XVII. Piętnaście dowodów na to, że „katastrofa” w Smoleńsku wydarzyła się znacznie wcześniej niż podano oficjalnie
Motto:
(...) какая разница, часик раньше, часик позже (…)
(…) jaka różnica, godzina wcześniej, godzina później (…)
Kierownik Lotów Paweł Pliusnin
(stenogramy z godziny 08:46:41 czasu rosyjskiego)
Wprowadzenie
Gdyby chcieć jednym zdaniem podsumować moje dotychczasowe założenia i rozważania, które przedstawiłem w poprzedzających ten rozdziałach, trzeba by było zapewnie stwierdzić, że w ich świetle, historia lotu dwóch samolotów - Jaka-40/044 („Wosztyla”), oraz Iła-76MD/RA-7887 („Frołowa”) - dnia 10 kwietnia 2010 roku, wyglądała całkiem inaczej niż podają to oficjalne dokumenty: raport końcowy MAKhttp://www.komisja.smolensk.gov.pl/kbw/komunikaty/8695,dok.html , czy (różniący się nieco od niego) raport końcowy KBWLLP http://mswia.datacenter-poland.pl/RaportKoncowyTu-154M.pdf(popularnie zwany „raportem Millera”).
Krótko tylko przypomnę trzy, moim zdaniem najważniejsze punkty z grafiku lotu tych samolotów (w nawiasach podaję główne źródła tych ustaleń) które wydają mi się najbardziej prawdopodobne. Czas jest polski.
6:50 – 7:00 - Lądowanie Jaka-40/044 z dziennikarzami (z meldunku złożonego przez ppłk. Krasnokutskiego - płk. Sypko; z relacji dziennikarzy: Pawła Świądra i Jerzego Kubraka; z zeznań naocznych świadków zsyntetyzowanych w uzasadnieniu umorzenia „śledztwa praskiego” - V Ds 32/11) – szerzej na: http://xl4.pl/Jak-40/044/
7:05 - 7:10 – Pierwsze, nieudane podejście Iła-76MD (z zeznań i relacji nawigatora Jaka-40/044 – chor. Remigiusza Musia; ze szczegółowej analizy stenogramów „z wieży”; z analizy lotów Iła-76MD, oraz innych samolotów na tasie Wnukowo-Smoleńsk) – szerzej na: http://xl4.pl/I-76MD/RA-78817/
7:20 - 7:25 – Drugie podejście i odejście Iła-76MD (z zeznań pierwszego pilota Jaka-40/044 – Artura Woszytla, oraz nawigatora tego samolotu Remigiusza Musia; z zeznań kierownika lotów płk. Pawła Pliusnina; ze stenogramów „z wieży”; z analizy lotu Iła-76MD) – szerzej na:http://xl4.pl/I-76MD/RA-78817/
Gdyby ten rozkład lotów okazał się prawdą, wówczas zmieniałoby to całkowicie zegar zdarzeń jaki miał miejsce w tym dniu na Siewiernym. Przecież oficjalnie Ił-76MD, po raz drugi i zarazem ostatni, miał przelatywać nad płytą „Siewiernego” (odchodząc do Tweru) o godzinie 07:39 czasu polskiego, natomiast do „katastrofy” polskiego TU-154M miało dojść w tym samym miejscu dopiero o godzinie 08:41. Pomiędzy obydwoma zdarzeniami upłynąć więc powinno ponad godzinę (62 minuty).
Tymczasem istnieje wiele dowodów świadczących za tym, że różnica czasowa pomiędzy obecnością nad „Siewiernym” dwóch samolotów (Iła-76 „Frołowa” i Tu-154 „Protasiuka”) była znacznie krótsza.
Sześć dowodów za istnieniem krótszego dystansu czasowego pomiędzy odlotem Iła-76MD, a pojawieniem się Tu-154M nad „Siewiernym”
Gazeta Wyborcza -http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,105741,7752603,Odradzano_ladowanie.html#ixzz1HzIOY6kf :
Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki. On odleciał gdzie indziej.
Relacja TVP http://www.youtube.com/watch?v=oWUCO6xLPG0 czas 2'49'' :
Dziennikarze z Polski, którzy godzinę wcześniej wylądowali na tym samym lotnisku, potwierdzają, że kwadrans przed katastrofą Tupolewa, do lądowania we mgle szykował się wojskowy Ił.
