Tu nie będzie rewolucji.

Obrazek użytkownika DoktorNo

<p>Wszyscy pamiętamy piosenke zespołu Big Cyc pt. "Tu nie będzie rewolucji", opowiadającej o punku, który po przymusowej stabilizacji życiowej (czytaj: ciąża dziewczyny) pojednał się z Systemem, w tym z władzą (jeszcze komunistyczną). Z Polską od lat jest tak samo jak z bohaterem tego utworu; miała być rewolucja, a jest stabilizacja.</p>

<p> Jednym z kluczowych i jednocześnie wyjątkowo niepopularnych pytań naszych czasów jest, jak to było możliwe, że po zapał i entuzjazm społeczny czasu przełomu został tak zmarnowany i roztrwoniony w następnych latach. Odpowiedzią może być moim zdaniem fakt, iż żadnego przełomu w sumie nie było. Rzeczpospolita epoki sejmu kontraktowego, w odczuciu społecznym wyglądała jak PRL-bis, potem pierwsze w pełni demokratyczne wybory, i znowu brak przełomu, a jedynie "gruba kreska" i "wojna na górze". My Polacy nie mieliśmy wtedy czegoś w stylu obalenia muru berlińskiego (nawiasem mówiąc; trudno o lepszy przykład na mitologizacje wydarzeń historii najnowszej; NRD formalnie istniała jeszcze jakiś czas, zjednoczenie Niemiec postępowało powoli, a rozkład władzy komunistycznej był możliwy dlatego, bo ludność wtargnęła do siedzib Stassi, a ZSRR był zajęty swoimi problemami).</p>
<p>Dziś obchodzimy rocznice tzw. Nocnej Zmiany, czyli obalenia rządu Olszewskiego w 1992 roku, przez wszystkie partie przeciwne lustracji, przy wsparciu prezydenta Wałęsy omotanego przez Wachowskiego. Wtedy to scementowano okrągłostołowy podział władzy; coraz bardziej absurdalną i anachroniczną koncepcje "współrządzenia" z komunistami i ich spadkobiercami.</p>
<p>Koncepcja ta materializowała się poprzez różne inicjatywy. W 1989 roku był to sejm kontraktowy. W 1992 roku zablokowanie lustracji. W latach 90-tych "inwigilacja prawicy", przewlekłe procesy sądowe w sprawach zbrodni komunistycznych itp. Teraz, np. cicha reaktywacja WSI, poprzez torpedowania działań komisji weryfikacyjnej przez rząd Tuska.</p>
<p>To jest normalnie nudne. Wygląda to tak, jakbyśmy ciągle bawili się tymi samymi klockami od dwudziestu lat.</p>
<p>Elity postokrągłostołowe, które cementowały to "porozumienie", uzurpują sobie prawo do posiadania monopolu na władzę i myśl. Elity te, skupiono wokół Gazety Wyborczej, jaki i innych zakamarkach establishmentu medialnego i intelektualnego. Wątpię czy tacy ludzie mogą w ogólne przejmować się polską racją stanu, czy modernizacją, skoro charakteryzuje ich paniczny lęk przed własnym narodem, a wizja Europy jako modelu modernizacyjnego dla Polski, nie ma nic wspólnego z rzeczywistą Europą (zauważył to Krasnodębski w "Demokracji Peryferii"), a jest jedynie projekcją pewnych złudzeń (także w sferze "rozporkowej"), w ramach których np. posyła się na półkę film dokumentalny dla zagranicy ("<em>Upside Down</em>"), pokazujący absurdalność stwierdzenia "polskie obozy koncentracyjne".</p>
<p>Choć może już faktycznie zbliżyliśmy się do proponowanych nam standardów europejskich, jak np. we Włoszech, gdzie mimo zdecydowanej akcji policji mafia trzyma się dobrze, a rząd wysyła wojsko na południe tego kraju, aby bronić skorumpowanych urzędników przed rozwścieczonym tłumem...</p>
<p>"Tu nie będzie rewolucji"... I nie było.</p>
<p>Wracamy do czasów dzisiejszych. Po dwóch latach burzliwych rządów PiS nastała "stabilizacja" rządów PO. Gdyby PO zostawiła w spokoju min. CBA czy weryfikacje WSI, to byłbym spokojny, ale ostatnio widać wyraźnie że mania "odkręcania" po PiSie trwa w najlepsze. Można odnieść wrażenie, że Donald Tusk z 2008 roku to ten sam Tusk z 1992, tym razem zaślepiony wizją prezydentury w 2010 roku.</p>
