PONOWOCZESNE ŻYCIE NA TRANZYSTORACH

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Tak, świat się zmienia, a my razem z nim. Inne są nasze sposoby na opisywanie rzeczywistości, środki zapisu. Co innego nas bulwersuje i, ogólnie mówiąc, mamy wobec niego inne oczekiwania, wymogi i zagwozdki. Tak, styl T. Manna nie nadaje się do dzisiejszego odzwierciedlania zdarzeń, nastrojów i przeżyć. Jest to spowodowane przez czas: nikt nie ma tyle czasu, co wtedy, gdy mieliśmy go pod dostatkiem, gdy pisarz prowadził nas przez pięciuset stronicowy ocean książkowych opisów bohaterów. Przy czym zdajemy sobie sprawę, że przeczytaliśmy tylko jedną powieść.

Wiemy, że napisanych przez Niego, jest wiele i że aby wypowiadać się na temat Jego twórczości, musimy ją znać. Ale to ledwie początek, bo w naszym percepcyjnym piekle w kolejce do zaznajomienia się z wartościową literaturą, pojawia się, np. Bunin, Tołstoj, Hugo, Zola. Nie mówiąc o Nałkowskiej, Dąbrowskiej, Kuncewiczowej…

Tyle do przeczytania, narzekamy, tyle do zrozumienia! Skąd wziąć na to wszystko czas? Od tamtej pory wzrosła nie tylko liczba ludzi, ale i ilość informacji. Nowinek, ciekawostek, zdarzeń nurtujących nas, wpędzających w euforię, rozmyślania, czy popłoch, mamy teraz tyle, że nie nadążamy ich przetrawić. A każdego dnia, otrzymujemy ich coraz więcej. A wszystkie są ważne. I wszystkie, by nie wyjść na umysłowego ordynusa - należy ZNAĆ. To znaczy znać jak najbardziej, gruntownie, do ostatniego wióra, znać we wszystkich szczegółach.

Wszelako powstaje zgrzyt pod tytułem: WYBÓR; Wiedzieć tak zwane WSZYSTKO, być erudytą wszechstronnym, oczytanym buldożerem – nie sposób. Choćby z tego powodu, że ludzki mózg nie jest z gumy. Ma określoną pojemność, wyporność i przepustowość, o czym tak pięknie i tak plastycznie pisał w swoich utworach Stanisław Lem. Więc ratujemy się metodą Zagłoby: chyłkiem, sprytem i fortelem.

Nasz pomysł na zeżarcie dużej dawki informacji i niezatkanie się nimi, nosi miano POSTMODERNIZMU. Polega on na odrąbaniu sobie kulturowych korzeni, na przyspawaniu sobie do mózgu - korzeni obskuranckich, nowiutkich „zrębów i opok” tworzonych przez filozoficznych mętniaków. Sprowadza się do zaprzeczenia dokonaniom przeszłości, zwłaszcza – dokonaniom europejskim.

Odcięliśmy się od religii, negujemy fakt, że chrześcijaństwo wywarło wpływ na los Europy. Dzisiejszy świat nowych wyobrażeń rozszerza się niezależnie od logiki; rozrasta się w tempie cokolwiek zatrważającym. Razem z upływem lat, oblicze świata coraz mniej przypomina przeszłość, do której byliśmy przyzwyczajeni, a znaczenie faktów, bezdyskusyjnych do wczoraj, dzisiaj jest już niepewne. Postęp wiedzy sprawił, że informacje z odległych stron, docierają do nas nie po tygodniach, ale od razu.

Kraje Europy, państwa cywilizacyjnie, geograficznie i kulturowo niepodobne od siebie, miały wspólny mianownik: przesadne, niebotycznie rozdęte skłonności do arbitralnego wyrażania sądów o własnej potędze. Były przeświadczone o powołaniu do siłowego narzucania swoich poglądów - krajom nazywanym koloniami.

Państwa podbijane przez Europę, opierały się przed jej nieznośną, agresją i niszczycielskim paternalizmem - ze skutkiem ocenianym różnie. Jedne tłamszono racjonalnym bucikiem rygoru i podawały się mu, nie podejmując nierównej walki z najazdami heretyków zbrojnie szerzącymi oświatę, inne zaś, jak Chiny, otoczyły się kamiennymi szańcami nie do zwyciężenia.

Pytania o sens i cel człowieczego życia wyznaczały ludziom zasady postępowania. Człowiek dokonał odkrycia, że jest istotą społeczną, a jego poczynania wywierają wpływ na decyzje narodów znajdujących się od niego o przysłowiowy krok. Umysł jego zniewalały pazerność i skąpstwo, partykularyzm i wyrachowanie zabielane obłudą.

