Motyle na śniegu

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Historia

 

  Ile lat może mieć chłopczyk ze zdjęcia? Uważam, że nie mniej niż dziewięć, a zważywszy, że wysoki wzrost nie należał do cech jego przodków, pokusić się można o dodanie mu jeszcze paru lat.

 Alex Kurzem nie wie, w którym roku się urodził. Twierdzi, że wtenczas, kiedy robiono fotografię miał tych lat nie więcej jak sześć albo siedem.

 Dlaczego wiek chłopca jest tak ważny? Z dwóch przyczyn, jak mi się wydaje. Pierwsza z nich to usilna próba odsunięcia choćby cienia odpowiedzialności, którą daje świadomość wynikająca z wieku.

 Kiedy jest się uczestnikiem, a nawet współwykonawcą nagannych działań, im młodszy jest wiek i skromniejsze zaangażowanie, tym odpowiedzialność za czyn staje się mniejsza.

 

]]>http://pl.wikipedia.org/wiki/Alex_Kurzem]]>

 

On nie strzelał do tamtego chłopaka przywiązanego do drzewa. Tylko udawał, że to robi. Celował w bok!

 Był przecież taki mały jeszcze. Sześć lat! Ukarano go za brak celności. Musiał się postarać!

I druga przyczyna, dla której wiek ma znaczenie. To wówczas, kiedy dorosły już człowiek staje się jedynym świadkiem odległych ale nadzwyczaj znaczących wydarzeń, a swoim zeznaniem wspomaga akt oskarżenia. Jego pamięć opiera się o rozumienie tamtych, często traumatycznych sytuacji i zajść, a wiarygodność weryfikującą zapamiętane szczegóły, zapewnić może jedynie, wynikająca z ówczesnego  wieku dojrzałość.

 

 Tu, każdy rok jest ważny. Świadomość dziewięciolatka jest wiarygodniejsza od „rozeznania” jakie daje umysł sześcioletniego dziecka.

 

 

 

   Swoją drogą, to nic gorszego nie mogło przytrafić się  żołnierzom z łotewskiego Schutzmannschaftsbatalion „Kurzeme”, jak to przygarniecie bezdomnego sieroty, który pozycją oddziałowej „maskotki”, przykrył rzeczywistą rolę, napisaną mu przez los.

 Stał się mimowolnym świadkiem i „kronikarzem”  wszystkich dokonań tego oddziału „Schuma” .

  Gdyby wiedzieli! Żeby mogli przewidzieć, że po wielu latach,  to właśnie on opowie o zdarzeniach, które oglądał i  wyliczy na palcach zbrodnie swoich „opiekunów”, w których sam uczestniczył, a niektóre nawet współorganizował.

  Poza sierżantem Kulisem, żaden z Łotyszy nie miał pojęcia, że Maskotka – niebieskooki blondas o ślicznej buzi, jest tak naprawdę „wszawym, brudnym, żydowskim parchem”, kimś, kto nie ma prawa do życia na „faszystowskiej”, opanowanej przez Niemców i ich ideologię, ziemi.

  Matka chłopca i dwójka jego rodzeństwa, wraz z póltoratysięczną żydowską społecznością pobliskiego Kojdanowa stali się ofiarą sojuszniczego dla Łotyszy oddziału. Egzekucję na nich wykonała litewska formacja Sonderkommando. Los ojca Alexa Kurzema był wówczas nieznany.

 

  

  Paradujący w mundurze SS malec, był cieszącym oczy hitlerowców zjawiskiem. Uszyto mu na miarę cały galowy strój, ze skórzanym płaszczem oczywiście i dodatkowo, wyposażono w autentyczną, choć lekką i niewielką, ale jak najbardziej śmiercionośną broń.

 Potrafił jej użyć, kiedy zachodziła potrzeba. Oddział w którym służył miał pełne ręce roboty, bo tropienie partyzantów, walka z nimi i częste akcje pacyfikacyjne białoruskich wsi, nie dawały chwili wytchnienia.

