Opowiadanie część XXXIV
Po ulicach jeździli około dwóch godzin, rozglądając się za Magdą, w nadziei, że jednak może to nie porwanie, a ucieczka kobiety z rozchwianą psychiką.
Niestety nigdzie jej nie znaleźli, w szpitalu powiedzieli im, że po usunięciu policjanta przez komendę powiatową pacjentka zaczęła histeryzować, więc dali jej środki uspakajające i Magda zasnęła, gdy poszła do niej rano pielęgniarka już jej nie było w pokoju. Leżała w izolatce i nikt kompletnie nie wiedział co się z nią stało przeszukano łazienki, toalety, potem inne oddziały, ale ona zniknęła jak kamfora.
Potrafił tylko im jeszcze powiedzieć, że stan zdrowia jej się bardzo poprawił, że rany zaczęły się goić, a twarz była już w prawie normalnym stanie. Lekarz który ich informował, był jej lekarzem prowadzącym i podobno zauważył, że wciąż się jakby czegoś bała, psycholog który z nią rozmawiał też odniósł takie wrażenie i wyraźnie sugerował, że ona jakoby znała oprawców.
- Wiecie panowie – powiedział na zakończenie – ona naprawdę się bała, to dlatego nie pozwalałem na odwiedziny znajomych podejrzewając, że może wśród nich jest ten ktoś. No ale policja doszła do wniosku, że nie jest jej potrzeba ochrona, gdy ją przesłuchano.
- Kiedy ją przesłuchano? – Zapytał Wiktor
- Pan o tym nie wiedział? – Lekarz spojrzał na niego podejrzanie.
- Nie, dochodzenie przejęła powiatowa policja – uśmiechnął się ironicznie.
- Przesłuchano ją wczoraj około godziny 11, psycholog wyraził zgodę na przesłuchanie – dorzucił jakby się tłumacząc.
- Dziękujemy panu, panie doktorze – Powiedział Kowalik i pociągnął Karola za koszulkę.
Schodzili z piątego piętra po schodach, choć Wiktor wolałby windę, ale Karol wyznał, że ma klaustrofobię.
- Mam kumpla w powiatówce, spróbuje się czegoś dowiedzieć, mam nadzieję, że Edi będzie coś wiedział. – powiedział Wiktor
- Słuchaj, może ja poczekam, bo gdy pojedzmy tam razem, będę wzbudzał jednak podejrzenia, co? – Mówił Karol – ja może w tym czasie pójdę gdzieś na kawę?
- Wiesz, to dobra myśl, właściwie chciałem ci to zaproponować, wiesz psy są podejrzliwe…
- Rozumiem i właśnie o to chodzi, ty jako gliniarz dowiesz się więcej bez mojego towarzystwa. Ja wiem, że takie środowiska jak wojsko, czy policja, są dość hermetyczne…
Zeszli ze schodów i znaleźli się przy głównym wejściu do szpitala, Karolowi zdawało się, że przez moment widział po drugiej stronie holu szpitala Agnieszkę, ale choć szukał jej potem wzrokiem, nigdzie jej nie widział. Doszedł do wniosku, że chyba mu się przewidziało.
Wsiedli do samochodu i podjechali pod komendę powiatową, po drugiej stronie mieściła się cukiernia, do której mu radził iść Wiktor, zapewniając, że mają tam najlepsze pączki w mieście i że wszyscy gliniarze się w niej zaopatrują.
- Stary, naprawdę mają tam super ciastka, a i herbatkę możesz sobie zamówić jaką tylko chcesz.
- Na słodkie chyba nie mam ochoty, ale filiżanka Yunanu chyba dobrze mi zrobi – powiedział i rozstali się, każdy kierując się w swoją stronę.
CDN...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 777 odsłon