Efekt motyla
Wydaje się, że największą „zagadką smoleńską” jest czas. Nie chodzi tylko o to, że sami świadkowie mają problemy z dokładnym ustaleniem wydarzeń, lecz także oficjalne instytucje, które powinny mieć zupełnie precyzyjne dane, mają z tym problem. Zagadkę tę usiłuje rozwikłać już od dłuższego czasu kilkoro blogerów (arturb, intheclouds, MMariola, Markowski), lecz wciąż dalecy są od ostatecznych rozstrzygnięć. Dlaczego czas jest taki ważny? Dlatego, że zmiana parametrów czasowych pozwala kontrolować przebieg zamachu oraz (ex post) uruchomić akcję dezinformacyjną pn. „wypadek”.
Zacznijmy od Okęcia. Wiemy, że osoby zaproszone do uczestniczenia w uroczystościach miały tam się zacząć stawiać 10 Kwietnia już o 4 rano. Tymczasem wylot, wedle danych komisji Millera, miał nastąpić niemal 3 i pół godziny później. P. Świąder twierdzi, że był na lotnisku nawet „przed 4 rano”, gdyż mieli odlatywać o 5-tej (http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-pawel-swiader-boje-sie-powrotu-do-polski,nId,272706). „Dopiero na Okęciu okazało się, że dziennikarze mają lecieć Jakiem, a dopiero godzinę po nas wystartuje Tupolew.” I dopiero na Okęciu, tzn. „tuż przed startem”, jak podaje Świąder, wręczono dziennikarzom książeczkę dotyczącą uroczystości.
Nietrudno więc się domyślić, że wcześniejszy scenariusz był inny, skoro dziennikarze byli zaskoczeni. Na Okęciu rano zaczęły zachodzić dziwne roszady. Jak pamiętamy, dziennikarzy nie tylko nie wsadzono do tupolewa, lecz i po wsadzeniu do jaka-40 grzecznie przeproszono i skierowano do innego jaka-40, podczas gdy, jak twierdzi Świąder, jeszcze trzeci jak-40 czekał w hangarze. Były zatem na warszawskim lotnisku trzy jaki-40 i jeden tupolew. Ciężko uwierzyć, by którykolwiek z nich był przed wylotem polskiej delegacji na tak ważne uroczystości niesprawdzony i niesprawny. Przesiadka dziennikarzy musiała mieć zatem związek z innymi względami aniżeli „brak miejsc w tupolewie”. Po wylocie dziennikarzy nie wiemy niestety dokładnie, co się działo na Okęciu. Dziennikarze przylatują na Siewiernyj i „po godzinie” (relacja Świądra) są w Katyniu – odległym od Smoleńska zaledwie o kilkanaście km.
Teraz kwestia jaka-40. Miał on wylecieć koło 5.30 a wylądować koło 7.20, dlaczego więc blisko godzinę później, tj. o 8.25 (wg ruskiego „oficjalnego” czasu 10:25) miałby drugi pilot tu-154m pytać: „A wyście wylądowali już?” Czy takie pytanie nie byłoby właściwsze o... 7.25 (http://MMariola.salon24.pl/279373,strefa-czasowa-czas-letni-czas-zimowy#comment_3999679)?
„– Rządowe maszyny mają kilka różnych radiostacji, które umożliwiają zarówno łączność z krajem, jak i innymi statkami powietrznymi. Wystarczy ustawić odpowiednią częstotliwość – wyjaśnia Andrzej Kiński, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”. – Nie dziwi mnie więc, że załogi dwóch samolotów z tego samego pułku, lecąc w to samo miejsce, wymieniały się informacjami.
Jak ustaliła „Rz”, załogi rozmawiały, gdy prezydencki tupolew był w powietrzu, a jak-40 już wylądował na pasie lotniska i następnie z niego odkołował.
