Słońce i deszcz
Przez okres nieprzerwanej choroby (45 lat SM) oduczyłem się życia pośród szarej codzienności. Teraz każda czynność wymaga ode mnie precyzji, koncentracji, zharmonizowania faktycznego ruchu ciała z ruchem opartym na jego wyobrażeniu. Przedtem byłem zadbanym pedantem. Rzeczy, których używałem, miały swoje miejsce. Teraz nie mam siły na to, by je tam odłożyć.
Dano mi rentę, nie chodziłem więc do pracy (I grupa), nie stykałem się z ludźmi zajętymi użeraniem się ze zwykłymi problemami, z tym, za co przetrwać do wypłaty, co włożyć do gara, z czego zapłacić czynsz. W zamian mogłem cieszyć się nieustannie podłym zdrowiem, latać po przychodniach, czepiać się nadziei na cud. A w przerwach pomiędzy pobytami w szpitalach, sanatoriach i u znachorów, świtem lub nocami mogłem uczyć się, czytać, jeździć palcem po mapie, podróżować po tych miejscach, do których nie pojadę nigdy.
Wtedy chodziłem jeszcze, jeszcze kuśtykałem trzymając się mebli i nie wyobrażałem sobie, że może być gorzej. Sądziłem, że osiągnąłem dno. I tak mi się wydawało, aż do momentu, gdy przestałem wychodzić na zewnątrz, gdy zadomowiłem się w łóżku. Porównuję tamtejsze oceny swojej zdrowotnej sytuacji z obecną i dochodzę do wniosku, że za kolejne parę lat znowu będę zdziwiony dzisiejszymi narzekaniami. Znowu zapadnę w ciemność. I znowu będę sądził, że już gorzej być nie da rady.; w takich chwilach uświadamiałem sobie, że mam szczęście. Moi znajomi ze szpitala, chorzy na to samo, już od dawna nie wstawali z barłogu, podczas gdy ja hopsałem po całej sali i wszędzie było mnie pełno, wszędzie był nadmiar mojej obecności, na korytarzu, w dyżurce, w innych salach. Patrzyli na mnie z zazdrością, a wieczorami zwierzali się, że nie czytają, bo nie potrafią skupić się na jednym rządku liter. Podobnie z oglądaniem telewizji. Skarżyli się, że litery i obrazy są płynne, oleiste, zamazane.
Więc gdzie mi do nich, jak mogłem przypuszczać, że jestem do nich podobny? Przecież moje cierpienia były niczym, były błahostkami w porównaniu z ich. I jak ludzi idących do pracy, zdrowych i zagonionych walką o byt, zrozumieć nie byłem w stanie, tak i ludzi chorych bardziej ode mnie, też. Bo trzeba być w skórze drugiego człowieka, trzeba żyć w jego trudnościach, kompleksach i „nierealności", by wydawać o nim sąd; większość z nas jedzie na podobnym wózku, ale ty my decydujemy, dokąd nas powiezie: czy w słońce, czy w deszcz.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 718 odsłon
Komentarze
Marku teraz lepiej rozumiem Twoje przemyślenia
27 Sierpnia, 2009 - 13:42
Mam bliskiego znajomego, też mającego SM. Zawsze imponuje mi swoim optymizmem. Zostawiła go żona i dzieci, mieszka blisko mnie i nie daje się chorobie. Jest bardzo towarzyski i zawsze zaprasza mnie na kielicha. Kiedyś zapytałem go o jego stosunek do organizacji niepełnosprawnych. Krzysiek odpowiedział, że ma ich w nosie, bo nie lubi gdy ktoś lituje się nad nim i zabrania mu np. wypicia wspomnianego kielicha w dobrym towarzystwie. Utkwiło mi w pamięci jego określenie Towarzystwa Walki z Kalectwem, które On nazywa Towarzystwem Walki z Kalekami.
bardzo serdecznie Cię pozdrawiam
i jeszcze uważniej będę czytał Twój blog
pzdr
Milton
SM to ciężka choroba
27 Sierpnia, 2009 - 14:57
trzeba dostrzegać zawsze zalety, być optymistą. Oby Ci tego optymizmu nigdy nie zabrakło. Każdy z nas ma w życiu i troszkę deszczu i troszkę słońca. Bez tych dwóch elementów życie nie miałoby sensu - nie potrafilibyśmy się cieszyć słońcem bez deszczu. Deszcz uzmysławia nam jak bardzo potrzebne jest słońce. Słusznie zauważasz, że kondycja psychiczna człowieka może być bardzo zrelatywizowana, a względne poziom odczucia dyskomfortu bardzo podobny w diametralnie odmiennych sytuacjach. O rzeczach przyszłych i pewnych lepiej nie rozmyślać..
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
Marek Jastrząb
27 Sierpnia, 2009 - 15:15
Kochany jestem z Toba, rozumiem cie jaknajbardziej a dlaczego?
Bo jestem po ciężkim wypadku i częściowo nie moge dojść do zdrowia, może juz nigdy nie będzie tak jak przedtem, pozdrawiam