Odkrycie się

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Do dziadka przyszła grupa wiekowych panów, jego kolegów ze ZBOWiDu.
- Co to jest ZBOWiD? - zapytał Łukaszek.
- Wit to witaminy. A zbo? To pewnie skrót od zbokoli - wyjaśniła mu siostra.
Dziadek zaczął psykać gniewnie, kazał im natychmiast iść do swoich pokoi i pod żadnym pozorem się nie pojawiać na korytarzu. Ale było już za późno. Emeryci zauważyli siostrę Łukaszka i zaczęli ciamkać na jej widok, a ci, którzy przynieśli ze sobą zęby, to mlaskali. Siostra się wystraszyła i czmychnęła do swojego pokoju pozostawiając Łukaszka na pożarcie.
- Jaki ładny kawaler!
- Jaki dzielny!
- Jaki sympatyczny!
Wniebowzięty dziadek potakiwał i chwalił wnuka: że mądry, że elokwentny.
- A czy się dobrze uczy? - padło pytanie.
- E, no, tego... - Łukaszek nie bardzo wiedział jak odpowiedzieć. - Szkoła? W szkole... No, kumpli mam.
- Kumpli - rzekł grobowym tonem najstarszy pan, jak się okazało prezes lokalnego koła ZBOWiD. - A jaka to szkoła?
- Podstawowa.
- Państwowa - uzupełnił śpiesznie dziadek Łukaszka.
- Państwowa - powtórzył grobowym głosem prezes. - To nie ma mowy o przyjaźni.
- Y??? - Łukaszek był maksymalnie zaskoczony. - Ale przecież ja mam...
- W państwowej szkole nie ma przyjaźni, jest tylko przemoc - oznajmił grobowym głosem prezes i dodał po krótkim namyśle:
- I seks.
Dziadek spojrzał na wnuka i aż się spocił z przerażenia na myśl o ripoście. Ale Łukaszek spojrzał tylko na prezesa nieodgadnionym wzrokiem i wyszedł. Koło ZBOWiDu zawrzało.
- Taki mądry?! Taki elokwentny?! A uciekł bez słowa!
Dziadek wyjrzał na korytarz, u jego wylotu Łukaszek mówił właśnie siostrze:
- ...przyszły jakieś dinozaury do dziadka i jeden mi wyskakuje z tekstem, że ja niby kumpli nie mam...
- No czemu się nie bronisz? - napadł na Łukaszka dziadek. - Czemu się nie spierasz?
- A po co? Ja mówię, że mam kumpli, a ten gościu, że nie mam. Jak ja mam się z tym dziadem spierać? Mam wziąć od chłopaków zaświadczenie, że są moimi kumplami? Przecież on wie lepiej - tłumaczył rozbawiony Łukaszek. - Szkoda życia, lecę na podwórko!
Dziadek wrócił do pokoju, gdzie czekał na niego czerwony na twarzy i drżący z oburzenia aktyw ZBOWiDu.
- Wszystko słyszeliśmy - powiedział grobowym głosem prezes. - Pański wnuk się odkrył. A tak go pan zachwalał. Nawet przymknąłem oko na to, że ten młodzieniec jest bez krawata. A tu takie coś. Fatalnie.
Dziadek usłyszał za plecami szepty i struchlał.
- Czy to jeden z tych autorytetów o których mama czyta w "Wiodącym Tytule Prasowym"? - zapytała stojąca na korytarzu siostra.
- Ja znam ten styl - odparła babcia. - Przypomina mi nieżyjącego już naszego sekretarza partii. Ten to potrafił zdemaskować imperialnych wrogów Moskwy! Był u nas taki jeden zwykły tokarz. No i go złapali jak pił coca-colę. Okazało się, że całe życie był szpiegiem! Odkrył się!
- O co chodzi z tym odkrywaniem? - chciał wiedzieć Łukaszek. - Nic nie rozumiem. Coś mi się rozpięło? Bo kiedyś Grubego Maćkowi przekręciły się spodenki na wuefie i mu było widać jajko...
Dziadek wyjrzał na korytarz i wściekłym szeptem polecił im spadać.
Prezes wstał, przeszedł do pustego już na szczęście korytarza i dystyngowanym ruchem zaczął nakładać rękawiczki. Jego towarzysze nie stali bezczynnie: jeden otworzył drzwi przed prezesem, drugi podawał mu kapelusz.
- Ale pan dał temu szczeniakowi, panie prezesie! Ale mu pan przysrał! - powtarzali jeden przez drugiego. - Uciekł przed panem!
- Ależ ja mu nie przysrałem... - oponował łagodnie prezes.
- Jak to nie? No jak to nie? Tak mu pan prezes przysrał, że ho ho!
- Hm... Ja mu przysrałem? - zastanowił się łaskawie prezes i doszedł do wniosku, że tak. Zadowolony wyszedł, a jego towarzysze dreptali po bokach i kontynuowali:
- Ale pan przywalił temu chuliganowi!
- Ale mu pan przysrał!
- Ho ho!
- Ale się wściekł!
- Od samego początku wyglądał na małego bandziora!
- Na pewno płakał!
- O tak - powiedział zadowolony prezes. Ale wolał się upewnić:
- Mówicie, że płakał?
- O, na pewno! - zaczęli potwierdzać jego towarzysze wprawiając się przy tym w coraz lepszy nastrój.
- Sam widziałem!
- Płakał i wycierał smarki w rękaw!
- Ten młodociany przestępca na pewno już żałuje swojego wybryku!
Prezes szedł zadowolony. Świat był znowu piękny. Wszystko: i lampa nad progiem, i krzesło, i drzwi, wszystko mówiło mu, że przywalił Łukaszkowi. Całe szczęście, że ten nieletni morderca odkrył się i ujawnił!

Brak głosów