 Chłopiec jednak, choć zmęczony i wylękniony, nie próbował nawet zmienić swojego losu. Kiedy po kilkunastu miesiącach trafił pod  opiekę szacownej, wiele znaczącej dla wojska rodziny i zamieszkał w Rydze, nie godził się z takim stanem rzeczy.

 Żołdackie życie komanda „Kurzema” bardziej mu odpowiadało.

Ale przecież on miał wtedy ledwo osiem, dziewięć lat! Był dzieckiem! Był zaledwie małym  chłopcem!

 Hmmm.

Moje rozterki biorą się z intuicyjnych podszeptów.

 

Bo: albo byłeś, Alexie Kurzemie małym, nieświadomym, naiwnym i głupiutkim dzieciakiem, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności uszedł z rąk siepaczy i wraz z wymazaniem z pamięci własnego imienia, pogrzebałeś całą swoją traumatyczną przeszłość, a twoje wspomnienia są bajania godne, albo…

Świadomie i wyrachowanie szedłeś zawiłą ścieżką, lawirując pomiędzy zagrożeniami, pogodzony z rzeczywistością i manipulując wszystkimi, pojawiającymi się na tej drodze, dążyłeś do szczęśliwego dla siebie finału.

 W latach wojny, bystrość umysłu pomogła w przetrwaniu niejednemu dziecku. Znane są losy wielu tych, którym się udało. Po wojnie stawali się bohaterami powieści i filmów.

Alex Kurzem  wraz ze swoją przybraną łotewską rodziną faszystów, ewakuował się z Rygi  uciekając przez Sowietami. Po latach spędzonych w amerykańskiej strefie, razem i innymi bieżeńcami, wsiadł na statek płynący do Australii.

 Mijały lata, a on nawet nie próbował odnaleźć swoich krewnych. Jeśli nawet rzeczywiście z odległości kilkudziesięciu metrów rozpoznał pośród mordowanych Żydów swoją matkę i rodzeństwo, to jednak nie miał pewności co do losów ojca. A przecież byli też inni krewni: ciotki, wujowie, ich dzieci.

 Nie czuł potrzeby powrotu do prawdziwych korzeni, bo jak twierdzi, nie znał swojego imienia i nazwiska, a jedyne zapamiętane słowo brzmiało” Kojdanowo”.

 Później, po latach, okazało się, że była to nazwa miejscowości,  w której żyła rodzina Alexa. Stara jej nazwa. Nowa brzmiała inaczej: Dzierżyńsk.

 

 Dopiero ciężka choroba spowodowała potrzebę rozliczenia się z losem.

Czy rzeczywiście? A może, pojawiające się znienacka zagrożenie o cechach szantażu, kiedy tajemniczy nieznajomy podsunął mu przed oczy fotografię o jednoznacznej wymowie?

 

 Nadeszły czasy szczególnych rozliczeń. Po Norymberdze, która ukarała jedynie najznaczniejszych w hierarchii hitlerowskich władz notabli, zachodni świat chciał jak najszybciej zapomnieć o koszmarach wojny.

 Niedosyt żądnych sprawiedliwości i odwetu Żydów, nabierał mocy wraz z rosnącym znaczeniem  Izraela i przybrał skalę ogólnoświatowych polowań na rozsianych po świecie, poukrywanych za woalem fałszywego wizerunku, faszystowskich zbrodniarzy.

 Opiekunowie Alexa, jako wpływowi i zaangażowani faszyści, byli  w mocy nie tylko zadbać o bezpieczeństwo swojego protegowanego, ale kierowali jego karierą, na skutek czego, nie tylko awansował do stopnia kaprala, bo dodatkowo stał się sławny, zdobywając rozgłos i sympatię daleko poza Łotwą. Był rozpoznawalny i bardzo popularny.

 Nazywał się wtedy, co prawda inaczej, bo „ochrzczono” go po łotewsku: Uldis Kurzemnieks, ale kto mógł zagwarantować, że ktoś wcześniej, czy później nie skojarzyłby buzi hitlerowskiej „maskotki” z dorosłą twarzą emigranta z Europy. Tym bardziej, że nazwisko kojarzyło się jednoznacznie.

