Znacie takie sytuację?
Jedna dość infantylna panna, drugiej starszej opowiada, jak to usłyszała gdzieś…ale jej do końca nie powie, choćby ją żywym ogniem palono…hi hi.
Przybiega lokajczyk i już szepcze w uszko, to damie starszej, to młodszą szturchnie…no ubawiliśmy się drodzy, oj oj…
Potem dusery…ho ho.
Znowu szeptanka, uśmiechy…tak, tak.
Oj widzę, że baśni się nie czytało, lub jej przesłanie...