Dlaczego nie będzie wojny
Łukaszek przyszedł ze szkoły cokolwiek wystraszony i bez słowa poszedł do swojego pokoju. Wyjrzał stamtąd dopiero wieczorem i blady na twarz przyszedł do pokoju, gdzie cała rodzina oglądała telewizję.
- Czy grozi nam wojna? - spytał zaniepokojony.
- Czego to dzieci nie wymyślą, żeby tylko nie pójść do szkoły - odparła zrelaksowana mama Łukaszka. - Premier powiedział...
- I to wystarczy? - przerwał jej ironicznie dziadek Łukaszka.
- Oczywiście, że nie wystarczy - wtrąciła się energicznie babcia. - Po latach rozkradania i deformacji polskiej armii następuje odbudowa polskich sił zbrojnych. Wreszcie! Polskie wojsko będzie znów polskie, ludowe i masowe!
- Ludowe to mogą być pieśni - rozzłościł się dziadek. - A co do tego "wreszcie", to wojsko ludowe trudno nazwać polskie, gdyż radziecka kadra...
- Ja film oglądam - przypomniała siostra Łukaszka.
Hiobowscy przycichli popatrując na siebie gotowi w każdej chwili do tego, by rozniecić dyskusję na nowo.
Siostra rozkoszowała się dźwiękiem i obrazu najnowszej produkcji francuskiej. Opowiadała ona o losie dwójki młodych ludzi z francuskiej prowincji w latach trzydziestych dwudziestego wieku, którzy zjechali do Paryża w poszukiwaniu pracy. Tysiące było takich jak oni, a rodowici Paryżanie mówili o nich z pogardą "bidony", bo po żywność jeździli na prowincję do rodziców. Bo tma było taniej. I przywozili wszystko - nawet wino. Stąd określenie "bidon". Nasi bohaterowie poznali się, pokochali i zamieszkali razem nie biorąc ślubu. Wzięli za to kredyt na mieszkanie. I tak oto na dobre zapuścili korzenie w Paryżu, gdy po kraju rozniosła się straszna wieść. Oto Rosja i Niemcy pospołu zaanektowały Polskę!
- To chyba jakaś wyspa - opowiadał chłopak dziewczynie, kiedy to wracali z pracy o dwudziestej trzeciej. - Ale nie martw się, wojny nie będzie. Zresztą, jakby co, to mamy Linię Maginota!
- Wojny nie będzie - oświadczył z mocą premier Francji. - Na szczęście Polacy zachowali się przytomnie i odpowiedzialnie i nie stawiali oporu. Zostaliby zmiażdżeni w kilka dni. Przecież z tamtymi armiami nie mają żadnych szans, a tylko bezpotrzebnie wciągnęliby w wojenną zawieruchę cała Europę. I na co to komu? Czy warto umierać za Polskę? Trzeba żyć i spłacać kredyty!
We Francji zrobili sondaż. Sto dwanaście procent było za tym, aby dalej żyć i spłacać kredyty.
- No widzicie! - triumfował premier. - Oczywiście, jesteśmy oburzeni i tak dalej. Już nigdy nic nie sprzedamy Rosjanom ani Niemcom. Ale za to oni mogą nadal u nas kupować. Nie, żadnej wojny nie będzie. Po co? I tak byśmy wygrali. Prowadzimy przecież we wszystkich sondażach. To mi absolutnie wystarczy!
I wojny nie było. Nadeszła wiosna, w bankach były obniżki, bagietki potaniały i znów było pięknie. A Francja zaoferowała jako pierwsza szeroką pomoc Polakom, którzy chcieliby się wynieść z Polski. Wszystkim trzem. I tak skończył się film.
- Piękny - siostra Łukaszka otarła łzę.
- Widzę, że nic z tego nie zrozumiałaś - stwierdził z przekąsem Łukaszek.
- Zrozumiałam! A ty coś zrozumiałeś? - odparowała siostra. - Wiesz już teraz, że wojny nie będzie?
- Skąd w ogóle przyszedł ci do głowy ten pomysł? - chciała wiedzieć babcia.
- W szkole mówili. Podobno w Pawełkowicach otwarli nową szkołę, wojskową, i wszyscy mają chodzić teraz do niej...
- Prawda i nieprawda - rzekł tata Łukaszka. - Nieprawda, że wszyscy muszą tam chodzić. To dla ochotników. Ale prawdą jest, że powstaje tam nowa szkoła wojskowa.
- Tych szkół będzie więcej - oświadczyła z dumą mama. - Premier osobiście będzie spał w Ministerstwie Obrony, żeby wszystkiego dopilnować!
- A czego będą uczyć w Pawełkowicach? - spytała siostra.
- Będą dwa kursy - tata Łukaszka zajrzał do swojej gazety. - Na skoczków sztabowych i płetwonurków przeciwpancernych.
- Czyli będzie wojna - westchnął Łukaszek.
- Przecież ci tłumaczymy, że nie będzie! - zawołali wszyscy, oprócz mamy Łukaszka, która zawołała, że za chwilę jest orędzie premiera i warto je obejrzeć.
Na ekranie pojawił się premier w otoczeniu dziennikarzy. Któryś z przedstawicieli mediów spytał, czy będzie wojna.
- Nie będzie żadnej wojny - premier zmarszczył nos. - Na szczęście zaanektowany kraj zachował się przytomnie. Nie stawiał oporu i dzięki temu nie wciągnął Europy w kolejną wojenną zawieruchę.
- A sankcje wobec Rosji?
- Będą, oczywiście. Jesteśmy zdecydowanie przeciw zajmowaniu terytorium jednego kraju przez drugi kraj, nawet jeśli jest to Rosja.
- A te sankcje?
- No, jakieś tam będą, ale proszę państwa, nie można przecież wylać dziecka z kąpielą. Jak zrazimy do siebie Rosję, to kto będzie odbierał nadwyżki zakupionego przez nas gazu?
- Inni?
- Wszyscy inni kupują taniej - premier rozłożył ręce. - Ale to nic, możecie państwo spać spokojnie. Nic nam nie grozi?
- Czyżby? - spytał jakiś dziennikarz. - Rosyjska agencja prasowa podała przed chwilą, że Zabiebrze i Nadgwdzie poprosiły podobno o przyłączenie do Rosji!
Premier lekko się skonsternował, ale po chwili uśmiechnął się i rzekł zwycięsko:
- Niech sobie to anektują jak są tacy mądrzy. Co zresztą będą anektować? Jak oni chcą przedstawić dokumenty, żeby inne państwa je uznały? Proszę państwa, jeśli u mnie w kancelarii nikt nie potrafi napisać "Zabienrze" i "Nadgwdzie", a zatrudniam wśród moich pracowników aż trzech Polaków, to co dopiero Rosjanie! Nawet nie będą potrafili napisać co anektują!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1864 odsłony
Komentarze
Płetwonurków przeciwpancernych
21 Marca, 2014 - 01:35
mogę sobie wyobrazić. Natomiast skoczkowie sztabowi? Ci chyba w odróżnieniu od skoczkow spadochronowych
będą skakać z dołu do góry?
Z przedwojennym pozdrowieniem
cui bono
Skoczek sztabowy to taki co skacze ze sztaby na sztabę.
21 Marca, 2014 - 11:29
Np. złota, tombaku itd. Nieważna jakość tu i teraz, ilość jest ważna.
Pozdrawiam.
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński