Najlepszy negocjator w akcji

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Panowie, będziecie świadkami epokowej chwili - powiedział do taty Łukaszka i Kubiaka ich szef.
Tata Łukaszka zdziwili się uprzejmie, bo tak należy okazywać szacunek ludziom, od których zależy czy jest w się w tej pracy czy nie.
- Tak, panowie - szef zaczął wykład. - Dzisiaj przyjadą tu grube i najgrubsze ryby. Decydenci. Wiecie, że mamy zawarty z nimi kontrakt. I oto dzisiaj jest możliwość renegocjacji.
- Zgodzili się? - tata Łukaszka był zaskoczony.
- Co pewien czas robią coś takiego - wyjaśnił szef.
- Jak rozumiem, negocjujemy ostro - zatarł ręce Kubiak.
- No... nie. Nie my - przyznał szef. - Zatrudniliśmy najlepszego negocjatora z firmy Pic Okrutny. Obiecał, że wynegocjuje trzy stówy dla nas!!!
- Khm - chrząknął Kubiak. - Ale z tego co wiadomo nieoficjalnie, oni chcieli nam na "dzień dobry" pięć stów! Więc co to za negocjator, który nie walczy o jeszcze wyższą kwotę!
- Zaraz tu będzie więc może sam nam odpowie - powiedział szef.
Do gabinetu weszło dwóch facetów w garniturach. Jeden wyższy, a drugi niższy. Okazało się, że negocjatorem jest ten wyższy, a ten niższy to jego asystent.
- Tylko ja! Tylko ja mogę, potrafię! Tylko ja! - reklamował się od progu negocjator. - Znam wszystkich, a wszyscy znają mnie!
- Niech pan powie, dlaczego negocjuje pan o niższą stawkę od zakładanej? - poprosił szef.
- A wie pan co to jest kompromis? - najeżył się negocjator. - Na taką podwyżkę wszyscy muszą się zgodzić, prawda? A przecież szanse na to, że tamci się zgodzą na pięć stów jest o wiele mniejsza niż na trzy stówy. Chyba lepiej, żeby ta podwyżka była, niż żeby jej nie było w ogóle, prawda?
- Ale czy jest możliwość wyższej kwoty? - napierał szef.
- Będę usilnie ich namawiał, żeby się zgodzili - negocjator położył rękę na sercu. Szef, tata Łukaszka i Kubiak mieli jeszcze dalsze pytania do negocjatora, ale jego asystent odwrócił się i wyjął papierową torebkę. Nadmuchał ją ukradkiem i strzelił z głośnym hukiem.
- Co to było?! - wystraszyli się wszyscy.
- Boże!!! Wojna!!! - rozdarł się asystent. - Widzicie te samoloty na niebie?!!! Zbombardują nas!!! Wszyscy umrą!!! Kobiety i dzieci też!!!
- Gdzie te samoloty?! - Kubiak rzucił się do okna.
- A... E... Zdawało mi się - przyznał asystent i westchnął z ulgą. - Wojny nie będzie!
- A gdzie negocjator? - tata Łukaszka rozejrzał się, ale wymienionej osoby już nie było w pokoju.
- Poszedł negocjować - wyjaśnił zadowolony asystent.
- A to szkoda, bo jeszcze chciałem go o coś spytać - zmartwił się szef.
- Niech się pan nie martwi, na pewno wynegocjuje wam te dwie stówy!
- Miały być trzy!
- Oj, trzy, będą trzy! - i asystent również wyszedł.
- Jestem pełen obaw - wyznał tata Łukaszka.
- Ciekawe czy ktoś w ogóle go zna - wątpił Kubiak.
- Twierdzi, że jest najlepszy - przypomniał szef. - Najlepiej będzie, jak pójdziecie popatrzeć. Może nawet się czegoś nauczycie!
I poszli. Wbrew ich obawom okazało się, że negocjatora znajdą wszyscy. Wszyscy się ucieszyli na jego widok, zaczęli klepać go po plecach, szturchać pod żebro, klepać karczycho i pstrykać w uszy. Negocjator tylko się z tego cieszył. A potem, kiedy negocjacje zaczęły się na dobre, przykleił się do jednego z decydentów. Biegał mu po drinki, podawał jedzenie, czyścił buty mankietem...
- Coś takiego! - tata Łukaszka był zszokowany.
- Ale może będą te trzy stówy - pocieszał go Kubiak.
Ale wybuchło jakieś zamieszanie, kilku decydentów mocno się pokłóciło. Między innymi ten, wokół którego krążył negocjator. I negocjacje się skończyły.
I co? - spytał poirytowany szef, kiedy wszyscy ponownie spotkali się w jego gabinecie. - Załatwił pan te trzy stówy?
- Przecież negocjacje zostały zerwane, nikt niczego nie załatwił - negocjator rozłożył ręce. - Załatwię na następnych negocjacjach.
- Czyli klapa.
- Ależ skąd?! Czy załatwiłem wam mniej niż trzy stówy?
- Nie, bo w ogóle nic pan nie...
- Ale czy załatwiłem mniej?
- No... Nie.
- A zatem sukces! - negocjator wyrzucił w górę obie ręce triumfalnym gestem.
A kiedy szef, Kubiak i tata Łukaszka zaczęli protestować, za ich plecami rozległ się ogłuszający huk. Odwrócili się natychmiast.
- Boże!!! Wojna!!! - rozdarł się asystent chowając do kieszeni pękniętą papierową torebkę.. - Widzicie te samoloty na niebie?!!! Zbombardują nas!!! Wszyscy umrą!!! Kobiety i dzieci też!!!
Kiedy obejrzeli się z powrotem, negocjatora już nie było.
- Przywidziało mi się - oznajmił ciepło asystent. - Wojny nie będzie. Co, nie cieszycie się? Wolelibyście wojnę?! Faszyści!!

Brak głosów

Komentarze

to załatwi nam/?/te trzy stówy,do dopłacenia,oprócz tego co już płacimy i oprócz tego co sami sobie biorą z tej "naszej" kasy.
Pozdrowienia
zib1

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrowienia
zib1

#309948

Seiko.Analogia oczywista.Opowiem autentyczny przypadek mojego niezbyt rozgarniętego kolegi.Dobrych kilka lat temu kiedy ludzie z Ukrainy przyjeżdżali do nas z towarem różnorakim,kolega wybrał się po wódkę.Podszedł do stoiska ,wódkę proszę....i chcąc zabłysnąć znajomością j.rosyjskiego mówi więcej jak sorok nie dam,dawaj sorok mówi Ukrainiec.Wracamy ,dowiedzieliśmy się że wódka była po 25 złotych,Ależ było śmiechu z kolegi.Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Seiko

#309953

Czy ten kolega nie jest teraz ministrem? Nadałby się.

Vote up!
0
Vote down!
0
#310172

Płacić płacimy do Unii, ale mniej niż dostajemy. Na razie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#310170

Seiko.Niestety nie.Od kilku lat nie żyje.Pokój Jego duszy.Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Seiko

#310202