Rozmówcy „Rz” twierdzą, że kontakt urwał się 10 minut przed katastrofą Tu-154, która wydarzyła się o godz. 8.56. O czym rozmawiały załogi obu maszyn? Piloci jaka przekazywali kolegom informacje o pogodzie w Smoleńsku. Mówili, że z minuty na minutę się pogarsza – twierdzą nasi informatorzy. Dodają, że załoga samolotu, który już wylądował, ostrzegała kolegów szczególnie przed gęstniejącą mgłą”,
podawała „Rz” kilka dni po „wypadku” (tj. 23 kwietnia 2010), co sugerowałoby, że kontakt między załogami trwał do 8.46, tymczasem wiemy, że ostatni komunikat przekazany przez „Remka”, pojawia się (wedle „stenogramów” CVR) o 8:37.
Rozmowa między polskimi załogami jest jednym z najważniejszych elementów pozwalających ułożyć smoleńskie puzzle, problem tylko w tym, że ktoś wyjątkowo mądry wpadł na to, by zapisy CVR jaka-40 z 10 Kwietnia uległy skasowaniu podczas drogi powrotnej do Polski. Nie wiem, czy to była inicjatywa samej załogi jaka-40, czy ktoś z „wyższych sfer” życzliwie doradził załodze, by nie zawracała sobie gitary tym CVR-em. Bezcenny doprawdy dowód uległ w ten sposób zniszczeniu, a sprawa jest przecież o tyle poważna, że bez tego dowodu nie sposób umiejscowić w czasie właśnie tej rozmowy. Trudne jest więc także ustalenie, czy i w jaki sposób Ruscy dokonali nowej „parametryzacji” czasu w urządzeniach (i na wieży, i tych przypisanych do tupolewa).
Dialogu jak-40-tu-154m nie słychać w zapisach rozmów „wieży” na Siewiernym. Oczywiście można ten fenomen tłumaczyć sobie w ten sposób, że Polacy porozumiewają się na częstotliwości 123,45 w przeciwieństwie do częstotliwości 124,0 używanej przez „Korsaż-a” i załogę tutki, ale przynajmniej w dwóch miejscach, tj. o godz. 8:24:16 („oficjalna” ruska 10:24:16) „Rafał” z jaka-40 zgłasza się poza tą częstotliwością – podobnie „Remek” o godz. 8:37 informujący o widoczności 200 m:
„Tak, to jest ostatnie, co w ogóle przez nasze radio do nich wyszło. Nawet nie przechodziłem już na częstotliwość 123,45, która jest taką umowną częstotliwością do pogaduch, zwykle nieokupowaną przez jakiś radar, czy kogoś, kto prowadzi.”
(http://www.tvn24.pl/1,1663248,druk.html).
Stenogramy z „wieży” nie tylko nie uwzględniają 1) korespondencji między jakiem-40 a tupolewem, ale też 2) nie obejmują słynnej wymiany zdań dotyczącej „zrzutu”, a przecież powinna być tam słyszalna, skoro samolot (samoloty?) jest (są?) w pobliskiej przestrzeni powietrznej. Po trzecie, stenogramy te pomijają część wypowiedzi załogi tu-154m, które zapisane są na „kopiach zapisów” CVR w ostatnich chwilach „przed wypadkiem”. Po czwarte, jak pamiętamy z relacji Plusnina, „oni nie kwitowali”, a nawet urwała się z nimi (tj. Polakami) łączność w końcowej fazie lotu. Po piąte, o czym już w postach wspominałem, tu-154m dwukrotnie znika z radarów na Siewiernym, co dla „ruskich szympansów” nie stanowi większego problemu. Znika też z radarów jak-40 (o godz. 8:55:38 „Kudat etot Polskij propał?”).
Można więc zasadnie podejrzewać, iż stenogramy z „wieży” to materiał spreparowany, a nie rzetelny i być może z tego właśnie powodu pozwolono go Polakom „metodą chałupniczą” przegrać. Do wniosku dot. spreparowania skłania też analiza wypowiedzi technika pokładowego jaka-40, który miał twierdzić, że „kontrolerzy” zachęcali załogi jaka-40, iła-76 oraz tu-154m do schodzenia do wysokości 50 m (w stenogramach jest 120 m w przypadku iła-76 oraz 100 m w przypadku tupolewa) oraz że Wosztyl zrazu nie mógł się dogadać z kontrolerem i prosił o powtarzanie komunikatów (tego także nie ma w stenogramach, aczkolwiek padają tam wypowiedzi, że Polacy z jaka-40 nie odpowiadają (8:59:19: „Ja jemu skazał, on nie gawarit”)).
