Czemu...?

W czwartek dotarła do nas informacja o śmierci prof. Szaniawskiego. Ponoć spadł w przepaść podczas wyprawy w góry.

Oczywiście, to się zdarza. Ludzie miewają wypadki w górach. Ludzie spadają w przepaść. Z drugiej strony jednak chyba każdy pamięta, jaki los spotykał kolejnych bliskich pułkownika Kuklińskiego, którego dziedzictwa Szaniawski był kustoszem i propagatorem. Wykłady profesora były fascynujące, zaś działalność... Cóż, działalność była na pewno niezbyt miła dzisiejszym władzom. Muzeum Kuklińskiego udało się w swoim czasie uratować wyłącznie dzięki interwencji Amerykanów. W górach jednak ich nie było. Czy był ktoś inny? Ludzie miewają wypadki w górach...

Ledwo przeszła pierwsza fala wiadomości i spekulacji na temat śmierci Józefa Szaniawskiego, dowiedzieliśmy się, że nie żyje profesor Urbanowicz. Organizator planowanej na najbliższy czas konferencji naukowej o Smoleńsku. Przy okazji osoba, która ujawniła (czy raczej przypomniała, bo to nie jest zupełnie nowa wiedza, tylko wcześniej nie zostało to nagłośnione) fakt przechowywania danych PKW na rosyjskich serwerach. Cóż, PKW jawnie pobiera szkolenia od putinowskiego specjalisty od fałszowania wyborów, co jednak jest dziś na porządku dziennym. Tymczasem o odkryciu profesora powiedział, nadając mu wreszcie szerszy zasięg, poseł PiS. Poseł żyje, ale profesor chwilę później umarł na serce. Wcześniej chorował. Ludzie umierają na serce..

Tylko skończył się weekend, a uczestnicy grilla u mec. Giertycha (m. in. Rafał Ziemkiewicz i Marcin Wolski - mam nadzieję, że smakowało) odpoczęli po imprezie, a już pojawiła się wiadomość, że zastrzelił się radny PiS Jarosław Przygodzki. Policja wykluczyła udział osób trzecich. Techniki śledcze tak się rozwinęły, że ostatnio ta informacja zdaje się pojawiać nieraz jeszcze przed wiadomością o czyjejś śmierci. Ale cóż, ludzie popełniają samobójstwa, tak samo, jak umierają na serce i miewają śmiertelne wypadki w górach...

..tylko czemu coraz trudniej w to uwierzyć?