niewidzialne ręce ?
Przygotowania do Marszu Niepodległości i innych wydarzeń, które z pewnym sarkazmem nazwać by można "towarzyszącymi", odwracają naszą uwagę od procesu dziejowych przeobrażeń, przebiegającego równie nieubłaganie jak śledztwa rozmaitych prokuratur, zespołów oraz osób prywatnych w sprawie pewnego "zdarzenia lotniczego", ale szybciej i efektywniej.
Od czasu gdy do tzw. stanowisk dorwali się wychowankowie pokolenia pokąsanych przez Hegla, przeobrażają wszystko, co tam komu wpadnie w ręce albo do głowy, a że nadążyć z objaśnianiem tego pozmienianego i nadal zmienianego świata nie sposób, nikt już chyba nawet nie próbuje, jeśli nie jest to jego stałe źródło dochodów służbowych.
Ja też nie będę; walka klas została odwołana, konfliktów rasowych surowo zakazano, zderzenie cywilizacji stało się niemożliwe w związku z obowiązującą wielokulturowością i globalnym zdziczeniem obyczajów ("political correctness") a od teorii gier odrzuca mnie praktyka; jeśli takie ma być kryterium prawdy, wolę czekać na olśnienia.
Czasem ich doznaję, lecz nie jestem od tego mądrzejszy.
Nie wiem więc, co się stało z "niewidzialną ręką rynku"; podejrzewam, że jest tych rąk znacznie więcej niż jedna, i umieją się w jakiś zagadkowy sposób szybko rozmnażać, ale ponieważ nie uczestniczę w operacjach rynkowych jako producent a o konsumpcji wstyd mi nawet wspominać, jakoś niezbyt mnie to obchodzi.
Gazety oraz czasopisma które przestałem kupować (a nawet brać do ręki) wychodzą jednakowoż nadal, a moje ulubione używki, na przykład dżem pomarańczowy, wręcz przeciwnie - zniknęły z rynku bez śladu; utraciłem w związku z tym wiarę w prawo podaży i popytu, ale ponieważ saldo jest dodatnie, nie narzekam.
Kiedy "Rzeczpospolita", której pod czasu przejęcia przez rodzimego Hearsta imieniem Grzegorz nie kupuję, huknęła głośnym tekstem pana Cezarego Gmyza, pomyślałem sobie że może czas do niej wrócić, skoro właściciel szanuje prawo (wyżej przypomniane), że trzeba by może wesprzeć go w tej wierze i - kto wie - samemu ją przy okazji odzyskać.
Dziś dowiedziałem się, że autor najgłośniejszego tekstu prasowego minionego tygodnia został pozbawiony pracy, no i jestem kompletnie zdezorientowany.
Nie chodzi o to, czy mam "Rzepę" kupować, czy nie, w tej kwestii bowiem nic się nie zmieniło; chodzi o to, czyja jest ta niewidzialna ręka, która reguluje polski rynek prasowy ?
Pan Hajdarowicz jest - sam słyszałem - biznesmenem, tedy liczy na dochody ze sprzedaży firmowanych przez siebie produktów, takiego zatem "producenta", który spowodował (mogę się założyć o całą emeryturę minus komorne i opłaty stałe) nie tylko wzrost sprzedaży "Rzeczypospolitej", ale oszałamiającą ilość cytowań, nie tylko w prasie krajowej, powinien obsypać banknotami o wysokich nominałach a do tego jeszcze dopieścić tak czule, jak tylko potrafi.
Wyrzucać z kurnika nioskę, dostarczającą złotych jajek, mógłby jakiś idiota, ale pan Grzegorz wygląda na naprawdę inteligentnego faceta, i dał już tej inteligencji dowody niezbite, bo materialne, niejednokrotnie.
Zapewne i tym razem postąpił racjonalnie, choć jego racji można się tylko domyślać - i bynajmniej nie musi się ich podzielać.
Ja ich nie podzielam; uważam wyrzucenie z pracy Cezarego Gmyza za gwóźdź do trumny dobrej niegdyś polskiej gazety, która nie jest już wystarczająco dobra, ani dość polska, żeby była w Rzeczypospolitej niezbędna.
Czyja ręka wbiła ów gwóźdź, jest mi właściwie obojętne; skoro nie była to ręka rynku, niechże pozostanie nadal niewidzialna.