Zwróćmy jednak uwagę na ten, moim zdaniem, bardzo ważny fragment korespondencji między wieżą a „kontrolą” (wytłuszczenia pochodzą ode mnie):
„08:39:14 (czyli 6:39 pol. czasu) KL – Podpowiedzcie proszę, macie jakieś informacje na temat Polaków, co?
08:39:20 KL – A zapiszcie taki oto telefon: 231-56-93, to główne centrum Kierowania Ruchem Lotniczym, tam powinni wiedzieć wyleciał, czy nie wyleciał. (na Siewiernym nie ma więc do tej pory jeszcze informacji o wylocie polskiej delegacji - przyp. F.Y.M.)
08:39:36 KL – Zadzwońcie tutaj (niezrozumiałe)
08:42:06 KL – Podpułkownik Plusnin.
08:42:08 KL – Tak.
08:42:10 KL – A jeszcze nie wylatywali?
08:42:16 KL – Jasne.
08:43:13 KL – Odpowiedział/odpowiedziałem.
08:43:15 Dyspozytor – 8:33 Frołow, z Wnukowa.
08:43:19 KL – Zrozumiałem.
08:44:14 A (nierozpoznany) – Zapytałem go o to samo (niezr.).
08:45:42 A – (niezr.)
08:46:00 A – (niezr.)
08:46:08 A – Słucham.
08:46:09 KL – Tak, póki co jest informacja, że tylko IŁ leci. Innych informacji nie ma. Gdzieś dwadzieścia po dziewiątej.
08:46:33 A – A? (Co?)
08:46:41 KL – Bóg wie kiedy. Może zaspał, dziś przecież jest sobota. Pomyślał i powiedział, jaka różnica godzinkę wcześniej, godzinkę później, a może w ogóle (niezr.).”
Coś tu ewidentnie nie gra. Siewiernyj ma być docelowym lotniskiem, a tymczasem, jeśliby wierzyć tej wymianie zdań, „wieża” nie otrzymuje informacji o wylotach (mimo że na Okęciu trwa już krzątanina od 2 i pół godziny). Co więcej, szczątkowe wieści, jakie docierają do Siewiernego, wskazują, że i tak nic konkretnego o czasie wylotów nie wiadomo - „jedna godzina wcześniej, godzinkę później, a może w ogóle”, a to ma niby być za piętnaście siódma polskiego czasu, czyli gdy jak-40 z dziennikarzami wyleciał o godz. 5.30. Na tym nie koniec. Niedługo później, co wynika z tychże stenogramów z „wieży”, załoga jaka-40 zgłasza przecież swoje dochodzenie do ASKIL (godz. 8:52), a Plusnin łączy się z nią, pytając, czy wzywała „Korsaż-a”.
Chwilę wcześniej, na co już zwracano w blogosferze uwagę (http://freeyourmind.salon24.pl/277507,dziwne-szpule-2), odbywa się taka zaskakująca wymiana zdań:
„08:50:09 (czyli 6:50 pol. czasu)) Dyspozytor/Kontroler Obszaru – Pawle Waleriewiczu, za 55 minut na ASKIL pierwszy Polak 0-31 PLF.
08:50:16 KL – Zrozumiałem.
08:50:17 D - Spytaj go, czy strefa zezwoliła go nam przejąć?
08:50:20 KL – Zrozumiałem.”
Za 55 minut to nie za 5 minut ani tym bardziej za 2 minuty, w ciągu których do ASKIL podchodzi jak-40 z dziennikarzami. Czy więc nie jest to informacja o tym, że w końcu (tj. po dotychczasowych sprzecznych doniesieniach) wystartował „prezydencki” jak-40? Jeśli jak-40 Wosztyla pokonał trasę z W-wy do ASKIL w 82 minuty (5.30-6.22), to zakładając podobną prędkość w przypadku „prezydenckiego” jaka-40 i biorąc pod uwagę tę podaną wyżej porę „za 55 minut od 8.50”, tj. 9.45 (czyli 7.45 polskiego czasu), to ów drugi jak-40 miałby start z Okęcia o godz. 6.50. To zaś całkowicie zgadzałoby się z tym, co twierdził Paszkowski przekazujący tej treści informację do mediów już w okolicach 9-tej.
