Swoista etyka i pochodzenie "salonu"

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Kilkanaście miesięcy doświadczeń sprzed jak i po katastrofie smoleńskiej pokazuje dobitnie jakość owego "salonu",będącego obiektem zasadnego szyderstwa ze strony znawców tematu,takich jak Łysiak.

"Katastrofa ? No cóż, wypadki chodzą po ludziach." Takie jest generalne nastawienie "salonu" do tej katastrofy.

Ponieważ w katastrofie zginął Kaczyński, to fakt, iż zginęło wtedy także 95 innych osób jest dla nich mniejszym złem, zdarzeniem wręcz banalnym. Środowiska "salonowe" z giewu na czele zupełnie wypisały się z tradycji Rzeczpospolitej, a być może nigdy w niej naprawdę nie uczestniczyły,i żyją w zupełnie urojonym świecie nibylandii opartym na jakiejś księżycowej mentalności. Nic innego od nich nie można oczekiwać. Tak naprawdę to słoma bywalcom tego "salonu" po prostu z butów wystaje. Rzeczą najwłaściwszą byłoby ich ogrodzić w jakimś skansenie,w wyodrębnionym województwie, część zakonserwować w formalinie i urządzić z nich historyczny gabinet osobliwości bo to okazy rzadkie w skali historycznej.

"Salon" nie stanowiłby problemu, gdyby nie środki jakimi dysponują dozorcy owego "salonu", przy pomocy których udaje się im zachowywać władzę, kreując złudzenia jakim ulega spora liczba Polaków, a szczególnie MWzWM. Ci słomy owej, z racji braku wykształcenia i doświadczenia, nie dostrzegają i wydaje im się, że to elita, do której warto aspirować. Ale ten "salon" nie jest wcale chętny by ich wpuszczać. Taktyka "salonu" jest prosta -zwodzić ich mirażami wykształcenia i europejskości / "lipne dyplomy, fikcyjne wykształcenie"/, wykorzystać politycznie i porzucić, jak pannę z dzieckiem. Bo przecież miejsca pracy są, w "salonowych" korporacjach urzędniczych, zarezerwowane dla dziecvi,krewnych i znajomych króliczka. A MWzWM niech szukają kariery na zmywaku.

Skąd się oni tu wzięli ? Najlepiej możnaby to wykazać na podstawie analizy polskiego wymiaru niesprawiedliwości. Jego fundamenty położyła bolszewia po II WŚ,a o kolejne kondygnacje zadbały ich dzieci i wnuki, a jak to się stało przystępnie przedstawia Piotr Lisiewicz w lipcowym numerze "Nowego Państwa". Tekst polecam szczególnie MWzWM, bo w szkole z tym tematem chyba się nie zetknęli, a z przedstawicielami tych środowisk mają do czynienia na codzień.

Brak głosów