Spotkanie z redaktorem od ekonomii

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tata Łukaszka biegał po mieszkaniu podniecony wymachując gazetą.
- Dzisiaj jest spotkanie z moim ulubionym dziennikarzem! - pokrzykiwał wciąż. - Idziemy wszyscy!
- Dlaczego wszyscy? - skrzywiła się mama Łukaszka. - Czemu ja mam iść na spotkanie z twoim idolem? Czy ty chodzisz na spotkania feministek?
Tata poczerwieniał, poszedł do kuchni napić się wody i kiedy wrócił znów był spokojny.
- Jest pewien problem - oświadczył reszcie rodziny. - Ten redaktor odpowiada każdemu tylko na jedno pytanie. Ponieważ ja chcę zadać kilka pytań więc potrzebuję waszej pomocy.
- Rozumiem, chcesz nas wykorzystać - powiedziała mama. - Ale w imię wolności słowa, więc się zgadzamy.
Tata Łukaszka wywrócił oczami, ale nic nie powiedział. Napisał wszystkim na kartkach pytania i poszli.
Spotkanie odbywało się w osiedlowym domu kultury. Stanęli w długiej kolejce i nerwowo mięli kartki w dłoniach. Potem przy drzwiach musieli podać swoje personalia: imię, nazwisko, wiek, tytuł naukowy, wykształcenie, hobby, miejsca pracy i rozmiar buta. Dopiero wtedy mogli wejść do środka.
Po jakichś trzydziestu minutach zbliżyli się do stołu, za którym siedziało dwóch panów. Byli to: prowadzący spotkanie i główny bohater - czyli redaktor pisujący artykuły o ekonomii. W głębi sali stała masa ludzi - to byli ci, którzy zadali już swoje pytanie i patrzyli teraz jak pytania zadają inni.
Pierwszym z Hiobowskich był Łukaszek.
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa? - przeczytał z kartki.
Redaktor obejrzał sobie dokładnie Łukaszka, przekartkował papiery, które leżały na stole i z jednego z nich odczytał:
- Tak małe dziecko jak ty, nie zrozumie tak zawiłych kwestii. Następny!
Łukaszek zrobił zdumiony wyraz twarzy i posłusznie odszedł na bok. Tata Łukaszka zwołał resztę rodziny, poskreślał im coś na kartkach i wypchnął do przodu siostrę Łukaszka.
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa? - zapytała siostra. Redaktor zamrugał oczami, po czym ponownie odczytał:
- Tak małe dziecko jak ty, nie zrozumie tak zawiłych kwestii. Następny!
- Jakie małe dziecko? Ja mam siedemnaście lat! - oburzyła się siostra.
- O choroba - zreflektował się redaktor i sięgnął po następną kartkę. - Gdzie są pani dane... Tutaj. Pani kończyła jakąś szkołę ekonomiczną?
- Nie - odparła dumnie siostra.
- To bardzo dobrze - i redaktor odczytał: - Niestety, ponieważ nie ma pani odpowiedniej wiedzy nie mogę z panią dyskutować.
- Okej - odparła pogodnie siostra i odeszła na bok.
- Jeeezu - załamali się Hiobowscy.
Następny do boju stanął dziadek.
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa?
- Pan... Pan... Gdzie ja pana mam... - redaktor przerzucał kartki na stole. - O, jest. Ale pan wszystko porównuje do Polski przedwojennej.
- No to co? Ja pana pytam...
- Ale ja panu mówię, że pan tego nie zrozumie - przerwał dziadkowi redaktor. - Następny!
Następna była babcia Łukaszka.
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa?
- Ja pierdykam - westchnął pan redaktor i otarł pot z czoła. - Wykończą mnie ci czytelnicy. Pani... Pani... Ależ pani podpisała list w obronie PRL!
- Tak, podpisałam. Ale nie widzę związku...
- Tak myślałem. Następny!
Babcia protestowała, ale musiała ustąpić miejsca mamie Łukaszka.
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa?
