o śmierdzących jajach ksiąg dwoje

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

I.

"Śmierdzącym jajem" nazywano w dawnych czasach dziecię albo osobę dorosłą których nie należało dotykać, albowiem dotknięcie takie groziło narażeniem się na jakowyś "smród".

W przypadku dziecka mógł to być rozdzierający ryk protestu przeciw odebraniu bawidełka : noża kuchennego, strzykawki czy martwego pająka; reakcje dotkniętych dorosłych bywały bardziej skomplikowane, że wspomnę wynalazek dra Guillotin czy dorobek dramatopisarski Strindberga.

Postęp cywilizacji niesłychanie wzbogacił możliwości tych, którzy lubią dotykać, a i wzrost świadomości dotykanych lub mogących być dotkniętymi następuje szybko, wspierany przez rozwój nauki ("gender studies") i upowszechnienie kultury akustyczno-ikonicznej.

Niestety, przemiany języka okazały się równie bezlitosne, i idiom "śmierdzące jajo" zniknął z polszczyzny jakby na przekór wzrostowi liczby desygnatów; być może przekroczona została jakaś bariera bezpieczeństwa ?

"Śmierdzących jaj" bowiem przybywa nieustannie, a są wśród nich takie olbrzymy jak Wałęsa czy Michnik, którym nie da się przywrócić drugiej świeżości, są jaja kukułcze i są wronie, są pawie i papuzie, jest też niejedno jajo węża z charakterystycznym wężykiem, i jest zepsuta ikra, udająca kawior, czarny, albo czerwony - a wszystko to nietykalne, nie tylko organoleptycznie; nie ma już na co liczyć, więc trzeba się liczyć ze słowami (próbują i "Niepoprawni").

"Smród" owych "jaj" bywa dziś głównie audiowizualny, tak jak na ten przykład pan Stefan Niesiołowski, przy którym mało kto odważa się wymówić imię Jarosław, w obawie przed opryskaniem. (Czy tę jego wrażliwość uwzględniono przy wyborze prezesa sojuszniczego stronnictwa nie wiem, ale nieobecność posła Kalinowskiego w mediach nie wydaje się aż tak przypadkowa, jak obecność posła Gowina w rządzie.) Jakie ów Niesiołowski wydziela wonie, gdy zionie i pryska, poza najdzielniejszą z polskich dziennikarek nie wie otóż prawdopodobnie nikt.

Pryskanie nie jest na razie transmitowalne i podobnie jak zapachy towarzyszące pojawianiu się na wizji np. artysty Hołdysa czy profesorki Środy dostępne pozostaje wyłącznie zmysłom wybrańców oraz obsługi technicznej, która nie jest powołana do węszenia, składa się z ludzi zahartowanych, i nie rozpowiada, kto gdzie przemókł albo czym skąd pachnie; tutaj skazani jesteśmy na wyobraźnię, co może i lepiej.

Mam chroniczny katar i słabą wyobraźnię, nie śmiem tedy orzekać, czy likwidacja idiomu "śmierdzące jajo" - oraz prowadzona konsekwentnie dyskryminacja palaczy tytoniu - sprawiła, iż nad Narodem i całym prawie Państwem, prócz studiów telewizyjnych, unosi się przyjemny zapach cnoty.

Wiem, że choć jaja są coraz droższe, to i tak śmierdną.

II.

Przetoczyły się na NPPL ze dwie bardzo poważne debaty o tym, kto co komu może, co by chciał, ale nie może, no i co z tego wynika.

Powierzchowne spojrzenie (na powierzchnię)pozwala zauważyć że to, co tam powypływało, nie jest pierwszej świeżości, a niektórych skorupek z widoczną siateczką ceku obawiałbym się dotknąć, nawet najbardziej pieszczotliwie.

Z mojej wiedzy o świecie i ludziach, a także i o jajach, wynika, że świeżość z czasem nieodwołalnie przemija (jeśli oczywiście zdąży), natomiast zepsucie może się zaczynać bardzo wcześnie, jeśli temu sprzyjają warunki zewnętrzne.

Jaja zanurzone na pewien czas we wrzątku także tracą potem stopniowo świeżość, ale niekoniecznie ulegają zepsuciu - i nadają się jeszcze przez jakiś czas do konsumpcji, więc może z nich być pożytek.

Z tych, które zawierają żywe białko, a może nawet zarodek,
jeśli zaczynają się psuć i podśmierdywać, konsumpcyjnego pożytku już nie będzie, ale mogą być użyteczne do celów ważniejszych, niż konsumpcja.

Mam nadzieję, że mimo nietransmitowalności smrodu, jaki towarzyszy rozbiciu śmierdzącego jaja, efekty wizualne takiego zjawiska nie ujdą uwadze najbardziej walecznych obywateli, a stopniowe przenoszenie się debaty publicznej do warunków plenerowych sprzyjać będzie odbudowaniu starej tradycji wykorzystywania niejadalnego już nabiału do walki politycznej - bezkrwawej, ale i bezkompromisowej, aż do wyczerpania zapasów amunicji.

Przechowywanie śmierdzących jaj, gromadzonych do czasu, gdy będą mogły zostać użyte pro publico bono - w teatrze, w audytorium, w sądzie, w kawiarni, czy na ulicy, uważam za dowód obywatelskiej dojrzałości.

W sytuacjach naglących można śmierdzące jaja zastępować ugotowanymi na twardo, ale wyroki będą wówczas wyższe, a efekt wizualny znacznie mniejszy, zatem - periculum in mora; obywatele, do jaj !!

W razie przeszukania należy uprzedzić funkcjonariuszy o ryzyku, jakie wiąże się z ewentualnym testowaniem stanu przydatności bojowej tego, co zgromadziliśmy skrzętnie, warstwa po warstwie, w dużym kamiennym garnku po prababci.