<p>Rybitzky napisał:</p>
Kaczyński słusznie dostrzegł trzy rzeczy: 1. Trwa ustanawianie systemu, gdzie wszelką władzę posiada jedna parta, czy też raczej jedna formacja światopoglądowa. Władza wykonawcza oraz ustawodawcza, wymiar sprawiedliwości, media - wszystko to może stać się częścią wielkiej, nadzorowanej przez Platformę korporacji. 2. Dzieje się to przy obojętności społeczeństwa, któremu bardzo daleko do obywatelskości. Ludzie po prostu chcą się żyć w spokoju i bogactwie, nie myśląc o cenie, jaką w przyszłości przyjdzie im zapłacić za stabilizację. Establishment może więc robić co chce - byle tylko nie zmuszał swoich poddanych do myślenia. 3. Wiara, iż jakieś gwałtowne gesty lub mocne słowa odwrócą ten trend jest naiwnością. Potrzebne jest potężne uderzenie - ale na to, w zobojętniałym społeczeństwie, nie ma szans.
<p>Ad.1 Platforma faktycznie robi wrażenie "niezatapialnej". Ma silne struktury terenowe, jest dobrze reprezentowana w samorządach, posiada prężną organizacje młodzieżową, która nie afiszuje się działalnością polityczną na co dzień, i nęci młodzież swoją "apolitycznością". Na PO głosują głównie ludzie młodzi, co wraz z strukturami samorządowymi i młodzieżowymi gwarantuje dopływ "świeżej krwi".</p>
<p>Mańkamentem może być fakt istnienia różnych frakcji, reprezentowanych przez Schetyne, Rokite, Tuska i Komorowskiego.</p>
<p>Inna sprawa, że PO pod przywództwem Tuska raczej zajmuje się spłacaniem długów zaciągniętych u różnych grup, co daje jej pewien "immunitet" w pewnych wpływowych kręgach.</p>
<p>A.D. 2: Przeciętni ludzie "myślą portfelem". Abstrakcyjne idee straciły swą czytelność. Lustracja i antykorporacyjne posunięcia czy walka z korupcją były czytelne w czasie transmisji na żywo z prac komisjii śledczych, jakie wykwitły masowo po aferze Rywina. Minęło kilka lat, i ludzie pozapominali o tym, pochłonięci swoimi codziennymi sprawami, dodatkowo zniechęceni wpadkami Kaczyńskich. W związku z tym zagrożeniem dla Tuska nie są kolejne skandale związane z "odkręcaniem", ani nawet afery korupcyjne w stylu Lasów Państwowych, ale po prostu podwyżki cen energii, żywności itp. oraz paraliż kraju strajkami, będących wynikiem kryzysu gospodarczego.</p>
<p>A.D. 3. Jedyne co moge sobie wyobrazić, to rozczarowanie puijarowskimi trickami PO oraz nie spełnianiem obietnic wyborczych.</p>
<p>Najwyraźniej doczekaliśmy się w Polsce trendów, interpolowanych dotychczas w nurcie fantastyki reptrezentowanej w Polsce przez RAZa, według których polityka stała się czystym pijarem, a media są ważniejsze od gabinetów i parlamentów.</p>
<p>Przypomina mi to film "Robocop", gdzie w futurystycznym Detriot wiadomości TV są sprowadzone do krótkich spotów, przeplatanych reklamami, kompletnie oderwanymi od siebie, bez syntezy i do tego rozdygotane emocjonalnie (raz coś na wesoło, raz coś tragicznego...). Warto wspomnieć, że dla twórców filmu inspiracją była ówczesna amerykańska telewizja.</p>
<p>W sytuacji, gdy standardy dziennikarskie wyznacza "Fakt" i "Szkło Kontaktowe" trudno się spodziewać, że zdrowego dyskursu publicznego. Tusk wyczuł te trendy, i poprowadził kampanie wyborczą w stylu tabloidowym, zarzucając poprzedniej ekipie "bizancjum", na czym się zresztą "przejechał", czego przykładem jest wrzawa po jego pół-turystycznej wizycie w Peru.</p><p>Tabloidyzacja jednak sprzyja koncentracji widowni na sprawach trzeciorzędnych i powierzchownych.</p>
<p>Dzisiejszy wpis pozwole sobie zakończyć pewnym popularnym "Demotywatorem", znakomicie opisującym moje prywatne wrażenia nt. dotychczasowych rządów Donalda Tuska:</p>
<p></p>

Brak głosów