Depopulacja „narodu tubylczego” poprzez wprowadzenie tzw. „podatku pogłównego” - likwidacja "ulgi na dzieci"

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

Tak jakoś przyjęło się, że w naszym kraju regułą jest, iż expose premiera nie ma (z reguły) praktycznie żadnego wpływu na funkcjonowanie państwa i gospodarki. Wynika to głównie z tego, że nikt włącznie z wygłaszającym słowa expose z trybuny sejmowej nie myśli na poważnie o wprowadzeniu tych wszystkich zamysłów, o których opowiada z przejęciem 450 wybrańcom narodu (stado sejmowe) i paru milionom telewidzów nie mających żadnego lepszego pomysłu na spędzenie wolnego czasu niż oglądanie transmisji sejmowej w TV. Najczęściej po expose nie dzieje się prawi nic z zapowiadanych rzeczy, albo jeśli cokolwiek się dzieje to dzieją się rzeczy wręcz odwrotne do zapowiadanych. Jest w tym jakaś ukryta prawidłowość, w oparciu o którą formułowane są kolejne, osławione komunikaty radia Erewań (dla przypomnienia jeden na końcu). 

Chyba po raz pierwszy doszło do sytuacji że gospodarka a konkretnie „rynki finansowe” uwierzyły, że zapowiedzi premiera odnośnie podnoszenia i wymyślania nowych podatków będą jednak realizowane i w związku z tym należy zredukować co rychło swoje zaangażowanie w akcje czołowych firm polskich, na które premier planuje w swoich dywagacjach wygłaszanych w ramach expose nałożyć podatek „regalny”. O „zwaleniu” o prawie 25% w ciągu 2 dni kursu KGHM (producenta miedzi i srebra) już pisano (LINK). Wrócimy jeszcze w innym opracowaniu do 2-giej odsłony tego dramatu czyli do uderzenia wyprowadzonego z pewnym opóźnieniem przez niejakiego Jana Jacka Vincenta (no-PESEL) Rostowskiego w „Polski Węgiel” a konkretnie w notowaną na GPW Jastrzębską Spółkę Węglową (JSW).

To były 2 najbardziej spektakularne i jak na razie jedyne dowody na to, że czasami nawet słowa premiera wygłaszającego expose należy traktować poważnie.

Porzućmy na jakiś czas kwestie gospodarcze i zajmijmy się na chwile kwestiami społecznymi, które i tak w końcu okrężną drogą doprowadzą nas do tej paskudnej gospodarki. Takimi kwestiami są:

1. Depopulacja ludności tubylczej poprzez implementacje celowej polityki fiskalnej

2. Wyniszczenie ludności w wieku po produkcyjnym poprzez uniemożliwienie jej wypłaty świadczenia emerytalnego w wyniku wyrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn i przedłużenia obowiązku płacenia przymusowych składek emerytalnych (docelowo do 67 roku życia).

Ad 1)  Póki co zajmijmy się wątkiem „depopulacji” poprzez umiejętną politykę fiskalną (kilka osób włącznie z ekspertami - np. dr Mech – zdążyło już popełnić swoje teksty w tej kwestii już w kilka godzin po wygłoszeniu expose, autor nie miał czasu a chciał i swoje dwa grosze dorzucić ).

Po wysłuchaniu expose rodzi się jakieś takie dziwne przeświadczenie, że zdaniem naszych decydentów trzeba chyba za wszelką cenę zredukować liczbę rodzących się dzieci na obszarze między Odrą i Bugiem. W tym celu poza inwestowaniem w organizacje w rodzaju tych jakim przewodzi niejaka W. Nowicka (ponoć jest teraz zastępcą samej pani Ewy Kopaczowej w trzymaniu „laski”) należy stworzyć warunki ekonomiczne, które „pomogą” podjąć Polakom decyzje w wieku rozrodczym o zaniechaniu prokreacji. Oprócz stale rosnących kosztów życia (podwyżka podatków pośrednich czyli VAT, akcyzy czy „podatku inflacyjnego”) i wzrostu podatków nałożonych na pracę (koszty pracy) należy odebrać polskim rodzinom symboliczne odpisy podatkowe jakie posiadają obecnie z tytułu posiadania dzieci. 

