Podróże kształcą - Łódź u progu zagłady ?
Zastanawia mnie czy Polska będzie się staczać do poziomu Łodzi czy też może Łódź podciągnie się.
W Łodzi bowiem, jak w soczewce, objawiają się najgorsze cechy Polaków, /Polaków jeszcze ?/.
Pierwszy dzień pobytu, wyjście na miasto, koszmar. Wszędzie na chodnikach śnieg, potem przemielona kasza śniezna, a następnego dnia odwilż, błoto pośniegowe, a potem chlapa i sam lód spod śniegu. Szaro , brudno jak zwykle a do tego poszarzały śnieg i szarobure błoto wzmagają wrażenie. Koszmarny melanż. Wzdłuż ulic zwały brudnego śniegu i lodu zepchniętego na bok przez pługi śnieżne a na przejściach dla pieszych brak przejścia dla pieszych, bo nikomu nie przyszło do głowy by po przejeździe pługu odgarnąć śnieg na bok. W tych zwałach wąskie, dziesięciocentymetrowe wyżłobienia pięt. Starsze panie nie dają rady z ekwilibrystyką niezbędną w takich sytuacjach i proszą - "daj pan rękę i pomóż", no to daję rękę i przeprowadzam staruszki ale tak naprawdę powinienem tam dyżurować cały dzień, bo ruch duży a starsze panie motywowane troską o święta pędzą na targowisko i do sklepów po zakupy.
Telepią się ci ludzie po tym księżycowym lub gorzej, krajobrazie, palcem nie kiwną by samodzielnie sobie z banalnym w końcu problemem śniegu w zimie się uporać i uprzątnąć choćby cząstkę tego syfu. Ale takiej możliwości nawet nie dostrzegają bo ten syf stał się częścią szaroburej duszy.
Obok, przy Manufakturze, nareszcie kawałek normalnego, odśnieżonego, czystego chodnika, o , jak przyjemnie przejść się po równym.
Młody, po telefonicznych konsultacjach sugeruje, że to ma coś w sobie z apokalipsy. Miała być ziemia obiecana a wyszła apokalipsa. Nawet pasuje. Miałeś chamie, złoty róg... Ale jak się temu przyjrzeć dokładniej to brak tu skali grozy kojarzonej z apokalipsą. To jest raczej takie taplanie się, nurzanie i pogrążanie się w błocie, dosłownie i w przenośni.
I wreszcie kulminacja. Niech wam, drodzy państwo, nie zdaje się , że palma pierwszeństwa w antypolskich występach należy się Dominikowi Tarasowi & company na Krakowskim Przedmieściu. To w Łodzi , od paru już lat, jestem świadkiem występów lokalnej żulii / tej od żydzewa/ zakłócającej pasterkę. Chyba zresztą sygnalizowałem to zjawisko w zeszłym roku. A więc ogólnopolski obsuw ?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 920 odsłon
Komentarze
Re: Podróże kształcą - Łódź u progu zagłady ?
30 Grudnia, 2010 - 10:44
"Telepią się ci ludzie po tym księżycowym lub gorzej, krajobrazie, palcem nie kiwną by samodzielnie sobie z banalnym w końcu problemem śniegu w zimie się uporać i uprzątnąć choćby cząstkę tego syfu."
A opowiedz jak Ty uprzątnąłeś? Ja uprzątam przed posesją, której obowiązek mam uprzątnąć. Na resztę płacę niemałe podatki, a będą jeszcze większe.
Nie dość, że okradany jestem przez osoby zarządzające w naszym imieniu miastem (z resztą pańśtwem, gminą, powiatem itd też) to jeszcze mam fizycznie za nich posuwać? No proszę Cię...
@ jkmjkm Świadomość
30 Grudnia, 2010 - 11:03
@ jkmjkm
Świadomość tego,że mnie okradają, nie wpłynie w żaden sposób na zmniejszenie się pokrywy śnieżnej przed moim domem.Nie uznaję motywu "odmrożę sobie uszy na złość mamie".Nie czekając na ekipę sprzątającą outsourcingowo nasz teren biorę łopatę i robię dojście do samochodu i usuwam śnieg w miejscu parkowania. 38 milionów ludzi nie jest w stanie poradzić sobie z półmetrową warstwą śniegu.A słyszał pan o lotniskach w Finlandii i porównaniach ich działania z działaniami w innych krajach ?
to chyba Pan w Lublinie nie był!
30 Grudnia, 2010 - 11:56
Tam jest koniec Polski właśnie!
"Jedynie prawda jest ciekawa"
@Wędrowny Grajek re: o Lublinie
30 Grudnia, 2010 - 12:09
Na Lublinie pozwoliłam sobie pojechać pod jednym tekstem wczoraj. Ale osobiście jednak bym nie demonizowała - nasze "maisto" też jest odsnieżane przez mieszkańców (albo i nie odśnieżane), pewno w ramach prac społecznych, albo przymuszania ich do nieodpłatnego wykonywania ciężkich robót publicznych. Tak po prostu jest. A wkurza nie zima i zwały śniegu, tylko fakt, że debilni tubylcy nie widzą związku między kartką wrzucaną do urny a stanem ulic pod naszymi nogami.