Akcje wrześniowe w klasie czwartej

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Dorośli nawet nie zauważyli regularnych nieobecności Łukaszka w domu. I tak większość czasu spędzał przed blokiem. Ale w końcu ktoś zobaczył, że któregoś wieczora, na początku września, Łukaszek dokładnie czyści tornister.
- No tak, szkoła! - Hiobowscy się ocknęli i zarzucili najmłodszego członka rodziny gradem pytań.
- Nie... Nic się nie zmieniło... No tak, nie trzecia klasa tylko czwarta...
- Jak ty dbasz o swoje przybory szkolne - zachwyciła się babcia Łukaszka.
- E... No bo... Mamy mieć święcenie tornistrów....
- Przecież ty masz zeszłoroczny tornister! - zdumienie taty Łukaszka nie miało granic.
- No tak, ale święcenie jest obowiązkowe... - bąkał Łukaszek. Hiobowscy uznali, że to dziwne i należy wysłać kogoś z dorosłych, aby rzecz wyjaśnić. Ale kiedy Łukaszek podał termin, okazało się, że jedyna osoba, której pasuje wizyta w szkole to dziadek.
- Nie no, on jest bardziej papieski od niejednego biskupa, jeszcze zażąda święcenia strojów od WF - powiedziała z sarkazmem babcia. I powiedziała, że ona przełoży wizytę u lekarza i pójdzie.
W zimne wrześniowe przedpołudnie przed szkołą zgromadził się spory tłum. Babcia chciała coś wyjaśniać, ale nie było z kim. Protestować, ale jej głos ginął w tłumie. W końcu zrezygnowała i wycofała się z wnukiem pod płot.
Dzieci próbowano ustawić w rzędach, ale boisko okazało się za krótkie. Bądź co bądź zgromadzono wszystkie klasy z wszystkich roczników. Dyrektor próbował dyrygować masami ludzkimi i jakoś je sensownie rozdzielić, ale się nie dało. Wszyscy poustawiali się jak chcieli.
- Nie będziemy pchać się w ten oczadziały klerykalizmem tłum - powiedziała z godnością babcia Łukaszka i przytrzymała wnuka za ramiona.
- Słusznie pani robi - odezwała się obok inna pani tuląca do siebie okularnika z trzeciej ławki. Jak się okazało - była to jego mama. Obie panie wymieniły parę uwag odnośnie pazerności kleru i jego ingerowaniem w oświatę świeckiego państwa oraz uleganiu przez ludzi instynktom stadnym.
- A gdzie Gruby Maciek? - zapytał okularnik.
- Matka wypchnęła go do przodu, bo chcą popatrzeć na biskupa - odpowiedział Łukaszek.
Mama okularnika zastrzygła uszami i popchnęła syna nieznacznie do przodu. A tam już się zaczęło poruszenie, bo biskup się pojawił i już święcił.
Mama okularnika wyciągnęła szyję, wzrok wbiła w dal i pchając przed siebie syna zaczęła wpychać się w tłum.
Babci skoczyła brew.
- Mówiła przecież pani, że... - zwróciła się z pretensją do mamy okularnika.
- No tak, wie pani, ale jednak to biskup!
Babcia zacisnęła wargi i popchnęła Łukaszka. Mama okularnika spojrzała na nią wrogo i zwiększyła wysiłek przebijania się przez tłum. Rozpoczął się niemy wyścig, który zakończył się na pierwszej linii czekających, obok Grubego Maćka.
- Cześć chłopaki - wymamrotał zażenowany Gruby Maciek.
- Cześć - odmamrotali zażenowani Łukaszek i okularnik.
Nadszedł biskup z orszakiem. Jeden z tyłu niósł wielką misę, a biskup co pewien maczał w niej kropidło i ekspediował wodę święconą w tłum. Wreszcie dotarł przed Łukaszka i jego kolegów. Chłopcy wyciągnęli tornistry, biskup pomachał kropidłem, ale w ich stronę poleciało tylko parę kropelek. Orszak przystanął, a biskup przymierzył się ponownie z kropidłem do misy.
- Najmocniej przepraszam... - rozległ się słodki głos. Biskup obejrzał się zaskoczony. Z drugiego rzędu zamachała do niego mama okularnika. - Dla naszych dzieci to taka ekscytująca chwila... Tak czekały... A księdzu biskupowi akurat się skończyła woda święcona... A mój mały tak marzył, że jego tornisterek zostanie pokropiony... Więc mam maleńką prośbę.... Ehehe... Jakby tak ksiądz biskup raczył poprawić...
Zapadła cisza. Biskup popatrzył na chłopaków, chłopaki na niego i mieli wrażenie, jakby też patrzyli na chłopaka w ich wieku. Nawet zdawało im się, że do nich mrugnął.
- Mogę poprawić - powiedział biskup. - Szykujcie tornistry.
Podciągnął rękaw i starannie, długo maczał kropidło. Wreszcie skończył i stanął przed nimi. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik od razu pojęli o co chodzi i zasłonili twarze tornistrami. Biskup wziął solidny zamach i machnął energicznie kropidłem. Rozległo się głośne, mokre chlaśnięcie. Chłopcy ostrożnie opuścili tornistry. Okazało się, że zostały teraz solidnie pokropione, ale i tak główny impet poszedł na mamę okularnika. Konkretnie - na jej twarz. I włosy.
Biskup spojrzał zadowolony na kropidło i zapytał skromnie:
- Teraz pasuje?

Brak głosów

Komentarze

powoli się zbliża :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#32876

skoro się zbliża - trafi więc i do mnie... :)
Pozdrawiam ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#32877

Jak się pokaże to daj znać na forum, oczekuję z niecierpliwością aby kupić także dla znajomych nie korzystających z internetu. Nie chce mi się już drukować oddzielnych odcinków i im dawać. Co książka to książka.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#32952