Przypomnę za blogerem AlanPolish, który spisał to, co na żywo relacjonował od godz. 9.19 10 Kwietnia J. Kuźniar na antenie TVN24 (http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/221234,oficjalne-rozporzadzenie):
„Wiadomość sprzed chwili dosłownie, mamy informację bardzo ogólne o tym, że były kłopoty z lądowaniem Prezydenckiego samolotu JAK 40 na lotnisku w Smoleńsku. Polska delegacja z osobami, które wspólnie z Panem Prezydentem leciały do lasy katyńskiego na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej wyleciały z Polski o godz 6.50 (…) Według tego oficjalnego Rozporządzenia to był JAK 40.... (…) Samolot Prezydencki JAK 40 który wystartował z Warszawy o 6.50 z wojskowego Okęcia nie wylądował, nie przyziemił...
(...)
I przed sekundą dosłownie otrzymałem informację od rzecznika sz... rzecznika polskiej dyplomacji, rzecznika MSZ-u, Pana Piotra Paszkowskiego, który potwierdził, że prezydencki samolot JAK 40 rozbił się niedaleko lotniska wojskowego w Smoleńsku. JAK 40 rozbił się niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku... (…) Przypomnę raz jeszcze: informacja sprzed kilku sekund dosłownie: rzecznik MSZ-u Pan Piotr Paszkowski potwierdza w rozmowie z TVN24 że według wstępnych informacji prezydencki samolot JAK 40 którym Prezydencka Para, prezydencka delegacja leciała na 70 rocznicę zbrodni katyńskiej, rozbił się podchodząc do lądowania niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku. Mamy dwa źródła REUTERS i rzecznik MSZ-u: Prezydencki JAK 40 rozbił się niedaleko lotniska, na lotnisku w Smoleńsku. Ta informacja dotarła do nas około godziny 9-tej. Nie chcieliśmy jej Państwu podawać bo nie mieliśmy żadnych sprawdzonych informacji. Nie robimy tego nigdy.
Teraz mamy potwierdzenia z 2 źródeł z agencja Reutera na którą powołuje się także Polska Agencja Prasowa i od rzecznika MSZ-u Piotra Paszkowskiego: maszyna polska Rzeczpospolitej Polskiej JAK 40 z Prezydencką Parą z innymi gośćmi których Para Prezydencka zabrała na pokład i leciała do Katynia na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej, rozbił się niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku. (…) 2 źródła potwierdzają, agencja Reutera i rzecznik MSZ: maszyna JAK 40 (...) rozbiła się niedaleko lotniska w Smoleńsku.... (…) Przypomnę Państwu informację sprzed chwili, potwierdzoną już informację, która dotarła do nas około godz 9ej, ale nie było oficjalnego TAK POTWIERDZAM. Teraz już wiemy: rządowy JAK 40 z Prezydencką Parą, z gośćmi Pary Prezydenckiej rozbił się niedaleko Smoleńska.”
No i w tym momencie, tj. po wydeklamowaniu wiele razy frazy „prezydencki jak-40”, zaczynają się schody, które odkrywa sam Kuźniar na antenie. Trzyma bowiem w ręku (podaną pewnie przez kogoś ze studia) „książeczkę” dotyczącą obchodów i popada w konsternację:
„Wiemy, że... Chociaż ja nie chcę spekulować... bo w tej oficjalnej rozpisce programu udziału Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jest napisane: (…) o 6.50 ta maszyna w... s... wspólnie z Prezydentem Lechem Kaczyńskim i małżonką, którzy przyjechali jako ostatni na Okęcie miała wystartować i o 7 ten samolot wystartował... y... w... s... wystartował... y... w... w tej rozpisce jest też taka... y... yhm... nie wiem właśnie czy mylna, nie... nie... nie... nie.... nie potwierdzona wiadomość, że o 7 wystartował także Tupolew z Prezydentem Lechem Kaczyńskim, małżonką do Smoleńska...”
Jak wiemy zaś z dalszych medialnych doniesień z 10 Kwietnia, ta „autokorekta” Kuźniara wcale nie jest poprawna, gdyż potem zostają zdementowane i informacje o wylocie „prezydenckiego jaka-40”, i o wylocie o godz. 6.50, i o wylocie o godz. 7.00 - wszak „prezydencki tupolew” ma lecieć dopiero o 7.27.
Skąd ten narastający problem z czasem i te nieustające zmiany wydarzeń z przeszłości, niemalże jak na filmie „Efekt motyla”? Przede wszystkim stąd, że pierwsze informacje o „zdarzeniu” pochodzą sprzed godz. 9-tej polskiego czasu. Kuźniar podaje na antenie, że wtedy właśnie dostali wiadomość, zaś niedługo po 9-tej w PolsatNews przekazana jest informacja o „awarii” polskiego samolotu. Nie muszę dodawać, że skoro katastrofa oficjalnie wydarzyła się o 8.56 (wg ruskiego czasu 10:56), to trochę za szybko jak na przekaz medialny, prawda? Zaczyna się więc medialna „podróż w czasie” i godzina „zdarzenia” zaczyna się przesuwać wstecz. Ale do której w końcu?
S. Wiśniewski zeznając dziś przed „komisją Macierewicza”, jak to w mainstreamie przechrzczono zespół parlamentarny badający tragedię smoleńską, odsłania jeszcze bardziej zagadkowy obraz tego, co się działo w okolicach Siewiernego. Ma on wprawdzie od dwóch godzin włączoną w hotelu kamerę, by zarejestrować przylot prezydenckiej delegacji, ale jakimsik cudem w okolicach tego przylotu, tj. niedługo po 8.30, pojawiają się „na dachu” jacyś „pracownicy”, tudzież „robotnicy”, przestawiając jakieś „blachy”, zaś polski montażysta w trosce o kamerę wyłącza ją „na dwie minuty” przed „zdarzeniem”, czyli o 8.37/8.38.
Okazuje się więc, że nawet jednego drobnego dźwięku „zdarzenia” nie ma na bezcennych materiałach Wiśniewskiego. „Zdarzenie” słyszane jest przez niego, ale reakcja samego montażysty jest zgoła inna niż ta, którą przedstawiał w swych głośnych wywiadach z 10 Kwietnia. Wiśniewski słyszy jakieś dźwięki, ale wcale się nie spieszy z tym, by wystawić kamerę i filmować dalej. Wpada w nastrój wprost refleksyjny: „widzę, słucham, zastanawiam się, o co chodzi”. A o co mogłoby chodzić, skoro na chwilę przylotu prezydenckiej delegacji miał facet czekać aż dwie godziny ze swoją kamerą wystawioną w oknie, niemalże jak astronom amator na powrót komety Halleya? Potem dopiero, jak Wiśniewski stwierdza, uruchamia się u niego „mechanizm dokumentalisty”. Zmienia kasetę, sprawdza, czy kamera nagrywa, ubiera się i schodzi kręcić swój legendarny materiał na pobojowisku. Zastrzega jednak, że do strefy zero nie dotarł, tylko do strefy „technicznej”. Domyślamy się, że o strefie zero dowiedział się już od życzliwych ruskich oficerów. Czy jest tu jakaś gorączkowa gonitwa? Nie wygląda na to. Jeśli więc spokojnym krokiem dociera on na pobojowisko, gdzie filmuje o godz. 8.50, to co tam się dzieje przez dwadzieścia kilka minut od „zdarzenia”? Podejrzewam, że nic.
Jak wiemy, w ramach podróży wehikułem czasu i w wyniku efektu motyla, katastrofa zostaje czasowo umiejscowiona w okolicach godz. 8.40/8.41, czyli 10.40/10.41 ruskiego czasu. Tymczasem na ruskim forum motoryzacyjnym pojawiają się relacje o „zdarzeniu” już od 10.25 (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100429&typ=po&id=po22.txt). Trudno więc byłoby podejrzewać, iż internauci wiedzą o „zdarzeniu” i deliberują na jego temat, zanim do „zdarzenia” doszło. Czy zatem godz. 10.40/10.41 jest właściwa, czy też w toku dalszych badań nastąpi jeszcze jeden skok w czasie?
