A jednak zamach stanu

10 kwiecień 2010 roku. Katastrofa lotnicza. Czy tylko zwykła, ot taka sobie, jakich zdarzają dziesiątki? Teraźniejszy Prezydent, a ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, Premier Donald Tusk oraz wszyscy członkowie Platformy Obywatelskiej przekonują nachalnie, że winnymi są piloci oraz Gen. Błasik i Prezydent Lech Kaczyński, zabici w tej "katastrofie". Społeczeństwo ma pewne wątpliwości. Jeszcze nie padają słowa o zamachu, ale..... zaczynają się pojawiać różne teorie.

Dzisiaj już wiemy napewno, że był to zamach na życie Prezydenta oraz wszystkich niewygodnych z punktu widzenia PO, Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Rosji, a może tylko Putina? To, że putinowska Rosja brała w tym zamachu udział jest już potwierdzone faktami.

W końcu następuje pytanie. Czy był to taki "zwykły zamach" czy może coś innego, o wiele bardziej poważnego? Ostatni raport Antoniego Macierewicza w połączeniu z wypowiedzią Małgorzaty Wassermann mówią coś o wiele straszliwszego. Mówią, że był to kolejny ZAMACH STANU!, dokonany przez tą samą grupę ludzi, która dokonała zamachu czwerwcowego oraz pełzającego, który został połączony z sfałszowaniem następnych wyborów prezydenckich.

Dla wszystkich w miarę myślących jest jasne, że zamach ten był planowany już dość dawno, a przeprowadzony bardzo profesjonalnie. Zacznijmy od początku.

Pierwszy etap. Remont samolotu TU-154- przeprowdzony w Samarze. Zamieszane byłe KGB. Tak to napewno wtedy umieszczono ładunki wybuchowe w newralgicznych punktach samolotu.

Drugi etap, to rozdzielenie wizyt.

Trzeci, to umieszczenie wszystkich "niewygodnych i skazanych" w jednym samolocie.

Czwarty, to sprowadzenie samolotu do wysokości na której byłoby możliwe zdalne odpalenie wcześniej umieszczonych ładunków.

Takie wnioski narzucają się same, a ich potwierdzeniem jest zachowanie się Bronisława Komorowskiego i całej reszty w kilka minut po zamachu.

Wydaje mi się, że czas najwyższy zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Nie bać się, nie kombinować jak nazwać zamach i zdradę, aby lepiej się czytało, żeby nie daj Boże zdrajcy, mordercy i zamachowcy nie poczuli się dyskryminowani, bo jeśli nie my ich to oni nas.