Kupujemy podręczniki, część 6, ponadprogramowy dodatek
Rodzina Hiobowskich w komplecie wędrowała osiedlem. W drzwiach sklepu spożywczego spotkali pana Sitko.
- Szanowanie sąsiadom - wychrypiał pan Sitko. - Młodzież przygotowana do roku szkolnego?
Łukaszek zbladł i zaczął wykazywać oznaki padaczki.
- Próbowaliśmy kupować mu książki, ale wie pan... Ta nie taka, tamta też... - zaczął tata Łukaszka a pan Sitko pokiwał głową ze zrozumieniem. Ten gest spowodował, że mama Łukaszka zapytała złośliwie:
- A pan, panie Sitko, kupuje jakieś książki?
- Gazeta "To, co jest" się nie liczy - wtrąciła szybko babcia.
- Kupuję - rzekł dumnie pan Sitko wprawiając rodzinę Hiobowskich w kompletne zdumienie. - Nawet teraz kupiłem. Proszsz... - i pan Sitko sięgnął do siatki z zakupami.
- Przecież to butelka wina! - krzyknęli wszyscy.
- O nie - pan Sitko z łagodnym uśmiechem umieścił ostrożnie butelkę na powrót w siatce. - To esencja ludzkiej wiedzy.
- Ha! Z jakiego niby zakresu?! - obruszył się dziadek.
- Chemii - powiedział pan Sitko i czknął. - Do widzenia sąsiadom. Idę łyknąć nieco nauki ścisłej...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1218 odsłon
Komentarze
Esencja ludzkiej
21 Sierpnia, 2008 - 11:15
wiedzy... Piękna pointa, dzięki... ;)
@Marcina
21 Sierpnia, 2008 - 16:57
Fajne klimaty.:) I rzeczywiście w "gwarze" trójmiejskiej w latach 80-tych "książka" oznaczała "butelkę". I tak na przykład, książka w "czerwonej okładce" oznaczała butelkę taniej wódzi, a "literatura anglosaska", to zazwyczaj butelczyna "łyskacza" z pewexu.
Pozdrawiam.
p.s.
Stare czasy, szkoda gadać.:)
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".