Z zeznań „Remka” wynika, że nikt z załogi jaka-40 nie słyszał korespondencji między załogą tu-154m a „Korsaż-em” od godz. 8.37. O tej samej więc godzinie (koincydencja chyba zupełnie losowa) Wiśniewski wyłącza kamerę, zaś cała załoga jaka-40 czeka na lotnisku i nasłuchuje. Co było dalej, wiemy, bo wielokrotnie było to analizowane.
Tymczasem o 8.20 śp. Prezydent dzwoni do swego brata. Rozmowa trwa bardzo krótko (wcześniejszy telefon jest o 6-tej). Nie wiemy dokładnie, o której zadzwonili ludzie Sikorskiego (i sam Sikorski), ale JK twierdzi, że było to niedługo później. Kwadrans? Dwadzieścia minut? Załóżmy optymistycznie, że pół godziny, czyli nieco wcześniej, zanim Paszkowski zawiadomił nieoficjalnie media. No ale skąd od razu ta wiadomość „wsie pogibli”, kiedy jeszcze nie zostało zbadane pobojowisko? Skąd już wtedy wiedziano w MSZ-ie, że wszyscy zginęli, jeśli dopiero o 9.41 pojawia się oficjalna ruska informacja o śmierci 87 osób?
Może stąd, że tragedia nastąpiła w innym czasie niż 8.40/8.41 i miała inny przebieg? Oczywiście o miejscu i przebiegu tragedii musieli wiedzieć czekiści, bo „polskiej stronie” przekazano już wersję „wypadkową”.
http://wirtualnapolonia.com/2010/07/14/prawde-o-smolensku-musi-uslyszec-polska-i-caly-swiat/
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100617&typ=po&id=po11.txt (analiza stenogramów CVR)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100617&typ=po&id=po01.txt (polscy piloci o stenogramach CVR i o „niestandardowej taśmie” na dziwnej szpuli)
http://clouds.salon24.pl/227577,bedzie-nastepna-tragedia-oni-chca-go-zestrzelic (wywiad z J. Tomaszewskim, krewnym JK i LK)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100429&typ=po&id=po22.txt (ruscy internauci na forum motoryzacyjnym)
http://www.naszdziennik.pl/zasoby/raport-mak/raport_polski.pdf ,
http://www.tvn24.pl/-2,1689277,0,1,niech-pan-zapyta-szefa--co-bedziemy-robili,wiadomosc.html
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100729&typ=po&id=po01.txt (wywiad z Amielinem, „głównym rekonstruktorem” zdarzeń poruszającym się wehikułem czasu trzy dni po „wypadku”)
http://www.mak.ru/russian/investigations/2010/files/tu154m_101/open_micr.pdf (ruskie stenogramy z wieży)
http://www.tvn24.pl/1,1663248,druk.html wywiad z R. Musiem z Jaka
http://www.rp.pl/artykul/2,465837_Jak_40_ostrzegal_przed_mgla.html
http://mmariola.salon24.pl/279373,strefa-czasowa-czas-letni-czas-zimowy
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4286 odsłon
Komentarze
Czy zaginal drugi Jak-40, jego piloci, obsluga, rodziny, krewni
24 Lutego, 2011 - 19:47
Szukajmy drugiego Jaka-40, jego pilotow, ich bliskich.
Taka jest konkluzja.
Szukajmy wiec, brakujacego samolotu w ewidencji Wojska Polskiego i ewidencji NATO.
Kto byl pilotem tego Jaka-40, przeciez musial byc z tej samej jednostki lotniczej co pozostali piloci?
Kto byl drugim pilotem?
Kto byl w obsludze samolotu?
Kto byl mechanikiem tego samolotu?
Kto wypelnial dokumenty lotu?
Kto wydawal paliwo do tego samolotu?
Czy jest rozkaz dowodcy jednostki wykonania lotu?
