O koniokradach
Rodzina Hiobowskich wiedziała oczywiście, że Łukaszek znosi do domu różne powiedzonka. Tym razem jednak nikt nie miał pojęcia o co mu chodzi. Na co drugą kwestię odpowiadał, że się boi koniokradów.
- Co mu chodzi??? - pytał dziadek Łukaszka. - Bawili się w indian i kowbojów, czy jak?
Cała rodzina zachodziła w głowę o co chodzi, a tata Łukaszka przełamał się i spytał syna wprost, co to ma znaczyć.
- Nie powiem wam - śmiał się bezczelnie Łukaszek. I zabawa tak trwałaby nie wiadomo jak długo, gdyby nie siostra Łukaszka.
- Przecież to z telewizji! - zaszczebiotała wesoło i zgrabnym ruchem wylizała łyżeczkę po budyniu.
- Cz! - prychnął poirytowany Łukaszek. Hiobowscy runęli w kierunku telewizora.
- Co to było? Film? Wiadomości? - krzyczała mama Łukaszka potrząsając nerwowo pilotem.
- Taka reklamówka... - bąknęła siostra. Akurat na bloki reklamowe łatwo było trafić. Hiobowscy zasiedli przed odbiornikiem.
Na ekranie pojawił znany człowiek, który z braku jasnego określenia jego zawodu był zwany celebrytą. Siedział w mieszkaniu i patrzył prosto w kamerę. Po mieszkaniu kręciło się mnóstwo ludzi i nawet nie kryjąc się ordynarnie rabowali co popadło. Obrazy, gotówkę, telewizor, ubrania, kluczyki od auta, karty kredytowe. W końcu któryś brutalnie pchnął celebrytę w plecy, a ten poleciał do przodu, Rabuś wziął pufę, na której siedział celebryta i wyszedł z kadru. Celebryta podniósł się, zawahał się, bo nie dostrzegł pufy, więc zamiast usiąść, przykucnął. Spojrzał w kamerę poważnym, zatroskanym wzrokiem i oświadczył:
- Boję się koniokradów.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 768 odsłon