No trudno. Skoro już siedzę w rozchełstanym granatowym szlafroku przed komputerem, drapiąc się po świeżo wyszorowanym kosmatym bicepsie, pijąc herbatę i spozierając z niechęcią na płonącą czerwoną świeczkę – to przy okazji muszę przyznać się Wam, że nie bacząc na ryzyko, wybieramy się jutro do Nicponia.
Iwona i ja.
Zabieramy ze sobą: sernik, sałatkę, tajemnicze słoiki, alkohol normalny...