Od ponad 3 lat obowiązuje tzw. „duża ulga na dzieci”. Przed jej wprowadzeniem można było odpisać od podatku śmieszną kwotę ok. 100zł . Po jej przegłosowaniu za czasów koalicji PiS-LPR-SO i późniejszym wprowadzeniu odpis podatkowy wyniósł blisko 1200zł na każde dziecko. Było to uczciwe postawienie sprawy bo ulga w swoim zamyśle miała z jednej strony pomóc rodzicom poprzez zwrot części kosztów poniesionych na utrzymanie dziecka (pamiętać należy, że roczne koszty utrzymania dziecka są wielokrotnie wyższe niż odpis podatkowy 1000-1200zł) i to nie zależnie czy dotyczy to rodzin bogatych czy biednych. Najważniejsze, że nie była to żadna darowizna (socjał) tylko odpis podatkowy dla osób rozliczających się podatkiem PIT (nie dotyczyło to rolników, którzy nie płacili nigdy podatku dochodowego PIT i chyba nigdy go nie zapłacą na tym świecie i w tym kraju ) . Ulga przysługiwała na każde dziecko zatem rodzice 5-ga dzieci dostawali 5 krotnie większy odpis podatkowy – zresztą bardzo słusznie bo ich wydatki były znacznie większe – niż rodzice jednego dziecka. Oczywiście ulga „na dzieci” w swoim rozmiarze nadal była śmieszna w porównaniu do tych bonusów jakich doświadcza obywatel większości krajów Europy Zachodniej czy nawet Środkowo Wschodniej (patrz Ukraina). Mimo wszystko, że wysokość tego odpisu była znikoma (dodajmy że koszt wychowania dziecka wdg. stawek minimum nim wejdzie ono na rynek pracy (20 lat) według ekspertów z CAS wynosi 190 tyś złotych – LINK ) to była to jakaś nieśmiała zachęta wskazująca, że państwo na miarę swoich skromnych możliwości chce jakoś ulżyć doli obywateli, którzy zdecydowali się założyć rodzinę i wydać na świat potomstwo (w końcu to te dzieci są jedyną szansą na przetrwanie tego państwa poprzez dostarczenie nowych rąk do pracy i płatników podatków).

Teraz w ramach walki z kryzysem na „zielonej wyspie” przycięto odpisy podatkowe na dzieci klasyfikując dzieci na pochodzące z rodzin „bogatych” i „biednych”. Zdaniem premiera rodziny „bogate” to takie co mają powyżej 85 tyś złotych dochodu rocznie.

Teraz troszkę ginącej już umiejętności czyli matematyki. Ile to jest 85 tyś złotych rocznie brutto ? Powiedzmy, że pracują 2 osoby (rodzice) i zarabiają dokładnie tyle samo. By osiągnąć 85 tyś brutto każde z rodziców co miesiąc musi zarabiać 3550zł brutto. A ile to jest netto ? Od tak policzonego brutto trzeba odjąć podatek dochodowy, składkę emerytalno-rentowa ZUS i OFE , składkę zdrowotną (NFZ) itp. da to każdemu rodziców 2540zł miesięcznie netto czyli „na rękę”. Zatem rodzina ma do dyspozycji co miesiąc na wydatki kwotę 5080zł. Rodzina z 1 dzieckiem daje w efekcie na głowę prawie 1700zł. Czy to jest dużo biorąc pod uwagę ile dziś wynosi koszt utrzymania w większym mieście mieszkania (opłaty czynszowe, opłaty komunalne (ścieki, woda, nieczystości) energia elektryczna, gaz)? A jak do tego dodamy koszty utrzymania rodziny tj. jedzenie, ubranie i koszty transportu (paliwo/bilety komunikacji) oraz nakładającą się na to stale inflacje robi się naprawdę raczej nie ciekawie. Proszę wierzyć ale 3 osobowa rodzina z dochodem 5080zł to nie są „krezusi”, których można lekką ręką pobawić odpisu podatkowego w wysokości ok. 1100zł rocznie tytułu ponoszenia przez nich kosztów utrzymania dziecka wynoszących kilka-kilkanaście tysięcy złotych rocznie.

Stosując sprytny zabieg marketingowy z jednej strony zabrano rodzicom posiadających jedno dziecko, których łączny dochód w rodzinie jest większy niż 85 tyś miesięcznie ulgę na dziecko a dano dodatkowy odpis w wysokości 50% na 3-cie i kolejne dziecko (nie zależnie już od dochodu). Z pewnością do przodu kosztem rodzin "bogatych" z jednym dzieckiem będzie przykładowo taki prezydent Komorowski czy pani Krzywonosowa (ta co to kiedyś ponoć tramwaj zatrzymała) mogący poszczycić się liczną rodziną.

W sumie szacuje się że po plecach dostanie coś ze 700 tysięcy rodzin (to chyba ci „bogacze” z jednym dzieckiem i dochodem na rodzinę powyżej 85 tyś złotych).

O innych aspektach tej polityki w aspekcie poza fiskalnym czyli działaniu w obszarze postępującego rozkładu edukacji ("reforma" pani Hall) czy więzów społecznych (ustawa "anty-przemocowa") można nawet nie wspominać.

Kwestia 2-ga czyli depopulacja ludności w wieku „po produkcyjnym” (wdg. stanu na dzień dzisiejszy) przez podniesienie wieku emerytalnego (czytaj wydłużenie przymusowego płacenia „podatku emerytalnego”) będzie tematem kolejnego opracowania bo mimo, że nie będzie ono nadmiernie długie to zaciemniło by nieco aspekt pierwszy. Do tematu powrócimy niedługo w kontekście kilku informacji „emerytalnych” jakie spłynęły w miedzy czasie od wystąpienia premiera.

cdn..

 

P.S. Radio Erewń donosi:

Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody”, radio Erewań odpowiada, że „prawda, ale nie na Placu Czerwonym tylko na Newskim Prospekcie, nie samochody, ale rowery, i nie rozdają, ale kradną”.

P.P.S.
Niniejszy tekst nie jest przedmiotem oceny wad i zysków wynikających z istnienia "podatku pogłównego" np. zamiast "podatku dochodowego". Chodzi tylko o zasadę jaką jest nałożenie podatku/kary od posiadania dziecka "w zbyt bogatej" rodzinie.

Brak głosów