 

  Chociaż wyemigrował na koniec świata, to  rozwój telekomunikacji sprawił, że nawet najodleglejsze miejsca na ziemi przestały być bezpiecznym i pewnym azylem.  Nawet Australia stała się bliższa i łatwiej osiągalna.

 Wszechobecne media, poprzez satelitarne przekazy, spacyfikowały Ziemię od krańca, do krańca.

 

   Kiedy ukazała się  „Maskotka” - książka o losach Alexa Kurzema, wzbudziła szok i niedowierzanie. Autorem był syn bohatera, któremu ojciec, którejś nocy,  powierzył tajemnicę swojego życia.

 Najbardziej sceptyczni co do prawdziwości przedstawionych zdarzeń okazali się być Żydzi z instytucji zajmującej się Holocaustem.

 Wyjątkowość formy opowiedzianej przez Alexa egzekucji Żydów,  okoliczności przygarnięcia do łotewskiej formacji i wiele innych opisanych sytuacji, wzbudzały dystans i pełną rezerwy  wstrzemięźliwość.

 Zwrot nastąpił w momencie odnalezienia rodziny Kurzema żyjącej na Białorusi.

 

 

 

 Okazało się, że ojciec, który przeżył wojenną gehennę , powrócił do Kojdanowa – Dzierżyńska. Po latach założył nową rodzinę. Do śmierci żył w przeświadczeniu, że jego pierwsza żona i trójka dzieci spoczywają w masowym grobie na obrzeżach miasteczka.

 

 Alex Kurzem – Uldis Kurzemnieks, to tak naprawdę Ilia  Galperin, syn Salomona.

 

 Historię chłopca opisują też dwaj dziennikarze: Piotr Głuchowski i Marcin Kowalski. Tytuł tego dzieła to: „Nie trzeba mnie zabijać”

Napisali świetną i miejscami pasjonującą książkę. Oparli fabułę o wywiad-rzekę, który przeprowadzili z Alexem Kurzemem, przetykając go gęsto istotnymi dla tła wydarzeń, historycznymi wyjaśnieniami, doskonale uzupełniającymi wiedzę czytelnika.

 

  Bohater tej powieści przybył do Polski, by podzielić się swoją historią. Wraz z nim przyjechała jego przyjaciółka. Wędrując z ekipą dziennikarzy przemierzyli nasz kraj wzdłuż: Od Wybrzeża po Oświęcim, odwiedzając po drodze co ciekawsze miejsca.

 Przez cały czas wizyty towarzyszył Kurzemowi włączony dyktafon. I pytaniom, i odpowiedziom nie było końca.

„ Czy był wtedy śnieg?” – to bardzo ważne!

„Motyle! Pamiętam chmarę żółtych motyli”!

 

 Widzę, w załączonym Iinku z wikipedii, że jednak motyle przegrały… odleciały, bo kto widział kiedy motyle na śniegu?

 

 Książka wzbogaciła Bibliotekę Gazety Wyborczej i wiedzę na temat poczynań łotewskich pomocników Hitlera, wzmaniając i uzupełniając przez to materiał dowodowy w procesach o zbrodnie Holocaustu.

Hmmm…

 

 

 Książkę tę zagubiłam zaraz po kupieniu. Który to był rok? 2008. Ukryła się skutecznie pośród zwałów tych innych, dawno przeczytanych. Sprawa zdezaktualizowała się więc nieco i pewnie dużo zmieniło się w życiu bohatera. 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (13 głosów)

Komentarze

Chłopiec w wieku sześciu czy dziewięciu lat jest tylko dzieckiem, które za wszelką cenę stara się przeżyć.

Vote up!
6
Vote down!
-6
#417416

Dlatego wierzę w te w motyle...chociaż odfrunęły

Vote up!
5
Vote down!
-6
#417418

Niedzielne dzień dobry Matko

 

Wiesz, jak wróciłem z Konga, obejrzałem reportaże i dokumenty z tamtych okolic, to dużo myślałem o dzieciach - żołnierzach.

Tutaj pokazujesz garnizonową maskotkę. Jednakże, chyba jako pierwszy, Pol-Pot używał oddziałów złożonych z dzieci.