Prawie trzy i pół roku po 10 kwietnia 2010 Piotr Ferenc-Chudy udzielając wywiadu dla TV Republika powie:
http://www.youtube.com/watch?v=k4oXVV_T6P0
Katarzyna Gójska - Hejke: Bo przypomnijmy, ten Jak (40/044 - przyp. mój) wylądował ile wcześniej?
Piotr Ferenc-Chudy: Chyba czterdzieści minut wcześniej. Jakoś przed katastrofą. Znaczy - przed katastrofą.
Katarzyna Gójska - Hejke: 40 minut. Tak, 40 minut.
Relacja z 10 kwietnia 2010 roku http://www.youtube.com/watch?v=vTulgxIJjmQ
Prezenterka Polsat News: A wy Paweł o której wylądowaliście?
Paweł Wuldarczyk: No, my wylądowaliśmy jakieś pół godziny, godzinę wcześniej. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, bo tu jest godzina, dwie godziny różnicy, przepraszam, a ja jestem też trochę zdenerwowany, więc... nie wiem, no, godzina, około godziny wcześniej wylądowaliśmy.
Przypomnijmy sobie jeszcze raz zeznanie chorążego Remigiusza Musiahttp://rebelya.pl/post/2789/rebelya-ujawnia-pena-wersja-zeznan-remigiusza-m:
Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania. Próby lądowania Iła oglądaliśmy z płyty lotniska, nasz samolot stał na drodze kołowania, do osi pasa startowego w odległości ok 80 metrów. Widziałem tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał. Po kolejnych około 20 minutach* z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska.
Warto, moim zdaniem, zacytować też relację stewardessy Jaka-40/044 - Agnieszki Żulińskiej, która według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) miała powiedzieć:
Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.
I teraz moim zdaniem pytanie zasadnicze powinno brzmieć: jak wyglądałby obraz zdarzeń, gdyby okazać się miało, że dystans czasowy pomiędzy ostatnią „stenogramową” bytnością Iła-76MD nad Siewiernym a przylotem tamże polskiego TU-154 był nie tylko krótszy, ale dodatkowo jeszcze przesunięty w czasie o około 15 min do tyłu?
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie zestawię jeszcze raz moje wcześniejsze ustalenia, które już przedstawiłem we wprowadzeniu do tego rozdziału, dodając do momentu odejścia Iła-76MD – kwadrans (dwadzieścia minut) które miały upłynąć do momentu pojawienia się Tupolewa, oraz czas wynoszący 40-60 minut mający być odcinkiem czasowym pomiędzy lądowaniem „dziennikarskiego Jaka”, a pojawieniem się Tutki. Są to oczywiście przedziały czasowe o którym mówią wyżej zaprezentowane przeze mnie materiały.
Otrzymujemy wówczas, taką oto „ramówkę przylotów”:
6:50 – 7:00 – Lądowanie Jaka-40/044 z dziennikarzami.
7:05 - 7:10 – Pierwsze, nieudane podejście Iła-76MD.
7:20 - 7:25 – Drugie podejście i zarazem odejście Iła-76MD.
7:35 – 8:00 – Podejście TU-154M.
Co jest jednak moim zdaniem najbardziej w tym wszystkim zdumiewające, to fakt, że gdyby nawet, całkowicie odrzucić jako niewiarygodne, to co udało mi się ustalić, a zgodnie z raportami MAK i Milera przyjąć, że „Frołow” odleciał, po dwóch nieudanych podejściach o godzinie 7:39, to licząc kwadrans po tym odlocie (o którym mówią powołani przeze mnie świadkowie)tak, czy owak otrzymamy godzinę 7:54! Czyli czas wydarzenia wciąż umiejscowiony przed i do godziny ósmej! Nie wspominając już nawet o tym, że według moich ustaleń (rozdziały II-XIII) przylot Tupolewa, „kwadrans po odlocie Iła-76” (loty Iła skorelowałem wcześniej z czasem lądowania Jaka-40/044) to jest godzina – 7:40!
Tymczasem przypomnę – oficjalny czas katastrofy to godzina 8:41.
Sześć dowodów za zaistnieniem „katastrofy”, najpóźniej do godziny 8:00 czasu polskiego
Czy można to co napisałem powyżej, te wszystkie obliczenia, całą tą ich analizę - jakoś zweryfikować? Nie zestawiać ich z innymi „ruchomymi” wydarzeniami, a po prostu ze zwykłym zegarkiem?
Wydaje mi się, że tak. Przedstawię teraz kilka sprawozdań, nie sytuujących „katastrofy” w relacji do innego zdarzenia, tylko starających się umiejscowić ją w konkretnym czasie.
