Chciał popełnić samobójstwo, ale go nie zastali...
Lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia były w Polsce czasem wielkiej popularności dowcipów politycznych. Jeden z nich pamiętam do dziś.
- Słyszałeś? Lech Wałęsa chciał popełnić samobójstwo!
- No i co?
- No nic. Nie zastali go.
Najzabawniejsze dowcipy na temat służb specjalnych powstają z reguły w służbach specjalnych. Żarty to w końcu poważna sprawa, więc nie ma powodów, żeby zostawiać ten strategiczny odcinek frontu wewnętrznego jakimś wesołkom-amatorom.
Przypomniałem sobie o żartobliwych profesjonalistach, gdy kilka gazet poinformowało, że jeden z najsłynniejszych, najbardziej agresywnych "obrońców krzyża" sprzed Pałacu Prezydenckiego - pan Andrzej "Gdzie Jest Krzyż" Hadacz " - w tym roku został bohaterem "Parady Równości".
Media były zachwycone...
"Dziś stoi po zupełnie innej stronie barykady. Gdzie dokładnie? Gdzieś pomiędzy Ryszardem Kaliszem a Robertem Biedroniem. Hadacz znalazł się na platformie wiozącej organizatorów Parady Równości. Podczas święta gejów i lesbijek w Warszawie udzielił też wywiadu Polskiemu Radiu. Dziennikarzom powiedział. - Ja widzę, że tych ludzi jest coraz więcej i nie możemy tego izolować. Mamy ich wziąć do wagonów wsadzić, do Oświęcimia ich wywieźć? Musimy coś z tym zrobić. To że oni mają inną orientację seksualną, to mnie nie obchodzi".
Poniżej dawny filmik z udziałem "pana Andrzeja".
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=_p3_ChzF5wY
W sprawach tak nośnych medialnie jak wydarzenia przed Pałacem Prezydenckim, profesjonaliści nie powinni zostawiać wszystkiego w rękach amatorów. I nie zostawiają. Emocje podgrzewane są wtedy z niemal naukową precyzją.
Od czasu słynnego wywiadu Prezydenta w Gazecie Wyborczej sytuacja stała się dynamiczna. Mimo, że z reguły trudno jest panować nad żywiołem ludzkich emocji, profesjonaliści poradzili sobie bardzo dobrze.
Popularyzacja "spontanicznej akcji młodzieży" dała wynik jeszcze lepszy niż sam wywiad. Później fachowemu podgrzewaniu atmosfery sprzyjało pojawianie się coraz to nowych medialnych hitów. Dziennikarze byli w swoim żywiole... A przecież na placu ciągle nie było jeszcze Dody, Joli Rutowicz, ani "pana Kupy".
Mieliśmy za to dziadka ze słoikiem. Był dziadek z granatem. Na miejscu cały czas aktywnie działał szantażysta senatora Piesiewicza... Potem Gazeta Wyborcza dorzuciła do piecyka z emocjami oskarżycielsko popularyzując "obrońcę krzyża", który okazał się ojcem słynnej aktorki filmów porno, a jednocześnie byłej działaczki Unii Wolności. Profesjonaliści sumiennie wypełniają swoje obowiązki...
Wszystko funkcjonuje jak w starym szwajcarskim zegarku.
"Jeszcze w środę w południe policjanci planowali oskarżyć 60-letniego Andrzeja K. o "sprowadzenie zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób" (grozi za to do dziesięciu lat więzienia). Później chcieli postawić mu zarzut gróźb karalnych (do dwóch lat więzienia). Ostatecznie jednak mężczyzna po przesłuchaniu poszedł do domu. Bez zarzutów."
"Mężczyzna, który przyszedł z granatem w pobliże krzyża pod Pałacem Prezydenckim, nie stanie przed sądem. Prokuratura nie przedstawiła mu żadnych zarzutów" - informowała niegdyś Wyborcza.
Zarzuty? Za dobrze wykonaną pracę? Panowie dziennikarze jak zwykle skorzy do żartów...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1965 odsłon
Komentarze
Przeciez ten caly Andrzej to typowy debilny SWOJAK bo go
16 Czerwca, 2013 - 20:44
agentem ani kretem nie nazwe bo to obraza inteligencji.
To typ jak Bolek byl prowadzony i mial ochrone spec sluzb od poczatku wykreowany i kontrolowany ICHNI autorytet troche jak Kukiz.
andrzejek prowadzony przez oficerów z NE...
16 Czerwca, 2013 - 21:10
Re: andrzejek prowadzony przez oficerów z NE...
16 Czerwca, 2013 - 22:41
Który to? Jakiś typ z Krakowskiego (od Krzyża) nachodził z dziwnymi komunikatami i ulotkami moich znajomych sklepikarzy, aż wreszcie go pogonili, bo wydał się im podejrzany.
Re: Re: andrzejek prowadzony przez oficerów z NE...
16 Czerwca, 2013 - 23:14
Już wiem, który, z omówienia filmu we wpisie Budynia.