Co podaja dokumenty wiezy kontrolnej w Polsce, w Warszawie?
Co mowi zapis polskich radarow o obecnosci tego samolotu w przestrzeni?
Ile osob wiedzialoby o tym samolocie, zalodze, locie?
Choc jedna pewna odpowiedz uwiarygodni te teze.
Fascynujące!
24 Lutego, 2011 - 19:49
Bardzo wnikliwa i błyskotliwa analiza, Dziękuję :)
Re: Efekt motyla
24 Lutego, 2011 - 20:08
a kto powiedział ze 9 kwietnia na oblocie w smolensku był tylko tupolew????????????????????
"Spróbuj zapalić maleńką świeczkę zamiast przeklinać ciemność"
(Konfucjusz)
"Spróbuj zapalić maleńką świeczkę zamiast przeklinać ciemność"
(Konfucjusz)
Re: Efekt motyla
24 Lutego, 2011 - 20:13
Wtrącę swoje 3 grosze zreszta z innego blogu.
Stałem w hotelowym oknie i zdejmowałem tę nieszczęsną kamerę, która wtedy rejestrowała mgłę" To cytat z Wiśniewskiego dzisiaj. Pamiętam, że już na samym początku Prokuratura stwierdzała, że ma nagranie "mgły". Bardzo mnie ciekawiło, po co ktoś filmował by mgłę, (w okolicy lotniska ma się rozumieć) a nie sfilmował katastrofy. Chyba nawet mówiono że to z kierunku, z którego miał nadlecieć samolot. Nie pamiętam, skąd przyszła ta informacja, może ktoś pamięta. No i po 10 miesiącach wyszło szydło z worka. Tylko ze Wiśniewski nie przyznaje sie, wręcz mówi że nikt go nie przesłuchiwał. I druga rzecz, na Rosyjskim programie z 10 IV o 12:40 czasu Moskwy (czyli rozumiem 10:40 naszego, a więc 1,5 h po katastrofie, prezentowany jest film Wisniewskiego, rzekomo schowany przed FSB http://www.youtube.com/watch?v=-kzDds7q3Xk&NR=1&feature=fvwp Jak to jest możliwe?
Czy ktoś zwrócił uwage na czarną skrzynkę, sfilmowaną przez Wiśniewskiego - leżała na ziemi, ale ubrudzona była także od wierzchu, ale zarazem nie całkowicie, jakby pokazując swój kolor. czy ktoś powie, jak ona się po ziemi przemieszczała, aby tak byc ubrudzoną? Jest zapewne bardzo ciężka, i w błoto, jak mówi Wiśniewski, do kolan, z pewnością by sie po prosu wbiła. No chyba że ktoś ją wczesniej z ziemi wyjął i zaprezentoweał Wiśniewskiemu.
posłał film przez internet do tvn-u
25 Lutego, 2011 - 12:57
a tvn- ros. emitował to co dostał od Polaków, tak?
czyli; wisni ewski, internet, tvn2 4 pol, tvn 224 ros- > świat, tak?
bo ja wolno- myślę, sorry.
Re: Efekt motyla
24 Lutego, 2011 - 20:38
"Tymczasem na ruskim forum motoryzacyjnym pojawiają się relacje o „zdarzeniu” już od 10.25 "
----(8.25 czasu polskiego)
i tu czas nie jest czasem "Katastrofy " czy "Awari"
---Ile ruskiemu internaucie mogło zająć czasu dotarcie do kompa i wstukanie informacji?
"Tymczasem o 8.20 śp. Prezydent dzwoni do swego brata. Rozmowa trwa bardzo krótko (wcześniejszy telefon jest o 6-tej). Nie wiemy dokładnie, o której zadzwonili ludzie Sikorskiego (i sam Sikorski), ale JK twierdzi, że było to niedługo później. Kwadrans? Dwadzieścia minut?"
---Czas "Katastrofy"- między 8.20 do 8.25.
Efekt motyla
24 Lutego, 2011 - 20:27
Wspaniała, jak zwykle, analiza! Może to będzie bodżcem do szukania informacji o odlocie samolotów (-u) z Delegacją z Okęcia w dniu 10.04.10. Do tej pory nikt nie sprawdzał tych informacji.