Marek Pyza: (TVP1 10 Kwietnia 2010, godz. 12.02 polskiego czasu – relacja na żywo ze Smoleńska;): Przede wszystkim zdjęcia, które państwo przed chwilą widzieli, to pierwsze zdjęcia z tego miejsca zrobione przez jednego z pracowników TVP. Wszystko się wydarzyło około dwustu metrów stąd za tymi drzewami. Tam runął samolot z prezydentem L. Kaczyńskim na pokładzie około godziny dziesiątej (ósmej czasu polskiego – przyp. mój)
Norbert Nowotnik z PAP relacjonuje (http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/magazyn-ekspresu-reporterow/wideo/11042010-smolensk-wydanie-specjalne/1654384 16'40'' materiału): Autokarami wybraliśmy się ze Smoleńska do Katynia koło 9.30. Po godzinie 10-tej (ósmej polskieg czasy) gdy ustalaliśmy z moim redakcyjnym kolegą te ostatnie szczegóły dotyczące uroczystości nagle pojawiła się ta informacja. Ona przyszła, nie wiem, ktoś z obsługi sejmu bądź senatu, być może jakiś dziennikarz podał informację, że coś się dzieje. Zaczął panować pewien chaos informacyjny. To było bardzo trudne doświadczenie, dlatego że część osób twierdziła, że to tylko awaria samolotu, że jest jakiś pożar, że ludzie...
Ale o tak wczesnej godzinie „katastrofy” informują nie tylko polscy dziennikarze http://www.rabochy-put.ru/incidents/9682-podrobnosti-o-krushenii-samoleta-polskogo.htm:
10 апреля 2010 - Самолет польского президента Леха Качиньскогоразбился около 10 утра, не долетев несколько сотен метров до аэродрома «Северный» под Смоленском." / 10 kwietnia 2010 – Samolot polskiego prezydenta Lecha Kaczyńśkiego około godziny 10 rano(ósmej polskiego czasu) spadł - nie doleciawszy - kilkaset metrów, do lotniska „Siewiernyj” pod Smoleńskiem.
Ale może poszukajmy jeszcze innych, „zewnętrznych” relacji. Innych niż dziennikarze świadków. Jest na przykład relacja ze Smoleńska nauczycielki, polskiego pochodzenia, przytoczona w grudniu 2010 r. przez „NDz” (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101222 ):
Jak relacjonuje kobieta, 10 kwietnia już o 7.00 rano była w pracy. Była wtedy słoneczna pogoda, nie było żadnej mgły. Pojawiła się dopiero po godzinie, więc ok. godziny 8.00 rano czasu polskiego (ok. 10.00 czasu moskiewskiego). Jak tłumaczy, w pewnym momencie zaczęła gwałtownie gęstnieć, jakby "wychodziła z ziemi". Kładła się gęstymi płatami wyraźnie od strony jaru, który od szosy dzieli odległość około jednego kilometra. Z opisu nauczycielki wynika, że mgła wypełzła z jaru i przemieściła się w kierunku szosy w stronę lotniska Siewiernyj. Opary ustąpiły równie szybko, jak się pojawiły. Zdaniem kobiety, około godziny 10.00 (8:00 -RM) wiadomo było, że coś złego się dzieje, ludzie, usłyszawszy wybuch, zaczęli biec w kierunku szosy. Kobieta ruszyła za nimi. Kiedy wszyscy dobiegli do szosy, co nastąpiło zaledwie kilkanaście minut od upadku polskiej maszyny, stał tam już kordon funkcjonariuszy OMON, którzy nikogo na miejsce katastrofy nie dopuszczali
Mamy też relację innego bezpośredniego świadka - Nikołaja Jakowlewicza Bodina:http://www.bibula.com/?p=28057
Nikołaj Bodin, lekarz pogotowia ratunkowego, ma działkę obok garaży przylegających do lotniska Siewiernyj. Jak wynika z jego zeznań, z którymi zapoznali się nasi rozmówcy, w sobotę rano przyjechał na działkę „z zamiarem rozpoczęcia kopania ziemi”. Około 10.00 (8:00 czasu polskiego – RM) zebrał się, by wracać do domu. Poszedł do zaparkowanego przy furtce samochodu. – Panowała gęsta mgła, a widoczność wynosiła w linii prostej około 30 m, zauważyłem, że korony drzew znajdowały się we mgle – zeznał Bodin. Miał właśnie usiąść w samochodzie, gdy usłyszał w górze szum lecącego samolotu. Jak można przeczytać w zeznaniach, Bodin zobaczył nisko lecący samolot, w linii równoległej do ziemi (…)
W końcu sam raport Millera, wprawdzie nie wprost, ale również wskazuje na okolice godziny8:00:
1.7.6. Pora dnia, oświetlenie
Wschód słońca w Smoleńsku w dniu wypadku był o godz. 03:02 (faktycznie o równej 03:00 UTC – przyp. mój). Wypadek zdarzył się w porze dziennej, około trzech godzin po wschodzie słońca."
