Rasowi sportowcy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Polska rzeczywiście stawała się potęgą sportową, lecz nie dzięki swym zawodnikom. Paradoksalnie, dzięki innym osobom związanym ze sportem - dzięki działaczom, organizatorom, no i kibicom.
Coraz więcej różnego rodzaju imprez sportowych najwyższej rangi miało miejsce w Polsce. i był to wydarzenia udane, i oficjalne czynniki i zwykli fani podkreślali jak dobrze Polska zrobiła ten finał czy tamte rozgrywki.
W zeszłym roku hitem była żeńska edycja Iron Mana, nazwana oczywiście Iron Woman. Był to morderczy wielobój składający się z mnóstwa konkurencji wyjątkowej trudności. Uczestniczki musiały na przykład przepłynąć Wisłę pod wodą w Wiśle, nakarmić kaszką jednocześnie pięcioro rocznych dzieci czy skoczyć ze spadochronem po piwo dla męża. I przy tym cały czas musiały prasować!
- Cz! - prychnęła z pogardą mama Łukaszka. - Żałosne samcze podrygi! Prawdziwe nowoczesne, świadome siebie, europejskie kobiety robią co innego!
- Co? - spytała zaciekawiona siostra Łukaszka.
- Zrzeszają się w organizacjach feministycznych walcząc z rzekomym wykorzystywaniem ich przez mężczyzn i jednocześnie dają się wykorzystywać za miskę zupy samcowi alfa rządzącemu ich organizacją - rzekł tata Łukasza, siorbnął herbaty i spojrzał na mamę Łukaszka mówiąc:
- Mam przykłady.
Mama Łukaszka już otwierała usta, ale machnęła ręką i skierowała swoją uwagę na syna.
- Łukasz! Czemu nic nie robisz i nie bronisz matki?
- Tata mi daje większe kieszonkowe.
- Zgroza! - mama wzniosła oczy ku górze. - Łukasz, zastanów się co mówisz! Wyrośnie z ciebie większy gwałciciel niż Piast Kołobrzeg!
- Kołodziej - wtrąciła się przechodząca obok babcia Łukaszka.
- Co, Kołobrzeg się nie podoba? - odparła mama ze złością. - Stare, polskie miasto! Nie chcecie, żeby Kołobrzeg był w Polsce?
- Poddaję się - babcia Łukaszka wywróciła oczami i wycofała się do kuchni. Ale mama Łukaszka skandując "Kto nie skacze ten przecie Kołobrzegowi" zaczęła rytmicznie podskakiwać.
Trzy minuty później ktoś zadzwonił. Była to sąsiadka z dołu.
- Czy was porąbało! Cały sufit mi się ugina! Zaraz mi lampy pospadają!
- W grudniu kiwały się u was tylko trzy - stwierdził tata Łukaszka i rzuciła mamie w twarz straszne słowa:
- Przytyłaś!
- No i widzi pani jacy ci faceci są - mama Łukaszka zalała się łzami.
Ale sąsiadka był uparta i w kółko powtarzała, że po pierwsze mama Łukaszka ma przestać skakać.
- A po drugie? - spytał dziadek Łukaszka.
- Po drugie to chciałam się spytać czy nie macie państwo pożyczyć paru cegieł.
- Ilu? - zapytała siostra Łukaszka.
- Trzech.
- Nie mamy ani jednej.
- To po co się pytasz ile?! - eksplodowała gniewem sąsiadka,
- Mieszkamy w bloku, po co pani cegły? - łagodził tata Łukaszka.
- Mnie są niepotrzebne, to dla mojego syna. Do pływania.
Hiobowscy zażądali wyjaśnień.
- No bo tak, wiecie państwo, że niedługo na naszym miejskim Delfinku będą...
- Na czym??? - przerwał dziadek.
- To te nowe pływalnie, przerobione z Orlików. No więc na naszym miejskim Delfinku odbędą się międzynarodowe zawody pływackie ludzi o imieniu zaczynającym się na literę B! Mój syn też startuje, doszedł do finału i potrzebne mu cegły. Bo... Chodzi o to, że... Osoby o czar... o białej inaczej karnacji skóry  ogłosiły w zeszłym roku, że finał był "too white". W związku z tym w obecnym finale połowę miejsce mają ci, co je wywalczyli, a połowę osoby o białym inaczej kolorze skóry. To rasowi sportowcy.
- A cegły?
- No właśnie, zrobili sparingi i okazało się, że biali nadal są szybsi. Więc teraz, żeby nie było dyskryminacji, to biali mają sobie przywiązać cegły pod brzuchem, żeby nie pływali tak szybko. Mój syn potrzebuje aż trzech cegieł! - oznajmiła z dumą sąsiadka.