Mam nadzieję, że pan Cezary Gmyz bez "Rzepy" sobie jakoś poradzi - a co pocznie "Rzepa" bez Cezarego Gmyza to już doprawdy nie moje zmartwienie.
Mam większe, bo niewidzialnych rąk nieustannie przybywa, a ja nawet z tą jedną nie zdołałem się jak dotąd oswoić - i pewnie już nie zdążę rozstrzygnąć dylematu : działa, czy nie działa ona w tym demokratycznym prawnym państwie prawa, realizującym zasady sprawiedliwości społecznej ?
Ciekawe, co o tym myśli, na przykład, pan Jan Dworak, władca polskiej przestrzeni medialnej..
Rekomendujący go na obecne stanowisko prezydent Bronisław Komorowski orzekł niegdyś sentencjonalnie : "W polityce nie ma miejsca na sentymenty", nie wyjaśniając, czy ta reguła dotyczy również polityki historycznej i polityki informacyjnej.
Ja, niestety, jestem sentymentalny, i pewnie dlatego nie podoba mi się ani polityka historyczna pana prezydenta, ani polityka informacyjna rządu.
Za dużo tam niewidzialnych rąk.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1404 odsłony
Komentarze
@Andrzej Tatkowski
6 Listopada, 2012 - 19:41
Ciekawe, czy ostatnim słowem umierającego Hajdarowicza będzie "RÓżyczka"?
;-)
Pozdrawiam
PS. A może finis coronat opus będzie lądowanie Marsjan ;-)?
"Wyrzucać z kurnika nioskę, dostarczającą złotych jajek, mógłby
6 Listopada, 2012 - 20:04
jakiś idiota..."
Panie Andrzeju! Naprawdę Pan myśli, że chodzi o pieniądze ze sprzedaży gazety? O prestiż, poczytność, cytowania?
"Konfitury" stoją zupełnie gdzie indziej... nawet jeśli oddzielimy od nich tzw. politykę
inwalida wojenny czy miner ?
6 Listopada, 2012 - 20:56
W zasadzie tak po ludzku i po chrześcijańsku (w końcu wierni Kościołowi Ewangelicko-Augsburskiemu to też chrześcijanie), powinno mi być pana Cezarego Gmyza szkoda, powinno ale jakoś nie jest.
Pan Cezary Gmyz albo został naprowadzony na minę (przez służby, władze Rzepy, własnych informatorów ?) albo sam był saperem i minę tę podłożył (na PiS, zwolenników spiskowej teorii ?) a ponieważ dziennikarz śledczy, podobnie jak saper myli się tylko raz, minę zdetonowano razem z nim.
Pan Cezary Gmyz stanie się dla mnie osobą wiarygodną, ba bohaterem a może nawet okaleczonym "weteranem wojennym" godnym odznaczeń, w momencie kiedy ujawni źródło swoich sensacyjnych informacji.
Do tego czasu będę o nim myślał jak o śpiochu minerze z żydowsko-niemieckiej gazety a w najlepszym przypadku usłużnym idiocie, który dał się zdetonować.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Fantom
6 Listopada, 2012 - 21:31
I jeszcze coś............z autopsji. Nie wszystkie niewidzialne ręce muszą być do szpiku kości złe.
Pewnego razu, w pewnym kinie, jakaś niewidzialna ręka zrobiła mi całkiem dobrze.
Tak naprawdę, to dużo niebezpieczniejsze od niewidzialnej ręki bywają fantomy.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
ooone: Ameryka czeka. A w
7 Listopada, 2012 - 01:57
ooone:
Ameryka czeka. A w Ameryce czeka dzem pomaranczowy. W kazdym supermarkecie. Do tego maslo orzechowe... Tanie i zdrowe, z fistaszkow. Mamy tu importowane z Polski pyszne dzemy z czarnej pozeczki, takze truskawkowe i malinowe, ale i inne, np. moj szlagier - dzem figowy. Co to za pycha...
ooone
:) :)
7 Listopada, 2012 - 10:46
Pięknie dziękuję za komentarze. Powinienem odpowiedzieć na każdy z osobna, ale przekracza to moje aktualne możliwości, nie tylko z powodu trwających obrad parlamentarnych, więc na razie pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę wielu uciech - choćby z okazji tej dzisiejszej rocznicy, której nie musimy już świętować. Dobre i to..
:)
AT
Andrzej Tatkowski