Nauka sztuk walki

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Miała się zacząć lekcja wuefu. Nauczyciel zwołał dzieci i powiedział:
- Mnożą się napady na uczniów. W związku z tym zaprosiliśmy pana instruktora, aby nauczył was sztuk walki.
Gruby Maciek spojrzał na okularnika z trzeciej ławki, okularnik na niego. W ich oczach zamigotała żądza krwi.
- Ja się zapisuję - powiedzieli jednocześnie.
- To nie są sztuki walki, tylko samoobrony - sprostował pan instruktor. Pan instruktor był krótko ostrzyżony, profesjonalnie ubrany, stosowanie umięśniony i stał w odpowiedniej pozycji.
- Nie będziemy walczyć? - zdziwił się Łukaszek.
- Macie się sami obronić - tłumaczył pan instruktor.
- Phi, to już potrafię - odparła z lekceważeniem dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza. - A pan coś w ogóle potrafi?
Pan instruktor uśmiechnął się lekko i wyszedł na środek sali, gdzie leżały rozłożone maty. Stanął na macie, ukłonił się, przyjął pozycje i zaczął pokaz. Ni to taniec, ni to poślizg na skórce od banana, a taki zmyślny, że wydawało się, że panów instruktorów jest kilku a nie jeden. Wreszcie stanął i ponownie się ukłonił. I jakby na coś czekał.
- No, dzieci - zorientował się pan od wuefu. - Klaszczemy! Ładne przecież było, prawda?
- To było to? - powiedziała rozczarowana dziewczynka. - A ja cały czas czekałam aż pan zacznie.
- To co to było twoim zadaniem? - zapytał pan instruktor z lekką irytacją.
- Solówka z "Ty Też Tańcz"!
- To pewnie ty potrafisz lepiej - zakpił pan instruktor. - Zapraszam na matę.
Dziewczynka podeszła do niego, po czym strzeliła go w twarz i uciekła. Czwarta a nagrodziła ją oklaskami.
- To nie fair! - zaprotestował pan instruktor. - Nie powiedziałem "teraz"!
- Na ulicy, jak się leją, nikt nie mówi "teraz" - zmiażdżyła go dziewczynka.
- To nie jest walka na ulicy, tylko szlachetna sztuka samoobrony! - irytował się coraz bardziej pan instruktor. - Drugi raz mnie nie zaskoczysz...
Ponownie zaprosił dziewczynkę na matę. Dziewczynka podeszła.
- Teraz - powiedział pan instruktor i przezornie zasłonił twarz. Dziewczynka kopnęła go boleśnie pod kolano i uciekła krzycząc:
- Pedofil!!! Pedofil!!!
- Nie wolno tak wołać przed wydaniem sądowego wyroku - upomniał ją pan od wuefu. - Poza tym, to może być słynny artysta. A im wolno więcej.
- Zaskoczyłaś mnie - zdenerwował się pan instruktor. - Poprzednio było w twarz...
- A co, mam mówić gdzie przyleję? - zapytała dziewczynka z nieopisaną ironią.
- Spokojnie, to są tylko dzieci - powiedział pan od wuefu, który świetnie się bawił.
- Wiem - warknął pan instruktor i zapowiedział, że może teraz pokaże jakieś starcie i prosi dwóch ochotników. Nie skończył jeszcze mówić, a na matę wpadli Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki.
- Najpierw przywitanie z przeciwnikiem - poinformował ich pan instruktor.
- Ty pedale - okularnik rzekł z pogardą do Grubego Maćka.
- Nie wolno mówić "pedał"! - interweniował pan od wuefu. - Tylko gej.
- Ty geju - okularnik rzekł z pogardą do Grubego Maćka.
- A twoja stara powinna była się wyskrobać - odszczeknął mu Gruby Maciek.
- Skoro przywitanie mamy już za sobą może cie zacząć... - powiedział pan instruktor i nie zdążył nawet dokończyć, bo Gruby Maciek i okularnik zdążyli już zacząć się bić.
- Się tak zastanawiam - powiedział ze spokojem Łukaszek gdy pan od wuefu rozdzielał Grubego Maćka i okularnika. - Się tam zastanawiam przed kim mamy się uczyć bronić. Przed rówieśnikami damy sobie radę.
- Przed dorosłymi! - odpowiedział pan instruktor.
- To w takim razie powinniśmy ćwiczyć z dorosłymi - zauważył Łukaszek.
- Słusznie! Bardzo słusznie! - i pan instruktor zaprosił go na matę po czym przyjął postawę bojową na szeroko rozstawionych, ugiętych nogach.
- Ja tak nie dam rady, bo mi dżinsy strzelą w kroku - Łukaszek spróbował przyjąć taką samą postawę.
- Bo powinieneś mieć regulaminowy strój do walki - poinformował go pan instruktor.
- No i jak ktoś mnie napadnie to mu powiem, żeby poczekał aż założę szlafrok? - popukał się w głowę Łukaszek. - Poza tym jak mamy walczyć, to pan ma przewagę. Więc ja chcę gaz.
- Jaki gaz???
- Pieprzowy.
- Przyniosłeś gaz do szkoły?! - wykrzyknął pan od wuefu.
- Ja nie. Ale mogę wziąć pana gaz. Ten, co stoi u pana w szafce.
- U mnie w szafce??? - spytał maksymalnie zaskoczony nauczyciel.
- No tak, na tej półce z pornosami...
I chociaż do dzwonka był jeszcze dobry kwadrans, lekcja się skończyła.

Brak głosów