etyka i etykieta personelu burdelu

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Podobno pan premier zaczął już napełniać ten worek, który ma rozpakować w Sejmie w dniu Świętego Mikołaja (mam nadzieję, że potrwa to tym razem krócej), więc grzeczne dzieci powinny zacząć do niego wysyłać listy zamawianych podarków, żeby ułatwić ładowanie.

Jestem akurat wystarczająco zdziecinniały, mogę okazać na żądanie organów gruby plik świadectw, zawierających wysokie oceny ze sprawowania (niekaralność organy mogą sobie same sprawdzić w Centralnym Rejestrze Skazanych), postanowiłem tedy skorzystać z okazji; zaczynam sporządzać swoją listę oczekiwań, uwzględniającą tzw. realia.

Czasy są takie, że nawet przedszkolaki od zabawek wolą gotówkę, więc ucieszyłaby mnie podwyżka emerytury. dzięki której mógłbym nadal szastać groszem i kupować nadal co tydzień "Uważam Rze", kiedy podrożeje, ale wiem, że rząd, niczym król Salomon, nie ma z czego nalać, a ZUS przelać, bo im się nie przelewa.

W tej sytuacji miłym i niedrogim prezentem byłoby dla mnie zmniejszenie obciążeń finansowych, oczywiście nie w formie redukcji podatków, na co pan minister Rostowski się nie zgodzi, póki będzie ministrem (co najmniej do końca naszej prezydencji, już po Św. Mikołaju), ale poprzez redukcję części wydatków pokrywanych z moich podatków; mam na myśli wydatki na organy.

Pan premier dał się poznać w swoim czasie jako zwolennik Kastracji (co prawda chemicznej, ale inna była wówczas sytuacja finansowa), obecnie zaś zapowiada Rekonstrukcję, i to głęboką, mógłby zatem rozważyć ograniczenie ilości albo rozmiarów tych organów, które pochłaniają niemałe środki, ale podatnik nie ma z nich pożytku.

O ile pamiętam, zapowiadana była w swoim czasie, jeszcze przed straszliwym kryzysem finansowym, Amputacja organów konstytucyjnych naszej młodej demokracji - w tym całego senatu i części sejmu, której jednak zaniechano, być może z powodu gwałtownego spadku zainteresowania przeszczepami za który Zbigniew Z. dotąd nie poniósł odpowiedzialności karnej.

Sądząc po szerokości uśmiechów pp. Ostachowicza, Kalisza i krzywoustego demiurga "Ruchu" zademonstrowanych onegdaj w programie autorskim pana Lisa, konstytucyjne organy mogą się spodziewać 6 grudnia raczej łakoci, niż rózeg, nie mówiąc o skalpelu, ale kiedy już odrodzi się z popiołów silna jednością moralno-polityczną wspólnota szemranych interesów, żartobliwie zwana "siłami postępu", niejeden organ trafić może do lodówki czy też do jakiegoś biorcy (pomijam warianty tańsze, ale mniej przyjemne).

Likwidację IPN trzeba będzie czymś zbalansować, więc CBA może się okazać niepotrzebne, bo proces korumpowania już dobiega końca, zaś ABW, która nie wytrzymuje konkurencji z dziennikarzami śledczymi, może zostać sprofesjonalizowana, przekształcona w jednoosobową spółkę i rzucona na giełdę..

Zaraz, zaraz, chyba zanadto się rozpędziłem.

Wszystko to być może, ale przecież nie od razu.

Na początek wystarczy mi niewielki mikołajowy prezencik : anihilacja Rady Etyki Mediów.

Uprzejmie o to proszę - i spieszę prośbę uzasadnić.

***

Ostatnie przejawy istnienia Rady Etyki Mediów potwierdziły
moją negatywną opinię o owym artefakcie, który uważam za zbędny, a w obecnym kształcie szkodliwy.

Dla ułatwienia percepcji treści, które zamierzam niżej zwięźle przedstawić, wyrażę je w języku zbliżonym do tego, którym posługują się "media" i znaczna część odbiorców medialnych komunikatów - za co z góry przepraszam, choć żadnej w tym nie ma mojej winy.

"Media", czyli środki masowego przekazu, to dzisiaj burdel
o niskim standardzie, dostarczający swoim klientom niezbyt wyszukanej satysfakcji, ale jednocześnie będący ogniskiem (rozsadnikiem) groźnych, epidemicznych zakażeń, w związku z zupełnym brakiem jakiejkolwiek kontroli sanitarnej.

