Mistewicz do domu
Pomysł E. Mistewicza, by kandydatem PiS-u na prezydenta był M. Kamiński wydaje się z pozoru niezły, jeśli nie świetny, ale przy głębszym zastanowieniu to zupełne nieporozumienie, jeśli nie nonsens. Nie wiem też, dlaczego tak żywiołowo poparł tę ideę Budyń78, ale być może młodość ma tu swoje prawa („potrzebne są zmiany/, konieczne są zmiany/, bo jeśli nic się nie zmieni/, może nadejść dzień rebelii” - krzyczał w ciemnej dekadzie lat 80. Dezerter). Mistewicz, który, jak wiemy, przypomina wróżbitę pochylonego nad szklaną kulą, ponieważ koncentruje się wyłącznie na wielobarwnej zasłonie dymnej wytwarzanej przez specjalistów od wizerunku (zwanych, żeby było uczeniej, „spin doktorami” czy innymi znawcami „marketingu politycznego”), a więc na medialnej pianie, nie zaś realnym potencjale politycznym oraz decyzyjnym – chce nam powiedzieć, że Kamiński jako nowy szeryf znakomicie by się nadawał do walki o fotel prezydenta, nie tylko z racji swej świeżej krwi, ale i pewnej legendy otaczającej osobę prawą i niezłomną. Osobiście - nie mając wątpliwości, co do kwalifikacji moralnych, politycznych i zawodowych Kamińskiego - po pierwsze, wzdragałbym się przed instrumentalnym potraktowaniem i użyciem cnoty właśnie jako „elementu wizerunku”, gdyż zwykle prowadzi to do jej banalizacji, jeśli nie ośmieszenia; po drugie zaś, wiedząc jak wąski zakres kompetencji przysługuje prezydentowi (tu rzecz jasna, brawa dla „konstytucjonalistów III RP”) - miejsce Kamińskiego widziałbym na czele ministerstwa spraw wewnętrznych nie zaś całego państwa. Nie zmienia to oczywiście faktu, że ponowne kandydowanie L. Kaczyńskiego daje raczej niewielkie szanse na jego zwycięstwo – pominę już moje osobiste zarzuty wobec obecnego prezydenta, tzn. o jego stosunek do Ukrainy (coraz wyraźniej gloryfikującej upowców – niedawno prezydent Juszczenko postawił kropkę nad i) oraz o podpisanie „konstytucji europejskiej”-bis, czyli „traktatu lizbońskiego”. Nie jest to jednak w tej chwili najważniejsze.
Zakładając, że jakaś prawicowa koalicja z PiS-em na czele wygrałaby przyspieszone wybory parlamentarne na wiosnę przyszłego roku (gdyby je rozpisano gdzieś na początku 2010 r. po jakiejś sromotnej dymisji gabinetu ciemniaków, to pewnie nie zdążyłaby taka koalicja powstać, znając nasze polskie realia „negocjacyjne”), to konieczne będzie ponowne ustanowienie programu sanacji struktur państwa polskiego, nie zaś zabawa w to, kto ma lepszy medialny wizerunek lub czyj kandydat ma piękniejszą legendę. W tym więc kontekście Mistewicz z jego dobrymi radami może siedzieć w domu. W sytuacji agonii praworządności, do czego obecnie doprowadza stylizująca się na komunistyczną monopartię, PO, niezbędna wydaje się nie tylko lustracja i dekomunizacja, ale i błyskawiczna rozprawa z korupcją, do której to rozprawy właśnie Kamiński jako szef wspomnianego ministerstwa nadaje się znakomicie (Ziobro mógłby objąć funkcję prokuratora generalnego lub ministra sprawiedliwości ponownie). Nie ma bowiem sensu ludzi młodych i zdolnych sytuować na stanowiskach, gdzie potencjał osobisty i polityczny tychże osób zostanie w minimalnym stopniu wykorzystany, a nawet niewykorzystany w ogóle. (Jeśli zaś już obsadzamy ministerstwa „pewniakami”, to powrót Legutki do spraw sanacji polskiej edukacji także wydaje się niezbędny – sam Legutko ma zdrowy, krytyczny stosunek do współczesnego modelu państwa, a zarazem do politycznej poprawności, czyli neomarksizmu niszczącego system nauczania na wszystkich jego szczeblach. Szczygło wróciłby do MON-u, to jasne, a Macierewicz mógłby być koordynatorem służb specjalnych wymagających natychmiastowej desowietyzacji.)
Należy liczyć się z tym, że zainstalowany w wielu strukturach państwa system sitw, w których przenikają się przedstawiciele starej (czerwonej) i nowej (różowej) nomenklatury, będzie się bronił przed jakimikolwiek próbami zmiany stanu rzeczy. Żaden pasożyt nie porzuca swojego żerowiska bez walki, to wiemy choćby z lekcji biologii :), przyszłe władze państwa muszą się zatem przygotować na opór, jaki napotkają w walce z – nazwijmy to eufemistycznie - „ludźmi III RP”. Oni zastosują dwie taktyki – jedna będzie polegać na przyjmowaniu barw otoczenia (a więc udawaniu, że „teraz jesteśmy po waszej stronie”), druga na otwartym przeciwstawianiu się sanacji państwa. Ta ostatnia, przez to, że łatwa do dostrzeżenia, jest zarazem dogodniejsza dla osób chcących zwalczyć Układ, ponieważ od razu pozwala na sformułowanie zarzutów i skierowanie sprawy do prokuratury. Ta druga jednak jest o wiele niebezpieczniejsza i zarazem niezwykle skuteczna w podtrzymywaniu procesów psucia państwa.
