EURO 2012: Zwolnić, nie zwolnić? Jak się uchronić?
Po kilku gorących dniach afera autostradowa zaczyna już parzyć w ręce. Widać to było wyraźnie po nerwowości premiera Tuska, gdy komentował on dzisiaj zawiadomienie do prokuratury złożone przez PIS w sprawie podejrzenia korupcji przy zawarciu przez rząd kontraktu z chińską firmą. Nadto premier nie może teraz negatywnie odpowiedzieć na żądania PIS i nie upublicznić umowy z Chińczykami, bo złamałby przepisy prawa zamówień publicznych. Umowy są przecież jawne! Widać, że był to celny strzał!
Premier Tusk przekazywał dzisiaj informację o stanie prac na budowach stadionów i autostrad przed EURO 2012. W zastępstwie ministra Grabarczyka, tłumaczył się gęsto z opóźnień, stracił panowanie nad deklinacją, zaplątał się znów w te "garderobiane" zapinanie na ostatni guzik... Dlaczego się tak głupio wystawił? Już przecież była mowa o dymisji ministra Grabarczyka, który wcześniej sobie nagrabił kolejami, a teraz pogrążył się całkiem tą drogową kompromitacją, i co? Tusk zapewnia, broni, staje się tarczą. Całe odium spadnie więc na niego?
W telewizyjnych debatach nad feralną autostradą w zastępstwie ministra Grabarczyka występują kolejno: polonistka Julia Pitera, specjalistka od wszystkiego; prawnik Adam Szejnfeld, działacz we wszystkich partiach i organizacjach, któremu zdarza się czasem pomylić deficyt z długiem; historyk Ireneusz Raś, znany z mieszania w krakowskiej PO, wykluczony niedawno z katolickiej organizacji "Rycerze Kolumba"... Dlaczego PO deleguje do tych dyskusji osoby, które nie mają ani kompetencji, ani odpowiedzialności żadnej, a za to niewątpliwie ... mocne w gębie? Żeby robić awanturkę zamiast awantury? Żadne merytoryczne kwestie stawiane np. przez byłego ministra Polaczka, czy posła Piechocińskiego z jego ekspercką wiedzą, nie znajdują właściwej odpowiedzi. Nawet dziennikarzom TVN już się przejadło słuchanie, że to jest znowu wina PIS. Niemniej cały impet ataku jest rozpraszany, osłabiany przez tę obronę "skrzydłowych".
Dlaczego Tusk to robi? Czy to jeszcze efekt jego rozkojarzenia letniego, czy zimnej partyjniackiej kalkulacji? Czy ludzie znów dadzą się nabrać na tę inscenizację i rozmywanie tematu, na ten partyjny parasol ochronny nad Grabarczykiem? Ciężko to sobie wyobrazić! Przerabiali to już z Gradem i Katarczykiem przecież. Ten numer już nie przejdzie.
Czekajcie, ale gdzie tymczasem podział się ten Grabarczyk? W każdym normalnym kraju dziennikarze sprowadziliby do studia odpowiedzialnego ministra, a nie jakichś dublerów, żeby z nim przerobić pytania i wątpliwości społeczeństwa. Sprawiliby mu niezłe lanie! Zresztą sam taki polityk powinien w te pędy składać wyjaśnienia, gdyby... gdyby mu zależało na przekonaniu obywateli. Obywateli ma ta partia, zwana obywatelską, jednak w poważaniu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1081 odsłon