Pani Sitko kontra śnieg, część 6

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Szufla ze zgrzytem posuwała się po lodowej zmarzlinie. Pani Sitko nabrała łopatę pełną śniego-lodowego pyłu i przerzuciła jej zawartość na trawnik. Następnie rozejrzała się czujnie. Czujność ćwiczyła od momentu gdy w biały dzień została napadnięta podczas odśnieżania chodnika.
Rozejrzała się i od razu zauważyła chowającego się za narożnikiem bloku Łukaszka.
- Podejrzane. Co ten mały gnojek tam robi? - mruknęła do siebie. Nachyliła się ponownie nad chodnikiem, ale obróciła się przy tym bokiem, aby mieć "małego gnojka" w zasięgu wzroku. Dzięki temu kątem oka zauważyła nadlatującą śnieżkę. Było jednak za późno na unik, więc z okrzykiem "Ha!" zasłoniła się szuflą do śniegu. Śnieżka rozbiła się o blachę szufli z przyjemnym brzękiem.
- Giry z dupy powyrywam! - zagrzmiał bojowy okrzyk pani Sitko. Łukaszek nie czekał i runął w kierunku wejścia do bloku. Z drugiej strony nadbiegała pani Sitko. I zapewne Łukaszek zdołałby ją wyminąć, ale zapomniał o jednej rzeczy. Że pani Sitko dysponuje szuflą. Dozorczyni widząc, że go nie dogoni zgrabnie zahaczyła go za kostkę trzonkiem szufli. Łukaszek wywinął efektownego fikołka i wpadł głową w zaspę kryjąc się w niej całkowicie.
- Wyłaź natychmiast! - zawołała pani Sitko.
- E-e! - odparła zaspa.
- To ja ci... - i pani Sitko z całą rumcajsowską siła przygrzmociła szuflą na płask w zaspę. - Wyleziesz?
- E-e!
- To ja ci... - i pani Sitko nabrała całą szuflę śniegu i zwaliła ją na zaspę. I jeszcze jedną. I jeszcze.
- Co pani robi? - rozległ się za jej plecami głos. Pani Sitko aż podskoczyła w górę. Przez Łukaszka zapomniała o tym, że miała być czujna! Obróciła się, za nią stała jakaś staruszka mieszkająca w ich bloku.
- Ten szczeniak rzuca śnieżkami w plecami - wyjaśniła pani Sitko. - I schował się teraz w tej zaspie.
- To trzonkiem gówniarza, trzonkiem!!! - staruszka, którą na oko mocniejszy wiatr by porwał wyrwała pani Sitko szuflę i z furią zaczęła wbijać drzewce w zaspę.
- Aj! Oj! - krzyknęła zaspa i wynurzył się z niej bałwanek w kształcie Łukaszka.
- Łukasz! Co ty robisz! Co tu się dzieje! - rozległ się przenikliwy krzyk i na scenę wydarzeń wkroczyła siostra Łukaszka dumnie eksponując odsłonięty pępek i brak czapki. Pani Sitko przypomniała sobie ile stopni jest poniżej zera i cicho jęknęła.
- One mnie biją - powiedział bałwanek głosem Łukaszka po czym wycelował oskarżycielsko rękę w stronę pani Sitko. Z rękawa wysypało się sporo śniegu.
- Akurat ci uwierzę - zaśmiała się siostra. - Do domu, już!
- Już? - zapytał Łukaszek spoglądając na siebie i oceniając jak bardzo oblepiony jest śniegiem.
- Już!
Łukaszek pomyślał ile fajnej zabawy będzie, gdy na korytarzu zdejmie z siebie ciuchy i bez słowa wbiegł do bloku. Staruszka bąknęła, że ona musi do kardiologa i oddaliła się w szybkim tempie.
- A skąd wracasz? - zagadnęła pani Sitko.
- Z kina - odparła niedbale siostra.
- A jaki film?
- Nie widziałam...
- To po szłaś do kina?
- Jak to po co? - oburzyła się siostra. - Po seks! Ale się nie udało niestety...
- W kinie?! - zgorszyła się pani Sitko.
- A co, kino niedobre? Poza tym chodziłoby o seks oralny!
- Co to jest seks oralny? - zapytała podejrzliwie pani Sitko. Siostra Łukaszka pospieszyła z wyjaśnieniem.
- Gllelllelglluuueehhh!! - Sitko wstrząsnęła się z obrzydzeniem. Chwyciła oburącz trzonek szufli i zawołała z mocą:
- Toż to obrzydliwe! Jak tak można!
- Przecież to zdrowe - zdziwiła się siostra. Pani Sitko spodziewała się wielu odpowiedzi, ale takiej nie.
- Dziecko, czy ty masz wszystkie klepki na swoim miejscu??? Zdrowe??? Penis???
- A jak pani myśli? - wypaliła siostra. - Skąd się bierze penisylina?
Pani Sitko złamała trzonek.

Brak głosów