***

Pisał kiedyś poeta z Łodzi :

"Pięknie ta młodzież się uzbraja,
wierę, na zazdrość innym zbirom..
Pytasz, skąd wzięli zgniłe jaja ?
Wyrwali je swym prowodyrom !"

Dziś nie jest potrzebny taki wysiłek, ani poświęcenie.

Wystarczy, przezwyciężywszy wstręt, pozbierać te jaja, które robią sobie z obywateli zarządcy polskiej masy upadłościowej.

A stukać się nimi, nawet dla zabawy, nie warto; smród jest już i bez tego nie do zniesienia.

Nawet dla wiecznie zakatarzonego staruszka.

Brak głosów

Komentarze

Kiedyś,jak opowiadają starsi,były w"obrocie handlowym" jaja wapienne.Wnikliwe oko w opisywanych dysputach takowe wychwyci.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#265599

Pomijając "Stuletnie jaja" charakterystyczne dla kuchni chińskiej , będące zakonserwowanym i przechowywanym od kilku tygodni do kilku miesięcy jajkiem na twardo i poddawanym w tym czasie fermentacji (często z kurzym, kaczym zarodkiem w środku), nie znam innych "zbuków" (śmierdzących jaj) nadających się do konsumpcji. Niestety nic nie mogę powiedzieć o ich smaku smaku, gdyż nigdy ich nie próbowałem.
Znam za to skuteczny sposób szybkiej, masowej produkcji "zbuków polskich", które w ulicznej rywalizacji (kogokolwiek z kimkolwiek) działają mniej więcej jak gaz musztardowy lub pieprzowy a szkody spowodowane ich użyciem podobne są do szkód jakie robi koktajl Młotowa.
Otóż w celu wyprodukowania dobrego "zbuka" należy zakupić kopę jaj, skorupkę każdego z nich nakłuć igłą i wstawić w ciepłe miejsce. Po dwóch tygodniach broń jest gotowa do użycia.
Pole rażenia "zbuka" to około 50 m i potrafi zatrzymać nie jeden policyjny pluton co przeszłości sprawdziłem na milicjantach.

Pozdrawiam
Niepoprawny inaczej

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#265609

Czytałem,że sposób "na zbuka" stosowali budowlańcy,których zleceniodawca oszukał.Chowali bądź zamurowywali nadkłute jajo i po kilku tygodniach w pomieszczeniu zaczynał unosić się smród nie do wytrzymania.

Vote up!
0
Vote down!
0
#265624

Czas przeszły -stosowali- jest jak najbardziej właściwy.
Gdyby dzisiejsi budowlańcy mniej oglądali TV i bardziej słuchali swoich doświadczonych majstrów i metodę tę skrupulatnie i systematycznie stosowali w stosunku do nieuczciwych zleceniodawców i deweloperów, nie byłoby dziś w Polsce tylu niezapłaconych budynków lub autostrad.
Inne metody : wrzucenie kilku cegieł do kanalizacji ściekowej, nakłucie w kilku miejscach szpileczką instalacji w podgrzewanej podłodze przed zalaniem betonem, powbijanie parudziesięciu gwoździków w instalację elektryczną przed otynkowaniem , zaklejenie okien (uszczelek) butaprenem, itd, itp. też niestety poszło w zapomnienie, dlatego budowlańcy maja tak jak mają.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#265631

Były czasy,byli ludzie.Mówiło się i piętnowało bumelantów,ale fachury miały szacunek i godność osobistą.Teraz jest masa-grillowo-piwkowa.Bez kregosłupa i pomyślunku.Zamiast"mas pracujacych miast i wsi" są atomy,które nawet w czasteczki nie umieja się połączyć.
Umieją tylko jojczyć.
Pozdrawiam.Tyż niepoprawny.

Vote up!
0
Vote down!
0
#265662

Nie tyle jaja co mechanizmy osobiste.
Są tacy ubowcy co twierdzą że człowiek to natura mniej skomplikowana od nakrętki i śrubki.
Podziw dla Stwórcy niesie dopiero elastyczność ;no czego,jak to nazwać by być ostrym,nie wulgarnym, zaciekawiającym i drażniącym. No jak?
Pochwa
lony
To dopiero elastyczne cudo,bezwzględne i pobłażliwe zarazem.
Rządzące właścicielką i wprowadzające w amok dążenia do poddania wszystkiego kolejnemu poczęciu.
A teraz tzw. proza
Piszę to ku rozśmieszeniu gawiedzi; lubię zaciekawiać.
Oto podstarzały kawaler wreszcie znalazł kobietę która się zgodziła.
Zajechał w jedną wieś: Potrzebna cnotliwa, bogata, ładna, pracowita i co tam jeszcze dusza zapragnie.
Panie, u nas takich ni ma.
Wziął co było.
Cała wieś nerwowo spoglądała czy aby :naiwna" nie zatruje się starymi jajami, wiadomo trujący siarkowodór..
No jakoś nie.
Dobra rodzina, dobre trzy córy.
Andrzej nie pali, jego nasienie nie jest żółtawe i o gorzkim posmaku.
Złośliwcom od razu :to z miłości do ludzi i zadziwienia krętymi ścieżkami tchnień ducha niezbadanego.
Pisz ciekawie.Pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#265630

"zarządcy polskiej masy upadłościowej" - to najbardziej trafne określenie dzisiejszego rządu, jakie kiedykolwiek napotkałam. 

 

10!

Vote up!
0
Vote down!
0
#265647

Z przykrością stwierdzam, że pominął Pan zupełnie aspekt drugiej świeżości. ;-)
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#265692