Dzwon
Z okruchów przyniesionych
w tobołkach wygnańców,
przemyconych w mokrej słomie,
gdzieś w kącie repatriacyjnych wagonów
i wygrzanych słońcem święcącym prosto w plecy,
odlaliśmy dzwon.
Każdy z nas dodał kawałki wspomnień
o babciach i dziadkach,
opowieści o zaginionych wujkach i ciociach.
Krótkie jak oddech konającego.
Chcieliśmy oczyścić się jego drżeniem,
zastygłym w domieszanych do brązu szpikulcach wideł,
zębach pił, błyskach siekier i iglicach karabinów.
Ale nie odezwał się ani słowem.
Z wyrwanym sercem może tylko znacząco milczeć.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1097 odsłon