dyskretnie do obiegu przez naszą stronę, ale tym nie należy się chwalić.

Powyższe uwagi przeznaczone są dla wielkiej machiny propagandowej, jaką są jednostki amerykańskiej armii lądowej wyspecjalizowane w prowadzeniu operacji psychologicznych. Wiele z ustaleń i zaleceń zawartych w instrukcji może być jednak wykorzystanych przez poszczególnych obywateli lub przez grupy obywateli pragnących ustrzec się przed forsownym oddziaływaniem propagandowym. Wydawać się może, że w starciu z globalnymi mediami i służbami wojny psychologicznej wielkich mocarstw szarzy obywatele nie mają żadnych szans. Nic bardziej mylnego. Sukces potężnych machin propagandowych zależy wyłącznie od tego, czy ci szarzy obywatele sami dopuszczą do własnej świadomości narzucane im treści. Jeśli tego nie uczynią, to nawet najbardziej zmasowane kampanie propagandowe nie przyniosą rezultatów, bowiem nie ma potęg nie do pokonania, jest tylko tymczasowy brak kontr-potęgi. A taką kontr-potęgę może stać się masa krytyczna szarych obywateli broniących instynktownie własnej świadomości przed propagandową niewolą.

koniec
Dr Rafał Brzeski

PS: dalsze rozpowszechnianie powyzszego tekstu mile widziane.

[1] Cyt. za: Dmitrij Wołkogonow, Trocki: Niewolnik idei, ideolog zbrodni, Warszawa, Amber, 2008, str. 188

[2] Brian King, The Lying Ape: An Honest Guide to a World of Deception, Cambridge, Icon Books, 2006, str. 3

[3] Arthur Ponsonby, Falsehood in War-Time: Propaganda Lies of the First World War, London, George Allen & Unwin, London, 1928, Introduction, http://www.vlib.us/wwi/resources/archives/texts/t050824i/ponsonby.html

[4] Nicholas Rankin, Churchill’s Wizzards: The British Genius for Deception 1914-1945, Londyn, Faber&Faber, 2008, str. 58-59

[5] Carl Boyd, Hitler’s Japanese Confidant, Lawrence, University Press of Kansas, 1993, str. 168

[6] Arthur Ponsonby, Falsehood in War-Time: Propaganda Lies of the First World War, London, George Allen & Unwin, London, 1928, Introduction, http://www.vlib.us/wwi/resources/archives/texts/t050824i/ponsonby.html

[7] Arthur Ponsonby, Falsehood in War-Time: Propaganda Lies of the First World War, London, George Allen & Unwin, London, 1928, Introduction, http://www.vlib.us/wwi/resources/archives/texts/t050824i/ponsonby.html

[8] Ocena wewnętrzna PWE autorstwa mjr. Gallie, The Civilian Component in the coming Battle of Europe, cyt. za David Garnett, The Secret History of PWE: The Political Warfare Executive 1939-1945, Londyn, St. Ermin’s Press, 2002, str. 346

[9] Józef Piłsudski, Z pola walki, Robotnik, nr 28, 10 lipca 1898, str. 3-4. cyt. za: Józef Piłsudski Pisma zbiorowe, Warszawa, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1989, str. 225

[10] Field Manual 33-1-1: Psychological Operations Techniques and Procedures, Waszyngton, U.S. Government Printing Office, 1994, str. 12/1 – 12/14

[11] Field Manual 3-05.301: Psychological Operations Tactics, Techniques and Procedures, Waszyngton, Headquarters, Department of the Army, 31 grudnia 2003, str. 11/22 – 11/26

Brak głosów

Komentarze

Całość tekstu to kawał dobrej polularyzacji. Ale jego rozmiar i konieczność podziału na części aż się prosi o zdecydowane, jasne i lapidarne podsumowanie osadzające ten zarys historii propagandy we współczesnym kontekście.

Zle znoszę lewactwo, jeszcze gorzej lewactwo naukowe, ale nie mam wyjścia i muszę przywołać Noama Chomsky`ego. Tego akurat nie znoszę szczególnie, ale co robić, jeśli ma rację...;-) Chomsky zdefiniował warunki skuteczności propagandy. Ponieważ jestem leniwy, skopiowałem wprost z wiki ;-). Oto one:

  • wspieranie przez władze publiczne;
  • wspieranie przez wykształcone klasy;
  • realny brak możliwości donośnego sprzeciwu wobec jej treści (cenzura, kooperacja wydawców, zmowa milczenia mediów).

Wnioski nasuwają się same. Dodam, że mamy tu do czynienia nie tyle ze wspieraniem, ile z ewidentną inspiracją.

Podziękowania i pozdrowienia dla Autora

PS. I co ten Grzegorz XV narobił ;-)))!!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#246929

Dziekuje za ten cytat. Nie znalem go. Zapewne dlatego, ze podzielam niechec do autora cytatu.

Pozdrawiam,

RB

Vote up!
0
Vote down!
0

Rafał Brzeski

#246932

Tez mi przeszkadza jego lewactwo, ale... raz ze Chomsky to kopalnia informacji ( napisal ze Klaus Barbie pracowal dla Mosadu i byl reprezentantem przemyslu zbrojenioweg Izraela na Ameryke Centralna ) a dwa , ze popiera struktury samosterujace sie, jak np. prawdziwie anarchistyczne komuny w Hiszpanii, niszczone PRZEDE WSZYSTKIM przez komunistów - idacych na reke korporatokracji, jak zawsze i wszedzie - w czsie Guerra Civil.
pozdrawiam
MR

Vote up!
0
Vote down!
0
#318951

gość z drogi

szczególnie dzisiaj,gdy manipulacje informacjami sięgają kosmosu....

długo już żyję,ale to co wyrabia ekipa Tuska,to nie mieści sie w głowie...

jesli zechcą by dzisiaj była Niedziela,to będzie...

dzieki za przypomnienie tego tekstu,wrzucam go do pamięci ....

dla Autora ukłony

i 10.

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#318954