Jak pisać o mongolskich kłopotach prezydenta - wzór
Dziś cały dzień media informują nas, że samolot prezydenta Kaczyńskiego zepsuł się w drodze do Japonii. Żeby Kaczyński mógł kontynuować swoją wycieczkę, trzeba było wyczarterować od Mongołów samolot za 130 tysięcy dolarów! Oczywiście za kaprysy małego prezydenta zapłacimy wszyscy. Chciałoby się, parafrazując słowa Bronisława Komorowskiego zażartować "jaki prezydent, takie samoloty", jednak sprawa jest o wiele poważniejsza.
130 tysiecy dolarów po to, by prezydent leciał sobie w podróż do Japonii, która tak naprawdę nie służy niczemu, poza podróżniczą pasją naszej, pożal się Boże, głowy państwa. Czy w ogóle wiemy, po co ten wyjazd? Czy był on konsultowany z premierem? Czy prezydent nie wie, że wyjazd w tak odległe rejony moze narazić go na kolejne poważne dolegliwości żołądkowe?
Oprócz aspektu finansowego dochodzi drugi, wizerunkowy. Oczywiście wielu z nas już się do tego przyzwyczaiło, jednak nie znaczy to, że można przymykać na to palce - prezydent Kaczyński znów skompromitował nas na arenie międzynarodowej. Cały świat robi sobie dziś pośmiewisko z prezydenta kraju, aspirującego do roli lokalnego rozgrywającego, unieruchomionego daleko od domu i czekajacego, czy obce państwo zgodzi się wypożyczyć mu samolot. Lech Kaczyński koszty naprawy rządowego TU-54 powinien pokryć z własnej kieszeni, wymaga tego honor i zwykła przyzwoitość. Przeciętny człowiek rzeczy pożyczone oddaje w postaci nienaruszonej, jeśli zaś w trakcie eksploatacji przedmiot ulega zniszczeniu, naprawia go, lub kupuje nowy, taki sam. Ciekawe, czy chociaż w tej dziedzinie nasz prezydent okaże się osobą wychowaną. Strat niematerialnych niestety nie nadrobimy już do końca tej fatalnej kadencji.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 913 odsłon
Komentarze
Nie ma sensu zajmować się "kłopotami z samolotem".
2 Grudnia, 2008 - 19:29
Jak się lata jakimś złomem, to się ma kłopoty.
Dobrze, że nie spadł gdzieś w głuszy...
Okowita
Okowita
Dziś przewrotnie;>
2 Grudnia, 2008 - 21:11
Przed jakąś chwilą oglądałem telewizję i mogłem odnieść podobne wrażenie z przekazów medialnych. Przynajmniej podprogowo. Możliwe, że już jestem uczulony na obiektywizm dziennikarzy..Ktoś mnie uczulił.. Ty sobie żartujesz. Media są w większości śmiertelnie poważne. To jest problem.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
A nie wpadłeś na prostą zależność?
3 Grudnia, 2008 - 22:07
Otóż, dawno temu, na studium wojskowym, w Polibudzie we Wrocku był taki dziadek z gatunku, co jedno jajo stracił pod Lenino, drugie pod Berlino. I wykładałam nam, jaka ta wredna Bundeswehra jest grożna (jakoś 4-6 dywizji). Samych dywizji radzieckich w NRD stało wtedy coś ze 20. Akurat na ten wykład (poniedziałek) trafił się we Wrocku sakramencki mróz. Z akademika trzeba było leźć po schodach trzymając się poręczy, a po tym po trawnikach. Po uliczkach czy alejkach się nie dało. Jakoś tramwajem dojechaliśmy, gdzie trzeba, autobusy nie kursowały, bo jak zwykle "zima zaskoczyła drogowców". Potem trzeba było autobusem dojechać ze trzy przystanki. Patrzymy, a te nasze jajory też na przystanku stoją. Stoją, a szanse na autobus, to jak szanse na morele z kopca. W końcu wydarli z buta. Volens nolens my za nimi. I znowu wykład z tym dziadkiem. I on znowu nawija, jak ta Bundeswehra nas może załatwić, gdy się zdecyduje uderzyć (kilka dywizji niemieckich przeciw kilkunastom dywizjom Rosjan). A w dodatku nasza armia, jako drugi front, który ma czas się zmobilizować i przygotować. I tak po tej amfiteatralnej sali łazi i głosi swoje. I jak schodził, to ktoś mu rzucił tekst: nam nie trzeba Bundeswehry, nam da w d*pę minus cztery. Żebyś Ty widział, co się działo! Oparło się aż o rektora. To były jaja do nie kwadratu, to do czegoś jaja w potędze co najmniej alef 1.
Tak to działa, i na naszym preziu, co też (swoją drogą), święty nie jest.