Teraz mamy to samo. To samo, lecz w nowym, przytulnym opakowaniu pod sztandarem GLOBALIZACJI WSZYSTKIEGO. Zjawisko to nazwać można pogonią za usprawiedliwieniem ekspansji. A obecna ekspansja, to UJEDNOLICENIE MYŚLI WSZELAKIEJ. Myśli, wrażeń, sposobów widzenia. HOMOLOGACJA naszych wrażeń, to zrezygnowanie ze swojej niepowtarzalności, zaprzeczenie indywidualizacji człowieka, zrównanie go z pozostałymi indywidualistami i zmajstrowanie INDYWIDUALISTY ZBIOROWEGO. NIESZABLONOWCA MASOWEGO.

To nieznośne i bezmyślne mnożenie nieistniejących światów, światów identycznych, utopijnych stworów, to produkowanie epigońskich wizji nierealnych krajów. Bajkowe miejsca przedstawiane w identycznej, powielonej scenerii, wiążą się z tymi samymi zachowaniami opisywanymi podobnie; sztampowo, stereotypowo, banalnie.

Jego niedościgła wyobraźnia, nośny temat, specyficzna intryga, ponadczasowe przesłanie, cechy świadczące o ponadczasowości dzieła, zostały zmutowane po wielokroć. Zmodyfikowane i wtórne, pozbawione wewnętrznej głębi, eksploatowane bez umiaru, stały się parodią Jego intencji. Zapanowała wściekła moda na tolkienowską rzeczywistość, na nieustanne kreowanie wymyślonego świata, na zabudowę przestrzeni naszpikowanych magią, cudownością i uproszczonymi rozwiązaniami.

Celowo mówię o zabudowie PRZESTRZENI, bowiem akcja tych prefabrykatów przeniosła się w inne rejony. Już nie dotyczyła Ziemi, lecz obejmowała różnorodne konstelacje. Lecz mimo zmiany czasów (bardzo odległe lata) i mimo zaopatrzenia bohaterów w nadprzyrodzone umiejętności, zmieniła się w nich tylko – dekoracja; problemy zostały te same. Problemy, stare nawyki i przesądy ludzi szwendających się po niewyobrażalnie odległych galaktykach. Nawet stwory z gwiazdozbioru oddalonego o miliony lat świetlnych od planety Ziemia, miały PROBLEMY podobne do naszych, te same tytuły szlacheckie i walczyły o…podatki (GWIEZDNE WOJNY).

Dokonujemy systematycznych ocen. Stale je weryfikujemy. Co prawda możemy swobodnie poruszać się po dawniej nieosiągalnych obszarach wiedzy, lecz towarzyszy nam przygnębiające przekonanie, że nie potrafimy zmusić się do jej całkowitego poznania. Ograniczamy się do stwierdzenia, że w znajduje się zasięgu naszych możliwości i na tym stwierdzeniu poprzestajemy.

Zadowalamy się namiastkami. Jakbyśmy znaleźli się w środku kredowego koła. Rodzi to frustrację. Okazuje się bowiem, że zdobycze POSTĘPU, wpływają na nas negatywnie, a ich CENA, jest za wysoka i wpływa na nas rozleniwiająco (mogę zajrzeć na stronę, po cóż mam się jej uczyć na pamięć? Mogę zobaczyć cybernetycznie, po cóż mi rzeczywistość, prawdziwy dotyk na przykład, lub całe to zawracanie głowy z Realem?).

Brak głosów

Komentarze

Czy kiedykolwiek w przeszłości wymagano, od przeciętnego człowieka, tak ogólnej wiedzy jak teraz?
Powszechny obowiązek edukacji narzucił pewne normy, wyznaczył poziomy i jak to w życiu: tu podniósł, ówdzie zaniżył. Liczy się średnia. To, co jest w stanie ogarnąć przeciętny obywatel świata:)
Nikt jednak nie zamknął drogi do indywidualnego poszukiwania odpowiedzi na najtrudniejsze pytania.
Czy odpowiedź znajdziemy u popularnych klasyków? Czy oni sami, gdyby przyszło im żyć w dzisiejszych czasach, napisaliby swoje dzieła, słowo w słowo, tak samo?

Opracowania na temat twórczości poszczególnych Autorytetów Myśli, zawierają ich osobiste biogramy, które pomagają zrozumieć, skąd u tego, czy innego Mistrza wzięło się takie, a nie inne widzenie świata. Ówczesnej rzeczywistości.

Bardzo sobie cenię obecne możliwości stworzone przez technikę.Pozwalają być wszędzie i zobaczyć wszystko.
Czy poczuć?
Myślę, że to kwestia wyobraźni i wrażliwości.

Realizmu można doświadczyć, przy zdeterminowanym podejściu do tematu.Istnieją przecież środki komunikacji:)

Pozdrawiam optymistycznie:) 10

Vote up!
1
Vote down!
-2
#400304