Kapciowe życie w niebycie
Arcydziełem dobrego niesmaku jest publikacja autobiograficznej książki autorstwa Ireneusza Kapcia, wybitnej fujary stanu i pierwszego obywatela REPUBLIKI NUMERANCKIEJ.
Przytaczam streszczenie:
"obywatel Kapeć miał trudne dzieciństwo z powodów oczywistych, gdyż do szkoły uczęszczał krótko, bo była pomalowana na czerwono. Po zakończeniu edukacji w tej ohydnej placówce, otrzymał talon upoważniający go do podjęcia studiów u wuja Zenona. Wuj Zenon prowadził gospodarstwo bezrolne i nieobce mu były obyczaje z gumna. To on, jako pierwszy odkrył przed Irusiem uroki filuternej gry w salonowca, to on nauczył go puszczania ekskluzywnych bąków i zabezpieczył mu wizerunek człowieka uczciwego do granic przyzwoitości.
Po opisanych tu gehennach dzieciństwa, obywatel Kapeć został przez wuja zapisany do klubu Prawdziwych i Słusznych. Klub ten należał do organizacji nieszczególnie znanych. By stać się jego działaczem, należało przez rok opłacać składki, przy czym nikt nie dawał gwarancji, że po roku nastąpi przyjęcie członka w poczet. ODWROTNIE: przed kandydatem otwierały się duże szanse na pozostawanie w cieniu przewodniczącego.
W owym klubie utrwaliła się tradycja wywyższania, namaszczania i kierowania do ideowej wulkanizacji tylko tych, co mogli wylegitymować się odpowiednio szerokimi pleckami: ten, kto miał poparcie Pierwszych Skrzypiec Klubu Prawdziwych i Słusznych, lądował na grzędzie dla wyeksponowanych z klucza i prędzej, niż później wleczony był na pokoje inkrustowane słomą. Jak klub rosły i w gamoni obfity, cieszono się okrutnie, a po szczeblach i drabinach niosła się pieśń dziękczynna, a spod słomy wystawał Ireneusz Kapeć, główna moczymorda wszystkich dotychczasowych zebrań".
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 623 odsłony