Nie mam na myśli cenzury, przezornie zlikwidowanej przez
ex-ministra Jerzego Urbana, pioniera polskiej pornografii nie tylko politycznej; deprawatorami powinna się zajmować policja obyczajowa i prokuratura, niegdyś nader czujna (Urban powinien pamiętać nerwową reakcję tego organu na pojawienie się na rynku serii męskich kosmetyków pod nazwą "Brutal" ?), dziś dziwnie bezczynna.

Personel burdelu - od naganiaczy po kadrę kierowniczą i kooperantów czynnych - może podejmować próby opracowania rozmaitych wewnętrznych regulaminów, ale nie jest w stanie sformułować żadnego kodeksu etycznego, ponieważ jedynym jego principium universalis jest zysk netto (wszystkie inne normy zapisane są w kodeksach : karnym, cywilnym i handlowym).

Spisane przez kurwy i sutenerów "normy" mogą przybierać formę kanoniczną - i mogą być respektowane, ale nie stają się przez to prawem powszechnym; pozostają burdelowym "ładem korporacyjnym" i niczym więcej.

Rada Etyki Mediów aroguje sobie od pewnego czasu prawo oceniania "rzetelności dziennikarskiej" a także "dobrych obyczajów" osób publicznych, stanowiących tak zwaną "czwartą władzę", mających realny wpływ na rzeczywistość pozamedialną, w tym na procesy społeczne, nie na podstawie społecznego mandatu, lecz z nadania pracodawcy.

Opiniotwórcza elita funkcjonariuszy tej pozakonstytucyjnej władzy to ludzie nietuzinkowi, utalentowani i pracowici, niekoniecznie jednak bezgrzeszni, a z pewnością omylni.

Mają do tego prawo, bo ich autorytet jest czysto osobisty, "autorski", i mogą go sprzedawać (burdel żyje z klientów, ale ma też właścicieli), biorąc na siebie koszty takiej transakcji - na przykład utratę części klientów, twarzy czy dobrego imienia.

Koleżanki i koledzy Tomasza Lisa zechcieli zabrać głos w jego obronie; jest to miły wyraz solidarności personelu, który spodoba się zapewne i właścicielom, ale mnie się nie podoba; nie zamierzam być klientem firmy, w której kiłę leczy się pudrem dla niemowląt.

Pudrowanie jest zabiegiem estetycznym; z etyką ma mniej więcej tyle wspólnego, ile pani Środa z estetyką, a Rada Etyki Mediów ze zwyczajną przyzwoitością.

Również i w burdelu można się zachowywać przyzwoicie - i były nawet takie przypadki, ale - już ich nie ma.

Kiedy wyrzucano na mordę z roboty świetnych i lubianych dziennikarzy, kiedy likwidowano wartościowe programy tv albo implantowano w ramówkę silnie toksyczne świństwa, przezacna Rada Etyki Mediów milczała.

Niechże więc zamilknie - na zawsze.

Uprzejmie proszę, paszli won !

A co do etykiet, oczekuję, że ta czytelna teleetykieta z tekstem "LOKOWANIE PRODUKTU" znajdzie się na czołach P.T. prezenterów i komentatorów wszystkich stacji telewizyjnych niezwłocznie, jeszcze przed otwarciem worka z mikołajowymi podarkami przez pana premiera, który też powinien ją nosić (najlepiej w lewej klapie marynarki).

Życzę państwu dobrego odbioru.

Brak głosów

Komentarze

a żem się specjalnie zalogować by pogratulować bardzo dobrego tekstu i przybić obie piątki.

Muszę jednakoż Pana zmartwić, ten Mikołaj, do którego Pan piszesz nic nie daje, bo on nic nie może.

Pozdrawiam serdecznie.

Obibok na własny koszt

======================================================

Nunquam sapiens irascitur.

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#191771

Bardzo dziękuję za dobre słowo i za honorarium.
Zobaczymy jak to będzie z tym Mikołajem, bo coś przecież musi w tym worku przynieść ?
Pozdrawiam pięknie - AT

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#191789

Ubawiłam się po pachy. W czas jesiennej szarugi i tuskowatych rządów, szansa na szczery śmiech niewielka.
Tym bardziej dziękuję. Zwłaszcza za ten ład korporacyjny w burdelu.
Kiedy już nie masz siły płakać, śmiej się.

Vote up!
0
Vote down!
0
#191828

Nagrodziłam, jak należało.
Inna rzecz, że los tych mend jest w naszych rękach. Od jakiegoś już czasu nawołuję do rezygnacji z oglądania, i tych zaprzyjaźnionych i tych odpolitycznionych. Jak im ubędzie parę milionów widzów, słuchaczy, czytelników, to zaczną cienko piszczeć finansowo. Może zastosują jakieś redukcje personelu trzymającego mikrofony? Kto wie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#191854