- Przecież on utonie! - wystraszyła się babcia Łukaszka.
- Ale gdzie tam, przecież trenuje. Pływa z plecakiem pełnym kamieni na plecach. To co, nie mają państwo cegieł? To do widzenia.
- A kiedy ten finał? - zapytał Łukaszek zamykając za sąsiadką drzwi.
- Jutro!
Nazajutrz Hiobowscy spotkali sąsiadkę przed blokiem.
- Co pani taka przygaszona?
- Ech...
- Syn wygrał? - dopytywali się Hiobowscy.
- Ech... Trudno powiedzieć.
- Finał się nie odbył?
- Odbył! I to kilka razy!
- Poddaję się - rzekł z irytacją dziadek Łukaszka. - O co tu chodzi?
- No, finał był - opowiadała sąsiadka niechętnie. - Startowali za pierwszym razem bez obciążników. No i wszystkie miejsca na podium zajęli biali. Więc inni ogłosili, że finał jest "too white". Finał powtórzono i każdy biały dostał po jednej cegle. Ale znowu na podium stanęli sami biali. Więc dostali po kolejnej cegle...
- Ile było tych finałów? - przerwała mama Łukaszka.
- Sześć - sąsiadka zaczęła płakać. - W ostatnim biegu mój startował z trzema cegłami, dwoma dachówkami i żelazkiem!
- I kto wygrał?
- Nikt! Jak skoczyli do basenu to zrobili taką falę, że jeden z zawodników białych inaczej zachłysnął się wodą, trzeba było przerwać wyścig, wyciągać go reanimować. Karetkę wzywali!
- No tak - pokiwała głową babcia Łukaszka. - Przyjechał taki biedak z Afryki, całe życie na Saharze, pierwszy raz pewno basen widział.
- Co też pani opowiada! - obruszyła się sąsiadka. - Tamci to są rasowi sportowcy! Ten ci się topił to był reprezentant Zjednoczonych Emiratów Niemieckich! Z Bad Fickenplatz! Tam to pływalni mają więcej niż meczetów!
- To czemu tak kiepsko pływają? - zdumiała się siostra Łukaszka. - Czarni nie pot...
- Milcz, zanim powiesz coś rasistowskiego! - wykrzyknęła mama Łukaszka. - To wcale nie tak!
- Oczywiście! - pospieszyła jej w sukurs sąsiadka. - Oni tam mają zupełnie inny system szkoleniowy! Tam było tak, że nikt nie chciał pływać, więc ściągnęli grupę imigrantów w nadziei, że ci zaczną trenować. Ale okazało, że ci też nie chcą. Kładą się tylko na wodę i leżą i żądają od państwo, aby resztę roboty robiło za nich. Więc wymyślone specjalne baseny. Tam pływak kładzie się do wody i jedna ściana się odsuwa a druga przysuwa...
Hiobowscy milczeli wstrząśnięci.
- Nic więc dziwnego, że w starciu z konserwatywnymi pływakami byli bez szans - kontynuowała sąsiadka. - Syn mi opowiadał, że ci biali inaczej byli zaskoczeni na widok basenu o nieruchomych ścianach. Podobno, żeby Polska znów był gospodarzem finałów musi mieć przynajmniej jeden basen o ruchomych ścianach...
- Przecież w naszym mieście jest już jeden taki basen - odezwał się Łukaszek.
- Gdzie??? - spytali wszyscy.
- Na ulicy papieża Aleksandra Szóstego.
- Nowa pływalnia? - zgadywał tata Łukaszka.
- Nie. Nowa ulica. Przedtem to była Mieszka Pierwszego.
- Co im ten Mieszko zawinił! - krzyknął dziadek.
- Bardzo dobrze, że zmienili! - kontrowała mama Łukaszka. - To efekt ustawy degwałtynizacyjnej. Jak taki człowiek mógł być patronem ulicy! Rabuś! Morderca! Oszołom! Gwałciciel! Człowiek o ciasnych, katolickich poglądach! Pewno słuchał wiadomego radia! Wstyd!
- Tylko znowu wybrali jakiegoś papieża - skrzywiła się babcia Łukaszka. - Kościół to się jednak wszędzie wciśnie. Czuję się osaczona przez tych świętych.

--------------
]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

"czuła się osaczona przez tych świętych". Tak mogła mówić tylko mama Łukasza - Babcia przecież znała historię, czy historie z Aleksandrem Borgia ;) !

Ale właściwie - czemu nie nazwano tej ulicy imieniem Formozusa?

Vote up!
4
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1506204

Formozus to był cienias :)

Vote up!
2
Vote down!
0
#1506287