Rosja w potrzasku

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Świat

Rosjanom apetyt zawsze rósł w miarę jedzenia, toteż teraz poniosło ich jeszcze bardziej, dostrzegli bowiem, że UE jedynie groźnie pomrukuje, nie szykując żadnych poważnych sankcji za wojnę w Gruzji. Jednakże nieoczekiwanie włączyły się do akcji Stany Zjednoczone.

I w tym momencie Rosjanom wyczerpały się znaczone karty, którymi doąd grała. Jestem pewien, że na zdjęciach satelitarnych Amerykanie mają dokładny podgląd tego, co Rosjanie wyrabiają w Gruzji; poza tym są relacje obserwatorów i świadków. Jeśliby prawdą okazałoby się to, co mówił dziś jeden z polskich reporterów, tzn. że Rosja przerzuciła oddziały z Czeczenii, zaprawione w wyjątkowym okrucieństwie wobec ludności cywilnej i jeńców, to mielibyśmy komplet danych. Fikcyjny rozejm był Rosjanom potrzebny jak zwykle w celach dezinformacyjnych - wszak inaczej patrzy się na pacyfikatora, jeśli "wszyscy wiedzą", że nastało "zawieszenie broni", a nawet, jak niektórzy komentatorzy odtrąbili z ulgą "koniec 5-dniowej wojny" - inaczej zaś, gdy panuje świadomość, że walki i grabieże trwają jak trwały.

Postawa USA jest i będzie kluczowa w tej sprawie. S. Michalkiewicz stanowczo się pospieszył, wieszcząc w felietonie dla "Dziennika Polskiego", że Amerykanie okpią sprawę, a C. Rice wcale się nie wybierze do stolicy Gruzji. G. Bush właśnie wysyła pomoc humanitarną, a ponadto sekretarz stanu ma się spotkać z prezydentem Saakaszwilim, by zapewnić go o poparciu USA. Jednocześnie mamy kompletnie lekceważącą postawę UE, która odwlekła dalsze debaty dotyczące wojny na wrzesień. Szkoda, że nie na przyszły rok.

Rosjanie sądzili, że mają międzynarodowe obojętne przyzwolenie na dalsze porządkowanie "swoich spraw". Ich nieustające działania militarne w Gruzji świadczą, że Moskwa chce pokazać, iż niedawne poparcie, by tak rzec, "prezydenckiej koalicji Kaczyńskiego", to dla Kremla "kupa śmiechu". Jednocześnie, pogłębianie kryzysu gruzińskiego miało być odpowiedzią "kremlinów" na poparcie Busha dla inicjatywy Kaczyńskiego, a być może i dla wznowienia rokowań w sprawie tarczy antyrakietowej. W ten sposób zaś Rosja wpadnie we własne sidła. Chytry dwa razy traci, powiada przysłowie i najwyraźniej Moskale przeliczyli się w szacowaniu swoich możliwości. No bo co teraz - pójdą na otwartą konfrontację z USA? Stany Zjednoczone to nie mała Gruzja, którą można było przeważającymi siłami zasypać z paru stron i demonstrować "potęgę militarną".

Brnąc w wojnę i udając, że jej nie prowadzi, Rosja nie tylko przywołuje najgorsze skojarzenia z ZSSR, ale dowodzi, że żadne jej zapewnienia nie są nic warte. Polacy - przynajmniej ci znający historię, a nie zaprzańcy, którzy i dziś w obliczu tejże wojny nadskakują Rosji - wiedzą to doskonale. Amerykanie natomiast, można powiedzieć, bywają naiwni, ale na pewno nie są głupi. Nie dostają też w stosunku do Rosji miłosnych apopleksji, jak Francja czy Niemcy. Już raz, doprowadzając ZSSR wyścigiem zbrojeń do ruiny gospodarczej, USA dowiodło, że nie jest krajem, z którym Rosja może w jakikolwiek sposób konkurować. Wiele wskazuje na to, że i tym razem Amerykanie będą mieli okazję dać lekcję Moskwie jeszcze raz.

Nerwowe reakcje tej ostatniej na ostre stanowisko Busha i jego decyzje, można odczytać jako przejaw paniki. Mówienie o jakimś "wyborze" między "realnym partnerstwem" a "wirtualną Gruzją", brzmi jak jakiś koszmarny ruski albo kagiebowski dowcip, w sytuacji, gdy wypowiada te słowa jeden z przedstawicieli rządu, czyli szef MSZ-u kraju okupującego inny kraj. Rosjanie byli do dziś przekonani, że w pełni kontrolują sytuację (ewentualne problemy chcieli jak zwykle, tzn. od wielu dziesiątek lat, załatwiać dezinformacją), teraz zaś mają z jednej strony stanowczą reakcję USA (której się nie spodziewali), przyspieszenie rozmów na temat tarczy antyrakietowej (rząd Tuska nagle dowiedział się, że jednak Rosja do kochania się średnio nadaje? lepiej późno niż wcale, można powiedzieć) oraz głosy o konieczności przyspieszenia procedury włączenia Gruzji do NATO. Wnet więc może się okazać, że sukcesy militarne Moskwy przekładają się na katastrofalne dla kremlowskich mędrców następstwa geopolityczne. Dziś bowiem Moskwa nie może mówić (nie narażając się na śmieszność), że tarcza jej zagraża (jak do upadłego powtarzają w Polsce komuniści i im podobni), ponieważ to sama Moskwa zagraża ościennym krajom, czego właśnie dowiodła na oczach świata.

Inicjatywa Kaczyńskiego to był właściwy (i odważny) ruch we właściwym momencie i - co więcej - wsparty niemal natychmiast przez Busha, do którego Kaczyński jeszcze dziś rano kierował z Tbilisi słowa prośby o poważne włączenie się do rozwiązania problemu stworzonego przez Rosję. Jesteśmy świadkami bardzo istotnej zmiany układu sił w naszej części Europy. Gest Kaczyńskiego (i pozostałych prezydentów, ale jego szczególnie) zostanie na długo zapamiętany przez władze i społeczeństwo Gruzji. Podobnie inicjatywa amerykańska. W obliiczu wojny wywołanej przez Rosję, zobaczyliśmy, kto jest kim (także w Polsce), ale niewykluczone, że ta wojna przyczyni się do trwałego związania naszego kraju właśnie z USA. Najwyższy czas - albo mówiąc inaczej - ostatni dzwonek.

Brak głosów