zboczeńca czy złoczyniec

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Nie wiem gdzie dali dyplom doktorowi Arłukowiczowi i nie chce mi się sprawdzać, ale chyba ktoś to powinien zrobić, bo jeśli dalej przybywać nam będzie lekarzy i ministrów utrzymujących się z utrzymywania, iż niepłodność jest chorobą, to sam pan minister Rostowski - a choćby nawet i wespół z panem ministrem Bonim, nie zdołają uratować Polski przed katastrofą.

Ludność tubylcza zaczyna być kompletnie zdezorientowana, nie tylko seksualnie, gdy się dowiaduje o nowych źródłach finansowania, i w mig przybywa takich, co chcą, ale nie mogą, albo mogą, ale im się nie chce - z identycznymi rezultatami, groźnymi dla skarbu państwa.

Zapładnianie pozaustrojowe ani niepłodności, ani tym bardziej bezpłodności nie leczy; można by je ewentualnie uznać za metodę leczenia bezdzietności, ale pierwej bezdzietność trzeba by było dopisać do wykazu chorób, do czego z pewnością nie dopuści pani profesor Środa, odróżniająca dobro od zła równie bezbłędnie jak pan profesor Hartmann czy pan poseł Kalisz.

Obserwuję nieufnie przygotowania do uruchomienia produkcji kolejnej generacji mojego gatunku metodą półprzemysłową, bo nie mam pojęcia co tam do siebie szepczą w ławach rządowych pan premier z panem ministrem finansów podczas sejmowych obrad nad zapładnianiem pozaustrojowym, czasem konsultując się z panem ministrem cyfryzacji.

Inwestycja rządu w otrzymanie "zarodków" których utrzymanie nie będzie obciążało budżetu jest z pewnością przemyślana i przemyślna - ale czy zaowocować ma dotacjami unijnymi na dożywianie, edukację seksualną, walkę z bezrobociem, opiekę socjalną i ochronę środowiska, czy też dodatkowymi wpływami do budżetu z tytułu inkasowanego od biologicznych rodziców podatku pogłównego, nie wiadomo.

Głosować, nie mając praw obywatelskich, nie będą (co może i lepiej) a Rzecznik Praw Dziecka nie upomni się o nic, póki
eksperci nie podsumują ogólnonarodowej dyskusji na temat ważny i jakże aktualny : "Czy zarodek jest dzieckiem ?".

Tego "tak do końca" nie wiemy, ale wiemy, że jest niepłodny i może dostarczyć innym, potrzebującym, tylko samego siebie - jeśli tak zdecyduje jakiś lekarz, albo jakiś minister.

***

Nie wszystkie "zarodki" powstają w nowoczesnych warunkach laboratoryjnych - i za sprawą subwencji budżetowej, także bardzo nowoczesnej (skoro obywatele nie rozmnażają się tak, jak powinni, słuszne jest, by płacili państwu, które ich w reprodukcji wyręcza); większość stanowią jeszcze ciągle wytwory chałupnicze, nisko- lub bezkosztowe, a niejeden "zarodek" bywa rezultatem roztargnienia czy nieuwagi.

Wpływa to, rzecz jasna, niekorzystnie na ich jakość, i na jakość ich życia.

Postęp cywilizacji, który doprowadził do tego, co mamy teraz, pozwala rozwiązywać stare problemy nowoczesnymi metodami i narzędziami; dotyczy to także jakości życia.

Dlatego nawet w nękanej kryzysem Grecji nie trzeba się dziś wspinać z noworodkiem na żaden Tajgetos czy Pentadaktylon, a że archaiczną selekcję zastąpiła preselekcja, nie trzeba go nawet rodzić przed .. dyskwalifikacją przez wysokiej klasy specjalistów, których zasługi w walce o jakość życia doprawdy niełatwo zmierzyć.

U nas nikt tego nie próbuje, ponieważ nie udało się jakoś ustalić, co właściwie oznacza rzeczownik "zasługa" (daw. remuneracja za - służbę) i trwają ostre spory o to, kto -komu, albo co - czemu służy.

Potworny bałagan panujący w naszych Alejach Zasłużonych, i nie tylko tam, pozwala sądzić, że nie uporamy się szybko nawet ze sprawami już zamkniętymi, a trzeba będzie ponoć nadal zamykać; wczoraj wspomniano w tym kontekście o panu premierze, bynajmniej nie Berlusconim, którego przyszłość pozostaje na razie otwarta, jak otwarte są pytania, na co zasłużył, za co, i - od kogo.

Te pytania mogą się wydawać trudne, ale łatwych podobno nie ma.