- Pani czyta "Wiodący Tytuł Prasowy" - z ulgą redaktor odczytał z kartki. - Tak poleciły ekonomiczne autorytety.
- I słusznie - mama zadowolona odeszła w głąb sali. Tata Łukaszka podszedł i zapytał:
- Dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa?
- No czy wyście się zmówili?! - eksplodował pan redaktor. - Szósta osoba pyta mnie o to samo! Już odpowiedziałem!
- Nie odpowiedział pan - zaprotestował grzecznie tata Łukaszka.
- Co, sugeruje pan, że spławiłem pięć osób bez odpowiedzi?
- Ja tego nie powiedziałem...
- No to niech pan skorzysta z odpowiedzi, które już udzieliłem!
- Ale pan...
- Co znowu! - zdenerwował się pan redaktor. - Przegiął pan z tymi personalnymi atakami! Nie odpowiem panu! Do widzenia! Następny! A to co?
I wszyscy spojrzeli na postać, która podeszła do stołu, zostawiła kartkę i cofnęła się czekając na odpowiedź. Postać była cała owinięta czarnym materiałem, łącznie z głową. Nie można było rozpoznać ani płci, ani wieku, ani rasy, niczego.
- Skąd pan wziął zeszłoroczne dane. Proszę podać źródło - przeczytał redaktor i głosem zdradzającym panikę zadał pytanie prowadzącemu:
- Kto to jest? Dlaczego ja nie mam żadnych informacji o pytającym?
- To bloger. Zgłosił się w ostatniej chwili - odpowiedział prowadzący. - Chciał zachować anonimowość. Proszę odpowiedzieć.
- Ale jak ja mam odpowiedzieć kiedy ja nie wiem komu odpowiadam - protestował redaktor.
- Niech pan odpowie na pytanie - powtórzył lekko już zirytowany prowadzący. - Czy to istotne kto pyta?
- Oczywiście! - redaktor palnął ręką w stół. - Przecież anonimy opluwają, oszczerczają i szczają zza węgła! To znaczy: strzelają zza węgła!
Redaktor wstał i popędził na zaplecze. Wrócił prowadząc ze sobą trzy osoby. Młodą dziewczynę, młodego mężczyznę i starego księdza.
- Proszę bardzo! Ta pani jest tancerką! Wszyscy ją znają! - wykrzyknął redaktor.
- Tak i wyrażam swoje oburzenie tym co tu zaszło - powiedziała tancerka. - Internauci lubują się w chamskich komentarzach i należy ujawniać ich dane personalne!
- Super! Druga osoba to fryzjer!
- Nie jestem fryzjerem tylko stylistą - zaprotestował mdlejącym głosem młody mężczyzna. - Internet jest odrażający. Wszyscy tam srają na siebie! Wiem, bo czytam...
- A trzecia osoba to ksiądz! - zaprezentował redaktor.
- Jestem przeciwko anonimowości w internecie, bo ona zwalnia z odpowiedzialności - rzekła z namaszczeniem ksiądz. - Anonimowość może być tylko w konfesjonale!
- Sami widzicie! - rzekł triumfująco redaktor i zasiadł za stołem. - Czy po czymś takim nadal mam odpowiadać na pytania oszczerczego anonima?
- No jasne, przecież nie było żadnych oszczerstw tylko konkretne pytanie - odezwał się prowadzący. - Niech pan po prostu powie, skąd pan wziął te dane.
- Z internetu! Są w wyszukiwarce! - zakrzyknął desperacko pan redaktor.
- Pan daruje, ale nie można przerzucać szukania dowodów na rozmówcę - wtrącił tata Łukaszka. - Mi też pan nie odpowiedział dlaczego zastosował pan współczynnik trzy przecinek dwa.
- Ludzie! - załamał się redaktor. - Jak tak bardzo chcecie pogadać o ekonomii to se znajdźcie jakiegoś profesora! Ja jestem dziennikarzem! To, że piszę o ekonomii nie znaczy, że się na niej znam!

Brak głosów

Komentarze

Jedno pytanie...czy ta rejestracja numeru buta, to tak naprawdę działanie prewencyjne? Czyżby miała na celu uchronienie rozmówcy przed przypadkowym atakiem w stylu "na Bush-a" ?

Vote up!
0
Vote down!
0

Jestem tu przez przypadek...

#21074