Czyli 03:02 UTC plus 2 godziny – daje nam 5:02 czasu warszawskiego. Plus trzy godziny po których miało wzejść słońce – jak nic wychodzi godzina ósma.
Wszystkie te relacje są o tyle zdumiewające, że zestawione razem, wskazują niemal ten sam „czas katastrofy” który był podany pierwotnie jako oficjalny, tyle tylko, że... przesunięty do tyłu niemal dokładnie o godzinę.
Trzy doprecyzowania czasu „katastrofy”
Ze wszystkich zacytowanych powyżej fragmentów wynikać może, moim zdaniem, tylko jedno. Jakiś Tupolew zbliżał się do lotniska „Siewiernyj” w Smoleńsku znacznie wcześniej, niż to oficjalnie (8:41, a wcześniej nawet 8:56 czasu polskiego – RM) podano.
Moim zdaniem najważniejszym świadkiem smoleńskich wydarzeń w dniu 10 kwietnia 2010 roku był (siedzący przy radio) nawigator samolotu Jak-40/044 – Remigiusz Muś. Gdyby zestawić wszystkie czasy podane przez niego otrzymalibyśmy taką oto chronologię wydarzeń - 6:40lądowanie Jaka (start 5:25 plus lot 1 h 15'); 6:55 - pierwsze podejście Iła (15 minut po Jaku-40/44); 7:10 - drugie podejście i równocześnie odejście Iła (30 minut po lądowaniu Jaka); 7:25-7:30 - nawiązanie łączności polskiego Tupolewa z wieżą (20, a nawet 15* minut po odlocie Iła),7:37 – 7:42 - "katastrofa" Tupolewa (12 minut po nawiązaniu łączności z kontrolą lotów - zeznanie z 23.06.10) to o dziwo, także otrzymujemy godzinę zdarzenia zbliżoną do 7:40.
Czy ta ostatnia godzina „katastrofy” miałaby być tą najbardziej prawdopodobną? Pytam tak, nie bez powodu. Przecież i z moich analiz wynika, że piętnaście minut dodane do drugiego podejścia Iła (które miało moim zdaniem miejsce o 7:25) daje godzinę 7:40. Generalnie wszystko by się zgadzało, bo przecież 7:40 jest zawarta w przedziale czasu pomiędzy 7:35, a 8:00, którą podają cytowane przeze mnie źródła. Tyle tylko, że te wszystkie relacje, komunikaty, wyliczenia - choć umiejscawiają wydarzenie jako mające zaistnieć „do godziny 8:00” (deprecjonując tym samym całkowicie urzędowe godziny 8:56 i 8:41) są jednak, moim zdaniem, zbyt bardzo mało precyzyjne, bo ich „rozrzut” to aż 25 minut. Czy nie można znaleźć, choćby jednej precyzującej i zarazem potwierdzającej zaistnienie „katastrofy”, bez potrzeby jakichkolwiek wyliczeń?
Udało mi się znaleźć taką jedną - na tyle precyzyjną i wiarygodną relację, że postanowiłem przedstawić ją na samym końcu. Jest to zeznanie osoby oczekującej na przylot Prezydenta na lotnisku „Siewiernyj”.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/3214,arabski-kazal-milczec.html
(…) Emilia Jasiuk stwierdziła, że około godz. 9.40 (7:40 czasu polskiego) usłyszała ryk silników. "Słyszałam huk przypominający przejście bariery ponaddźwiękowej" - powiedziała. Na miejscu katastrofy była po 8 minutach. Pamięta, że jakaś osoba ze strony polskiej zabroniła robienia zdjęć, natomiast ambasador Tomasz Turowski kazał jej sporządzić oficjalną listę ofiar(…)
A jak się to wszystko ma mieć do oficjalnej godziny odlotu Tupolewa-154M PLF – 101 z Okęcia?