Strategia mimikry została zastosowana przez komunistów, ich Bezpiekę i wojskówkę w trakcie „obalania ustroju”. Pomijam już pożyteczny idiotyzm ludzi tworzących „pierwszy niekomunistyczny rząd” w 1989 r., którzy tak trzęśli portkami przed czerwonymi i realną władzą, że woleli patrzeć przez palce na to, co robią sowieciarze aniżeli powsadzać ich z marszu do więzień, zresztą jeszcze wtedy Mazowiecki był na etapie myślenia o peerelu bez wypaczeń. Nieważne. Ważne jest to, jak się zachowali komuniści, bo taka sama (skoro okazała się skuteczna, a okazała się bez dwóch zdań) strategia może być zastosowana, gdy dojdzie do procesu sanacji. Czerwoni wtedy udali, że nie tylko nie są czerwonymi, ale że jak najbardziej całymi latami, nerwowo zagryzając paznokcie, czekali niecierpliwie na to, by móc budować wolne i niepodległe, praworządne i bezpieczne państwo. Swój „negocjacyjny mandat” uzasadniali swoimi gestami dobrej woli oraz zawieszeniem sowieckich mundurów w przedpokoju (mało kto zwracał uwagę, że przy słynnym stole bez kantów, sowieciarze tacy jak Jaruzel czy Kiszczak nie byli ubrani na wojskowo – to nie był przypadek).
Jednocześnie, po „zakończeniu negocjacji” zajęli się, jak wiemy, systematycznym niszczeniem archiwów, instalowaniem swoich ludzi w rozmaitych newralgicznych strukturach państwa, w „byznesie” itd. Analogicznie tego typu osobnicy mogą się zachować, gdy pojawi się „mroczne widmo” sanacji Polski.
W takiej sytuacji niezbędne będzie nie tylko bardzo ostrożne podejście do procesów likwidacji sitw, ale i pozostawienie „ludziom Układu” furtki takiej, jaką się oferuje „skruszonym przestępcom” (czyli zmniejszenie wymiaru kary za wskazanie innych uczestników gangsterskiego procederu). Tylko na takiej zasadzie będzie można nieco łagodniej potraktować tych, co degradowali Polskę przez ostatnie 20 lat.
Warto sobie jednak zdać sprawę z tego, w jak wielkim stopniu proces takiej sanacji państwa pozwoli na akces zupełnie nowych ludzi do rozmaitych instytucji (nie tylko państwowych). W sytuacji wszak, gdy dojdzie do zwolnień z pracy (i aresztowań) skorumpowanych sędziów, urzędników, czerwonych pseudonaukowców itd. - dla tych wszystkich osób, które mają kwalifikacje zawodowe do sprawowania przeróżnych zawodów, a właśnie dzięki trwałej obecności sitw, nie mają szans na poważną pracę dla Polski – otworzą się zupełnie nowe możliwości.
Tak też powinno się wizję sanacji naszego państwa przedstawiać, nie zaś w kategoriach „walki na wizerunki”, pamiętajmy bowiem przede wszystkim o tym, że mistrzami w kreowaniu wizerunku są sami czerwoni, którzy aktualnie skrywają się za szyldem „socjaldemokratów” i żyją sobie luksusowo, jakby nigdy nic.
http://polskatimes.pl/fakty/kraj/173824,mistewicz-szeryf-kaminski-na-prezydenta,id,t.html
http://budyn78.salon24.pl/131777,swiety-natychmiast-ale-jeszcze-nie-prezydent
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1196 odsłon
Komentarze
FYM
16 Października, 2009 - 14:39
Jak zrealizowane zostaną Twoje propozycje po następnych wyborach parlamentarnych przy rozkładzie głosów i prezydencie "buzkopodobnym":
PO - 34
PiS - 30
SLD - 18
PSL - 12
SD - 6
Uważam, że tzw. "UKŁAD" wymaga redefinicji. Pojęciu temu nadano za szeroki zasięg, nie uwzględniono dynamiki rozwoju struktur i środowiska. Przez to Kaczyńskim "udało się" skonsolidować osoby, które z "układem" miały mało co wspólnego. Zamiast neutralizować, przechwytywać na swoją stronę, to bito przede wszystkim w bęben i pozwalano sobie przyprawić nie "gębę" a wręcz "mordę".
Byłem na ostatnim Kongresie Socjologii w sekcji zajmującej się właśnie rozpracowywaniem "UKŁADU" m.in. wystąpienie miał prof. Zybertowicz (którego publikacje regularnie czytywałem). Byłem bardzo rozczarowany dorobkiem tego zgromadzenia. Paru magistrów i doktorów prezentowało swoje wprawki, które nic nie wnosiły. Z kolei wspomniany profesor miał rozpracować "Polsat" (wcześniej był skandal sądowy). Zaczął mówić o sieciach powiązań biznesowych itd. Odniosłem wrażenie, jakby odkrywał nieznany dla siebie świat. Byłem tym zdegustowany, bo każdy biznes działa w ten sposób. Nawet zakładając, że taki "Polsat" powstał za ubeckie pieniądze, to co z tego wynika ? Zdecydowana większość osób tam pracujących, czy współpracujących nie jest w żadnym "UKŁADZIE" postubuckim, tylko pracuje i zarabia pieniądze na życie. Uderzysz w nich, to on broniąc swoich miejsc pracy, dobrowolnie znajdą się w "UKŁADZIE".. Myślę, że to jest przyczynek do rozmyślań nad samoizolacją Kaczyńskich. Co z tym fantem zrobić ?
pzdr
Milton