A na terenie Konga, Ugandy i okolicy, to już powszechna praktyka. Całe duże oddziały 8 - 12 letnich chłopców, bardzo brutalnych, zabijających bez mrugnięcia okiem. Dzieci stracone.

Bo wiem, że je mógłby już tylko uratować, jakiś specjalistyczny ośrodek rehabilitacyjny. Inaczej, są już straceni na całe życie. Już nie odzyskają ludzkich odruchów.

 

Indoktrynowanie i używanie dzieci, to potworność. Niewybaczalna.

 

Serdeczności

Vote up!
10
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417429

           

Vote up!
5
Vote down!
-6

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417430

 Znam te reportaże. Są wstrząsające.

Może właśnie dlatego z pewną rezerwą podchodzę do opowieści Kurzema. Zwłaszcza, kiedy w momentach szczególnie drastycznych, dodaje te swoje: miałem wtedy tylko sześc, siedem, osiem...lat.

 Niewątpliwie dużą traumą dla niego są wspomnienia o "akcji" na zapleczu fabryki czekolady w Rydze, skąd wywożono gromadzonych tam ludzi specjalnymi cieżarówkami.

 Rola Alexa polegała na zachęcaniu żydowskich dzieci do wsiadania. Czy częstowane czekoladkami przez rówieśnika stawały sie spokojniejsze i bardziej uległe?

 O tych autach Kurzem powiedział, że nie miały okien. Były obite blachą...Niewiele wie, jak twierdzi, o gazowaniu spalinami.Hmmm...

Samochody Rauffa były wykorzystywane w eksterminacji Żydów na terenie Łotwy. Potwierdzają to żródła wskazane w książce.

Może jednak to nie były takie ciężarówki. Może były to zwyczajne auta do transportu. Wolałabym, żeby tak było, 

Żal mi tego staruszka. Jest taki sympatyczny...

 

Pozdrawiam

 

 

 

Vote up!
6
Vote down!
-7
#417449

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika jazgdyni nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Niestety, miałem kontakt z paru podobnymi niemieckimi staruszkami.

Sympatyczni. Wszystko potrafili sobie na starość wytłumaczyć.

Niech im ziemia lekką będzie.

Vote up!
5
Vote down!
-7

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417496

nie znałem tej historii. Trochę mi tu zabrakło o samych wojennych losach chłopaka.
Na ten temat polecam:
Ordnungspolizei: Encyclopedia of the German police battalions September 1939 - July 1942
Ordnungspolizei: Ideological War and Genocide in the East 1941-42
oba autorstwa Massimo Arico.
P.S. Różnym frustratom "minusującym" komentarze nie idące po linii partii, radziłbym coś wypić na uspokojenie, albo ruszyć szarymi komórkami i coś odpisać.
Nie kieruję tego do ciebie MTC.

Vote up!
7
Vote down!
-7
#417537

 Mały Ilia Gasperin wiódł spokojne życie w żydowskiej rodzinie w Kojdanowie na Białorusi. Kiedy przyszła wojna 22 czerwca 1941 roku, wszystko sie zmieniło. Powstało getto, Zaczęli ginąć ludzie. Na początku pojedynczo, ale już jesienią przybył do miasteczka oddział Litwinów, który rozpoczął rzeź. 1500 miejscowych Żydów miało spocząć w specjalnie wykopanym w tym celu dole. Masakrę przerwała ogromna burza i strugi deszczu. (Żyjącym jeszcze Żydom, w tym rodzinie chłopca, nakazano powrót do domów).Egzekucję podjęto nazajutrz.

Do tego właśnie "incydentu" bardzo sceptycznie podeszli znawcy Holocaustu, którzy zarzucili Alexowi Kurzemowi niewiarygodność. Nigdy, nigdzie żadna egzekucja nie była przerywana.

Po latach znaleźli się białoruscy świadkowie z Kojdanowa, którzy potwierdzili wersję Alexa.

Chłopiec, uświadomiony przez matkę, że zginą następnego dnia, w nocy niepostrzeżenie ucieka . Rano, z ukrycia i oddalenia (50 m), obserwuje wydarzenia. Widzi śmierć matki i rodzeństwa.