Christus, et impera super nos.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 8512 odsłon
Komentarze
5 plus szacunek za usilne
31 Października, 2014 - 21:08
5 plus szacunek za usilne dążenie do rozjaśnienia wątpliwości w temacie rozbicia samolotu z Prezydentem RP na pokładzie. Zastanawiająca jest ogólna ocena artykułu. Te zaniżone oceny wystawiają osobnicy o raczej ograniczonym poziomie spojrzenia na fakty, albo co gorsze, po prostu nasi wrogowie. Faktów nikt nie zmieni.
Do trutututu
31 Października, 2014 - 21:25
Także sie zastanawiam nad tym. Czy są to osoby które nie chcą znać innej "prawdy" niż ta oficjalna, czy może to ja jestem w ich ocenie zbyt mało obiektywny. Nie wiem. Pozdrawiam serdecznie.
o 10 IV inaczej
Romku ,
1 Listopada, 2014 - 00:01
ode mnie otrzymałeś najwyższą możliwą (30) . Oni pałowaniem niczego nie zmienią w dodatku wiedzą , że są gorsi od tych , ktorzy nie akceptują kłamstw TuSSka , Kopaczki , Millera , Laska i Bula Komoruska .
Pozdrawiam .
Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain
OD DŁUŻSZEGO CZASU MĘCZĄ MNIE DWA PYTANIEA?
2 Listopada, 2014 - 06:07
Jesli Pan reporter Wisniewski był w hotelu i usłyszał huk, chwycił za kamerę i pobiegł na miejsce katastrofy to:
1.Teren był już obstawiny - ile czasu zajęło Wisnieskiemu dobiec do miejsca katastrofy? a ile czasu mogło to zająć służbom ( z jakiego miejsca wyjechały), że były przed nim?
2. O której Wisniewski włączył kamerę???? Czy można to odczytać?
Pozdrawiam i mam nadzieję, że choć część prawdy da się udowodnić, jak również kłamstwa i fałszerstwa ze strony Rosji i Komisji Millera. Z każdym miesiącem coraz wiecej Polaków zdaje sobie sprawę co tak na prawdę się wydarzyło i jak dali się nabrać propagandzie POpaprańców.
"NIE SPOCZNIEMY AŻ DOJDZIEMY PRAWDY"
Do Alisii
2 Listopada, 2014 - 06:38
"2. O której Wisniewski włączył kamerę???? Czy można to odczytać?"
Niestety nie. Blogerzy od samego początku analizują film Wiśniewskiego, jego wypowiedzi i... w sumie niewiele można z tego wysnuć wniosków, które by coś więcej powiedziały o całej sprawie, poza całą gamą sprzeczności - na przykład o tym co zobaczył przez okno, że pobiegł na polanę. Jego zeznanie na ten temat, które złożył przed KP, to ciąg niedorzeczności, Zdanie pierwsze przeczy dugiemu. Drugie pierwszemu i trzeciemu.
Co jako świadek wnosi Wiśniewski? Świadomość tego, że mija się z prawdą, zmontowany film i ... kilka niewzykle zaskakujących "niespostrzeżeń", jak choćby takie, że... "połowy samolotu nie było", albo że nie widział ciał. Niby pokrywa się to z tym co widzimy na jego filmiku, ale te słowa wypowiedziane przez samego autora nagrań dają, moim zdaniem, wiele do myślenia. Na przykład - gdzie była druga połowa samolotu. albo gdzie były ciała? Wprawdzie Wiśniewski wyjaśnia, że ciał nie widział, bo "były z drugiej strony", ale przecież, jeśli w ogóle nie widział, to skąd wie, że były. Dla mnie Wiśniewski jako świadek jest bezwartościowy w zakresie tego co widział (liczne konfabulacje). Jedynie zeznania na temat tego czego nie widział - wydają mi się w miarę wiarygodne.
Pozdrawiam Panią serdecznie.
o 10 IV inaczej
Do Alisii
2 Listopada, 2014 - 06:40
a
o 10 IV inaczej
Żakowski: Macierewicz powinien dyndać…
2 Listopada, 2014 - 08:56
Publicystę zdenerwowała decyzja Sądu Najwyższego, który nie chciał przyłączyć się do nagonki na Antoniego Macierewicza za likwidację WSI.
— dopytywał Żakowskiego Tomasz Lis, który nie wykazał nawet cienia wzburzenia powyższym stwierdzeniem.
Żakowski odparł:
http://europejczycy.info/45003/artykuly/zakowski-macierewicz-powinien-dyndac/