Szybcy lekarze motywowani finansowo, część 3

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Babcia Łukaszka stwierdziła, że skoro i ona i Łukaszek wstali już tak wcześnie, to nie ma sensu kłaść się z powrotem spać. Poza tym babcia cały czas podejrzewała, że będzie kolejka. Ubrali się zatem i pojechali.
- Miałam rację! - triumfowała babcia na widok sporej grupy ludzi przed szpitalnymi drzwiami. Okazało się, że rzeczywiście, była już uformowana kolejka. Babcia zajęła w niej miejsce i rozpoczęła się wymiana najnowszych plotek z branży medycznej.
- To bardzo dobry szpital - dowodziła jakaś staruszka. - W zeszłym tygodniu udała im się operacja rozdzielenia jedynaka!
- Chyba bliźniaka - zauważył jakiś facet. - Zawsze rozdzielali bliźniaki.
- Bliźniaki to, proszę pana, każdy głupi potrafi rozdzielić! A jedynak to jest dopiero coś!
- A od czego go oddzielili? - zapytał Łukaszek, ale nie doczekał się odpowiedzi, bowiem zazgrzytał zamek i otworzyły się drzwi. Wyjrzała pielęgniarka. Była niezadowolona.
- Czy państwo jesteście niepoważni? Ile razy można prosić, uprzedzać? Tyle razy prosiłam, żeby nie przychodzić tak wcześnie! To naprawdę nie ma sensu! Pewno jeszcze sformowaliście kolejkę?
Tłum coś zaszemrał wstydliwie.
- Co za ludzie - pokręciła głową pielęgniarka i zaczęła wpuszczać wszystkich do środka. - Przecież ta kolejka jest zupełnie niepotrzebna!
Zaskoczona babcia Łukaszka patrzyła nieufnie jak struktury kolejkowe rwą się w strzępy. Grupy ludzi podchodziły do mnóstwa biurek, za którymi siedziało mnóstwo młodych ludzi. Wielka rzeka ludzi rozdzieliła się jak malutkie strumyczki. Do każdego biurka stały trzy, cztery osoby.
- No i nie ma kolejki - zauważył Łukaszek.
- To jest jakiś podstęp - nieufna babcia Łukaszka pokręciła przecząco głową. - To jest przecież niemożliwe! A poza tym... ci za biurkami wcale nie wyglądają na lekarzy!
- Bo to nie są lekarze - poinformowała szeptem stojąca obok staruszka z chłopcem w wieku Łukaszka. - To kwalifikatorzy.
- Wiedziałam! - babcia Łukaszka zacisnęła pięści. - Wiedziałam! To coś jak orzecznik ZUS?
- Coś w tym stylu. Ci ludzie to...
- Weterynarze?
- Żeby jeszcze. To młodzi absolwenci studiów na bezpłatnym stażu. Jakichkolwiek studiów! Jak odbębnią tu dwa lata, to odblokują im ogłoszenia o pracę w internecie. A tymczasem oni decydują czy pacjent ma udać się do lekarza czy też do jego asystenta.
- Asystenta?
- Nie słyszała pani o asystencie lekarza?
- Ja słyszałem o asystencie nauczyciela - wtrącił się Łukaszek. - Ściera tablicę, przynosi kredę, wpisuje do dziennika. Odciąża nauczyciela. I to wcale nie są nauczyciele, bo asystentem może być każdy. Po budownictwie albo po spawaniu...
- Tu jest to samo - szeptała staruszka. - Rzeczywiście, ci asystenci bardzo odciążyli lekarzy. Bo czy trzeba aż w pełni wykwalifikowanego lekarza do kataru? Ale szczerze mówiąc, wolałabym, aby wnuka obejrzał prawdziwy lekarz, a nie osoba po politologii czy obróbce skrawaniem.
- A co jest wnukowi? - zainteresował się jakiś facet.
- Rękę sobie rozciął...
- Pani pokaże... E... Taka mała ranka... Na oko czterdzieści milimetrów. Do lekarza kierują kiedy jest minimum sto...
- Co tu robić? - zasępiła się staruszka. - Co tu robić?
- Łukasz na scyzoryk! - zakrzyknęła radośnie babcia Łukaszka.
- Nie mam - skłamał Łukaszek patrząc na przerażonego wnuka staruszki. - Chodź, nasza kolej.
Zasiedli przed jednym z biurek, gdzie kwalifikator wypytał ich co dolega Łukaszkowi.
- Przeziębienie? - spytał rozczarowany. - Idziecie do asystenta!
- Wolałabym do lekarza...
- Nie ma "Wolałabym"! Potem ta służba zdrowia wygląda jak wygląda! Nie można ze wszystkim chodzić do lekarza i zajmować mu drogocenny czas! Bo czas to pieniądz!
- Spadł mi odczyn Biernackiego - rzucił od niechcenia Łukaszek.
- E... Czy to poważne? - kwalifikator nie miał pewności.
- Bardzo.
- A... Po czym to poznałeś?
- Jak to po czym, po paznokciach, przecież to oczywiste! - i Łukaszek wyciągnął do kwalifikatora swoje ręce. Ten obejrzał je ze skupioną miną i oznajmił, że w takim razie Łukaszek musi koniecznie iść do lekarza.
Kiedy odchodzili od biurka minęli się ze staruszką z wnukiem.
- I jak wnuk? - chciała wiedzieć babcia Łukaszka.
- Idziemy do lekarza.
- Przecież ranka była za mała...
- Owszem, ale na szczęście okazało się, że miał powiększone migdały...
- Przepraszam bardzo... - odezwała się jakaś kobieta. - Jak pani zrobiła wnukowi powiększone migdały?

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.2 (6 głosów)