donoszę uprzejmie

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Donoszę uprzejmie, że mi przeszło.

Może nie do końca (taką mam przynajmniej nadzieję, choć żadnej pewności), ale jednak straciłem ochotę do życia blogowego na tyle, żeby je sobie odebrać.

Tylko dlatego, że kończenie (z) dupą w pokrzywach nie wydaje mi się specjalnie eleganckie, dopisuję tu trzecią część nieplanowanego, czerwonego tryptyku (który zaiste powinien być poliptykiem) i pięknie pozdrawiam moich wiernych i cierpliwych Czytelników oraz Komentatorów, dziękując za życzliwą wyrozumiałość.

...

Czerwiec ma być upalny, zagrożenie pożarowe wzrasta, ale pan Waldemar Pawlak, generał pożarnictwa, zachowuje olimpijski spokój, choć w stolicy odbywają się groźne fakelcugi zaś na małym ekranie, a i na nieco mniejszym, Nowym, pojawiają się kolejni kandydaci na Prometeuszy albo i Herostratesów.

Niektórzy sprawiają na mnie wrażenie piromanów, inni pewnie chcieliby sobie tylko poigrać, ale zabawy z ogniem rzadko dobrze się kończą, a ja naoglądałem się już tylu westernów, że od zgliszcz i pogorzelisk wolę stanowczo happy-endy.

Jeśli nadal palę, to głównie w celu zamanifestowania sprzeciwu wobec dyskryminacji obywateli tak zacnych, jak pan redaktor Jacek Kwieciński, oraz w poczuciu obywatelskiej współodpowiedzialności za budżet państwa.

Nie mam zresztą wyboru, bo nie ma wszak już ani jednego komitetu zamiast palenia którego mógłbym, ewentualnie, założyć własny - powiedzmy, "Czarny Czerwiec", gdybym miał, dajmy na to, taką fantazję.

Polska nazwa czerwca pochodzi, jak powszechnie wiadomo, od czerwieni, której dostarczały niewielkie żyjątka, niezbędne dla podtrzymania splendoru monarchii przy pomocy odpowiednio zabarwionych, purpurowych szat.

Monarchia z czasem upadła, pojawiły się inne barwniki, służące do farbowania sztandarów, a potem "szturmówek", monarsza niegdyś czerwień została sproletaryzowana, a potem niemal upowszechniona, ale pojawiły się także pracowite żyjątka większego formatu, zwane czerwonymi pająkami.

Nie produkują żadnego barwnika; snują i splatają sieci, nazywane "czerwoną pajęczyną", ale w istocie zazwyczaj równie niewidoczne, jak one same; doskonale potrafią też korzystać z istniejących sieci cudzych, żeby wyssać pokarm z uwięzionych w ich oplotach ofiar.

W czerwcu bywają żarłoczne.

Cierpię od dziecka na arachnofobię i mimo wrodzonej łagodności gotów byłbym się przyłożyć do całopalenia owego paskudztwa, ale obawiam się, że taka dezynsekcja przez holokaust uśmierciła by również i mnie - gdybym nie opuścił w porę Sieci.

Dezynsekcja jest na razie tylko niejasno zapowiadana, nie bardzo wiadomo, kto ją będzie przeprowadzał i jakie przedsięweźmie środki, ale czerwiec ma być upalny, upał rzuca się czasem na mózg, ludziom zdarzają się pomyłki i różne nieprzewidziane wypadki, także przy pracy.

A jeśli gatunek insektów, przeznaczony do eliminacji, wskazać miałby najbardziej znany z entomologów polskich i urzędowy zastępca Drugiej Osoby w państwie, pomylić przecież może czerwone pająki z pszczółkami, mrówkami, czy takimi jak ja molami książkowymi.

Dla niego to igraszka - a mnie chodzi o życie.

Odfruwam.

Pa !

Brak głosów

Komentarze

lato to najlepsza pora na urlop. tylko nad wodą ze słońcem trzeba ostrożnie. i koniecznie białe na głowę wkładać.
a potem jak odrodzeni wracamy w koleiny na przetartych szlakach

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#163121