 Kryje się w okolicznych lasach. Wraz z nadchodzącymi chłodami sytuacja chłopca staje się krytyczna. Las nie jest w stanie go wyżywic, bo runo zamarza. Pojedyncze przypadki pomocy od mieszkańców podleśnych chat ograniczały się jedynie do doraźnego wsparcia. To była z reguły kromka chleba. Chłopak, według tego co mówi, jako Żyd,nie był mile widzianym gościem.

 Trochę mnie to zastanawia, bo fizjonomia chłopca odbiegała od ogólnie przyjętego wizerunku żydowskiego dziecka. To zresztą, stało się jego atutem w karierze propagandowej. Miał raczej słowiański typ urody. Przedstawiano go wyższemu dowództwu , jak mówi, jako  sierotę - Rosjanina, którego rodziców zabili partyzanci. 

 Tułając się zmarznięty i głodny po lesie zdecydował sie poprosić o pomoc staruszkę, mieszkankę leśnej chatki. Niestety, pomimo jej zaangażowania,  powrót syna - potężnego i silnego mężczyzny, zniweczył plany.Potężny chłop - drwal?, poturbowawszy małego, zaciągnął go wprost do rąk  Łotyszy z Kurzeme, stacjonujących w szkole w pobliskiej miejscowości.

 I teraz!

Rzecz polega na tym, iż Łotysze twierdzą w swoich relacjach, że chłopca przygarnęli latem następnego roku. On jednak zdaje się mieć dużą lukę w pamięci, bo chociaż  skłania ku porze zimowej jako czasie jego zetknięcia z Łotyszami, co potwierdzałoby wspólny ich udział w eksterminacj Żydów w Słonimiu, która miała miejsce wlistopadzie 1941 roku. Jednakże! Alex zapamiętał chmarę żółtych motyli unoszących się nad zwłokami pomordowanych Żydów, do których omal nie dołączył w dniu, kiedy potęzny drwal zaciągnął go na szkolne podwórze pełne Łotyszy z Kurzeme. 

 Później było jeszcze dziwniej, bo rozpoznany przez sierżanta jako stuprocentowy Żyd, zostaje poinstruowany o zakonspirowaniu tego faktu i przedstawiony żołnierzom jako członek oddziału - rosyjska sierotka. Oddział Kurzene był jednym z 50 innych łotewskich tego typu jednostek.

 Zostaje otoczony opieką, sympatią i troską. Kiedy jednak, awansowany już na kaprala, trafia na front wschodni pod Stalingrad, ucieka i próbuje się przedostac poza linię frontu. Znowu trafia do lasu, ale zostaje odnaleziony przez "swoich", wraca do sierżanta, który degraduje kaprala i odsyła do Rygi.

 Chłopak trafia do sponsora oodziału Kurzene, powszechnie szanowanego faszysty, który kieruje zakładem wyrobu czekolady.Juz wcześniej,  ze szczególną troską jego rodzina traktowała małego Alexa, który pomieszkiwał w ich domu.

 Wraz z kłopotami armii na froncie wschodnim, rosło zapotrzebowanie na skuteczne propagandowe podtrzymywanie na duchu faszystowskiich społeczeństw. Alexowi przywrócono stopień kaprala, uszyto nowe mundury i chłopiec trafił do gazet i kronik filmowych. Był gwiazdą.

 Razem z ważnymi oficerami odwiedzał rannych w szpitalach, dodajac im otuchy i rozbawiając.

Pózniej była ewakuacja i cały szlak od Rygi, przez Gdynię do Świnoujścia, potem Hamburga, by cel osiągnąć w Australii.

Tyle, w dużym skrócie, mogłam Ci opowiedzieć. Informacje o losach chłopca, zawarte w książce,  sa tak obszerne i istotne, że  trudno jest je zredukować, by przekazać to w postaci krótkiej notki. Pozdrawiam:)

Vote up!
7
Vote down!
-4
#417555

zastanowił mnie tylko ten Stalingrad, hmmm...Jest tam coś więcej, kiedy, jak, jednostka itd.? I jak to ucieka spod Stalingradu? Był w 6 Armii, czy w armiach skrzydłowych. Jeśli w tej pierwszej to jest to nieprawdopodobne.