ELAT
.
24 Lutego, 2011 - 21:14
Zeznań Wiśniewskiego nie słuchałem, bo jeszcze nie ma ich na stronie "Zespołu Parlamentarnego .." ale czytając wyrywkowe sprawozdania blogerów w połączeniu z jego/nie jego najnowszymi wrzutkami z nową wersją starego materiału, nie mam najmniejszych wątpliwości, że Wiśniewski został podstawiony przez zamachowców.
Kłamstwo dotyczące przybycia na miejsce katastrofy jest tym pierwszym dominem, ktore uruchomiło resztę.
"byłem minutę, dwie po katastrofie, bo ile mi mogło zająć przebiegnięcie 400 metrów, szczególnie że było z górki" -cytuje z pamięci...
A teraz po 10 miesiacach od katastrofy, gdy udowodniono mu że wówczas kłamał, opowiada już zmienioną wersję dotarcia na miejsce katastrofy.
Reasumujac.
Film 1.24 rozjechał pierwszego polskiego naocznego świadka tak jak żabę rozjeżdża koło samochodu.
Na razie czekam na opublikowanie przesłuchania na stronie "Zespołu.."
"Wiśniewski został podstawiony przez zamachowców?"
24 Lutego, 2011 - 23:19
też uważam, że jego filmik i opowiastki miały być kluczowym tworzywem bajkotwórczym, ale coś nie wypaliło zamachowcom...
a teraz sie nazwał sam naocznym świadkiem - ponoć miał pokój po drugiej stronie hotelu!!
Pomyślmy, czeka taki montażysta w hotelu - czemu BORowcy nie zostali do 10 kwietnia w hotelu by zabezpieczać teren??
"Nie odzywając się w towarzystwie ryzykujesz uznanie za głupka, odzywając się rozwiejesz wszelkie wątpliwości" O. Wilde
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart
FYM-brak ścisłych danych dot. czasu wylotu
27 Lutego, 2011 - 21:45
Przecież J. Kaczyński oraz załoga i pasażerowie Jaka-40 z pewnością znają te dane.J.Kaczyński ma te informacje bo rozmawiał przez telefon z bratem a później ze swoimi współpracownikami z PIS.Załoga Jaka ( kpt. Wosztyl ) wie , o której startował on sam a z rozmów z kpt. Protasiukiem wie , o której wystartował Tu-154.
W związku z tym uważam ,że powinno się dla przejrzystości tematu uporządkować wreszcie to co jest pewne aby ciągle nie wyważać otwartych drzwi.Inaczej " nie ruszymy z kopyta". Chciałabym wiedzieć czego mam się trzymać ( co jest pewne i sprawdzone) a czego szukać( bo jeszcze jest dla nas niewiadomą ).Nie da się rozwiązać zadania z samymi niewiadomymi.
Rozumiem to tak . FYM - jeśli prowadzisz śledztwo a my staramy się w nim pomóc w miarę naszych możliwości, dobrze by było , gdybyś w kolejnych wpisach zaakcentował co już wiemy a co pozostaje nieznane.Przepraszam , ale mój umysł buntuje się przeciwko chaosowi informacyjnemu.
Pozdrawiam i dziękuję za kontynuowanie tematu ( oby nie pozostał zagadką jak katastrofa w Gibraltarze)
Dzieki za powiedzenie tego.
28 Lutego, 2011 - 16:08
Rzeczywiscie, co dzien prawie docieraja jakies nowe albo tylko inaczej sformuowane wnioski, hipotezy, a my wciaz nie mozemy zaczac od poczatku. Wiemy duzo, ale nie znamy pierwszych chwil, ktore decyduja o ocenie calosci i rodza wiele, z pewnoscia za wiele, domniemywan. Ten chaos sprzyja zaciemnianiu. Czy godziny odlotu samolotu Tu-154M mamy szukac w NATO albo w Stanach Zjednoczonych, gdyz w Polsce jest taka sama mgla informacyjna jak w Rosji? To tez o czyms swiadczy.
Pozdrawiam