Oto właśnie przedstawiciele Narodu zdecydowali, że Naród nie będzie w przyszłym roku świętował stopięćdziesiątej rocznicy Powstania Styczniowego, o którym profesor Oskar Halecki pisał w październiku 1957 r. ("Historia Polski" Londyn-Lublin, 1992) tak :

"Nie miało ono żadnych widoków powodzenia. Niemniej pamięć tego aktu rozpaczy jest święta dla każdego Polaka. Nigdy jeszcze ofiara dla sprawy narodowej nie była tak bezinteresowna i tak wzruszająca.Nigdy tak szerokie warstwy społeczeństwa nie porwały się do akcji, która, w przeciwieństwie do roku 1830, nie posiadała nawet zawiązku regularnego wojska. Nawet "biali", którzy w duchu potępiali wale przedsięwziętą w takich warunkach, przyłączyli się do niej przez patriotyzm. I, jak zawsze, Litwa powstała jednocześnie z etnograficzną Polską."

Po pięćdziesięciu pięciu - czy dwudziestu ? - latach pamięć Powstania Styczniowego już nie dla każdego Polaka jest, jak widać, święta.

Na pytanie o motywy odrzucenia przez polski parlament wniosku o ogłoszenie roku 2013. "Rokiem Powstania 1863 r."
indagowana osoba publiczna, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji kultury - o której pewien nieznajomy wyraził się kiedyś per "zboczeńca albo złoczyniec" - odrzekła lekko, że nie ma powodu do świętowania, ponieważ "Powstanie miało swoje ciemne strony.".

Nie wiem co miała na myśli; być może powieszenie na stokach Cytadeli sługi Bożego, Romualda Traugutta, ale że tego nie powiedziała, sam już nie wiem co myśleć i jest mi przykro, bardziej niż się spodziewałem.

Podobne uczucia wywołała we mnie lektura wywiadu, jakiego pan prezydent Komorowski był łaskaw udzielić tygodnikowi "Gość Niedzielny" (którego lekturę gorąco polecam); tekst wywiadu był niewątpliwie autoryzowany, jest więc źródłem rzetelnej wiedzy o poglądach głowy państwa polskiego, ale stanowi też interesujące źródło informacji o niej samej.

Nie głosowałem na Bronisława Komorowskiego w prezydenckich wyborach i jestem coraz bardziej przekonany, że postąpiłem słusznie - nie z powodu odmienności poglądów, wcale nie tak znowu różnych, a w wielu sprawach bardzo podobnych, ale z jakichś zupełnie innych powodów, niemalże magicznych.

Prawdopodobnie przyczyną jest żyrandol, symbolicznie łączący postać Komorowskiego z żyjącymi poprzednikami, i on to sprawił, że czytając wypowiedzi obecnego prezydenta Rzeczypospolitej widziałem i słyszałem to Lecha Wałęsę, to Aleksandra Kwaśniewskiego - a jeszcze i teraz, po lekturze, trójca owych postaci tak jakoś mi się we łbie homogenizuje, że nie mam ochoty ich rozdzielać.

Iluminacja żyrandolowa nie jest bezpieczną drogą poznania prawdy, bo skutkiem olśnienia może być także pomroczność;
na szczęście nie wszyscy prawdy poszukują i potrzebują, bo
prawdy wszak bywają różne i trzeba odrobiny szczęścia albo odrobiny wprawy, żeby znaleźć właściwą na dzień dzisiejszy; na tym polega fart i talent polityczny - które jak dotąd panu prezydentowi dopisują.

Przypuszczam z całą bezczelnością, że prezydent Komorowski
nie powiedział "Gościowi Niedzielnemu" prawdy o istocie tego kompromisu, którego potrzebę głosi przy rozmaitych okazjach, argumentując ją mądrościowo (czy mądrze, pokaże czas).

Tą istotą jest strach -bynajmniej nie irracjonalny- przed przerażającą, realną alternatywą "pojednania", to znaczy przed konfrontacją której nie sprosta ani "już bezpartyjny" pan prezydent, ani jego macierzysta "formacja", a może nawet ten czy inny przyjaciel do zadań specjalnych.

Jeśli mam rację i "pon sie boją we wsi ruchu", to może czas
przestać straszyć tych co się nie boją ani WSI, ani "Ruchu" tylko biedy, hańby albo Pana Boga.

Straszenie "polityczną burzą" przez tych, co sieją od lat wiatr, wiejący w oczy biedakom, frajerom i bogobojnym prostaczkom, nie robi już wrażenia.

Nie boją się Kaczyńskiego; boją się o niego.

Trochę za dużo kręci w różnych ważnych miejscach takich typków, o których nie da się powiedzieć, czy to zboczeńca, czy złoczyniec.

Na obchody Narodowego Święta Niepodległości lepiej więc iść
ze swoimi, żeby móc radować się z nimi - bezkompromisowo.

Brak głosów

Komentarze

http://ekai.pl/wydarzenia/x14636/naprotechnologia-szansa-na-dziecko-bez-in-vitro/

 

Czy taki ktoś jak minister zdrowia nie wie o tej metodzie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#302102

#302103