Vote up!
8
Vote down!
-4
#417558

Mały Kapral i jego promotor pułkownik Lobe znaleźli się tam późną jesienią 1943 roku. Po około miesiącu dotarli do Nowogrodu, później do Wołchowa.

"Oddział Kurzeme rozlokowano na bagnach, kikladziesiąt kilometrów od brzegu jeziora Ładoga".

 

 Może, gdyby nie wpadł w ręce poszukujących go Łotyszy, trafiłby na Rosjan.

Opowiada, jak siedząc na drzewie, na lesnych bagnach, zauważył przechodzących poniżej partyzantów z dużymi paczkami. Była wśród nich młoda kobieta, której twarz wydała mu się bardzo znajoma.

Co ciekawe, po latach ustalił, że była to jego ciotka, która z Kajdanowa uciekła do Moskwy a pod Stalingradem, z grupą partyzantów, dostarczała żywność do oblężonego miasta.

 Hmmm...

Vote up!
4
Vote down!
-5
#417571

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Slater nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

to w końcu trafił pod Stalingrad czy pod LENINGRAD. Jesień '43 plus jezioro Ładoga to zdecydowanie Leningrad.
Czerwoni partyzanci dostarczający żywność wojskom Czujkowa? Oj, mały najwyraźniej niewiele rozumiał, albo po prostu pamięć po latach cholernie zawodzi :).
Bardzo to ciekawe, ale niemożliwe
Mam nadzieję, że nie chowasz urazy odnośnie poprzedniej notki. Bardzo jestem wyczulony na tym punkcie.
Pozdrawiam!

Vote up!
5
Vote down!
-7
#417572

Oczywiście, Slater, że chodziło o Leningrad! :)

 

Losy Alexa sa niesamowite, Tym bardziej, że sporo jego wspomnień znalazło potwierdzenie. Ta ciotka...czy ona była "czerwona"? Nie wiem, nic o tym w książce nie ma. 

Inaczej, niż w przypadku Wiłkomirskiego:)

Urazy nie chowam:) "Wyczulenie " dostrzegłam. Zamarłam, kiedy zorientowałam się, że pomyliłam Wodzów Rewolucji:))

Vote up!
5
Vote down!
-5
#417575

Bo tworzy się w takim dziecku dusza wyrodnia

Ci co zawłaszczają dzieci do "interesów"

Otrzymają karę Boską według wykresów

Bo każdy uczynek jest zapisany w duszy

Żaden przekręt go nie ukryje i zagłuszy

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
8
Vote down!
-3

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#417542

Ukryty komentarz

Komentarz użytkownika Slater został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

akurat w Polsce mamy nieco przykładów takich "zbrodni".
Należy im się wyłącznie podziw i szacunek. Zwłaszcza teraz, gdy nawet dorośli się głupkowato uśmiechają, gdy wspomina się o tych chwalebnych czynach.
Byle tylko pełna micha i spokój...

Vote up!
4
Vote down!
-8
#417545

Co wtedy jednak, gdy nieprzyjaciel drwi sobie z tych zasad moralnych i na oczach dzieci zabija dorosłych? Ostatnia wojna nauczyła dzieci śmierci. Okupant pastwił się nad ich wrażliwoscia każąc oglądać masowe egzekucje, albo uczestnuiczyć w przesłuchaniach i tortuarach. 

Pomnik Małego Powstańca jest symbolem dziecięcego oporu wobec agresora.

Kto, tak naprawdę,  włożył mu karabin do rąk? Swoi, czy obcy?

 

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
5
Vote down!
-5
#417556

Nie mierzmy jedną miarą  walkę o wolność

Bo czym innym jest okupanta swawolność

Bronić się można wszelkimi metodami

Inaczej ludzie stają się pokładami

Ciał posypanych  wapnem dla ich rozkładu

By nie zostawić po sobie wielu  śladów

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
5
Vote down!
-5

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#417562